LU. IV-VI. Szklarski Alfred - 9 - Tomek w grobowcach faraonów.pdf

(1077 KB) Pobierz
Alfred Szklarski - 9 - Tomek w grobowcach faraonów.rtf
ALFRED SZKLARSKI
TOMEK W GROBOWCACH
FARAONÓW
Drodzy Czytelnicy!
Gdy wielokrotnie w ostatnich latach odwiedzałem Pana Alfreda Szklarskiego, nasze wielogodzinne rozmowy zawsze ko ń czyły si ę moimi
pytaniami o dalsze losy bohaterów ,,przygód Tomka”. Gdy ich Autor zmarł, wydawało si ę rzecz ą potrzebn ą doko ń czy ć powie ść , która w zarysie
była gotowa. Pierwszym zadaniem, jakie sobie postawiłem, była wierno ść pomysłom i stylistyce autora cyklu.
W miar ę pisania przypominały mi si ę coraz to nowe szczegóły: straszenie Sałły w grobowcu i pobyt bohaterów na Pustyni Nubijskiej, w ę drówka
wzdłu Ŝ Nilu, a Ŝ w okolice jego ź ródeł, oryginalny ptak - trzewikodziób... Rodzina Pana Alfreda przekazała mi Jego archiwum. Równocze ś nie
rozpocz ą łem wnikliwe studiowanie literatury dotycz ą cej Egiptu i Nilu...
I tak powstała ksi ąŜ ka - kolejny tom przygód Tomka Wilmowskiego, który towarzyszy młodym czytelnikom ju Ŝ od niemal czterdziestu lat.
Spełniło si ę marzenie Sałły, by zwiedzi ć Dolin ę Królów, spełniło si ę marzenie czytelników, z niecierpliwo ś ci ą oczekuj ą cych na dalszy ci ą g
powie ś ci-rzeki.
Czeka na realizacj ę najwi ę ksze z marze ń autora cyklu - walka bohaterów jego powie ś ci o wolno ść Polski i ich powrót do niepodległej Ojczyzny.
Czy mo Ŝ e ono pozosta ć niespełnione?
Adam Zelga
NOC POD PIRAMIDAMI
Sło ń ce pogr ąŜ ało si ę powoli w bezkresnych piaskach Pustyni Libijskiej u progu Sahary, najwi ę kszej pustyni ś wiata. Na wapiennych, urwistych
wzgórzach Mokattam, okalaj ą cych południowo-wschodnie kra ń ce Kairu, gasły ostatnie ró Ŝ owe refleksy zachodu.
Allah akbar! „Allach jest wielki...”. Przenikliwe, zawodz ą ce wezwanie do modlitwy, odmawianej przez wyznawców islamu po zachodzie sło ń ca,
płyn ę ło ze smukłych minaretów, wystrzelaj ą cych ponad płaskie dachy domów i docierało przez wzmo Ŝ ony o tej porze gwar uliczny do wszystkich
zaułków wielkiego miasta. Ś piewny, sugestywny głos muezzina odrywał od codziennej krz ą taniny. Jedni pod ąŜ ali do meczetów, Ŝ eby pod
przewodem imama dopełni ć obrz ę du salat w ś wi ą tyni, inni odmawiali salat w miejscu, gdzie zastała ich pora modlitwy. Zwróceni w kierunku
Mekki, kl ę kali na dywaniku lub macie wprost na ulicy, w domu, sklepie czy na targowisku i bili korne pokłony, szepcz ą c ś wi ę te formuły.
Podczas gdy Kair rozbrzmiewał, mimo pó ź nej pory, gwarem modłów, na przeciwległym brzegu Nilu, zaledwie o kilkana ś cie kilometrów od
miasta, zapadła ju Ŝ nocna cisza. W ą ski tutaj nadrzeczny pas zieleni, z ogrodami, polami, palmami i domkami, przechodził nagle w gro ź n ą , pos ę pn ą
pustyni ę . W mroku, na szarym, kamienistym płaskowy Ŝ u, niczym na szerokiej, skalistej wyspie w morzu Ŝ ółtawych, mi ę kkich piasków, majaczyły
zarysy trzech olbrzymich piramid. Owiane legend ą od niepami ę tnych czasów wabiły sw ą tajemniczo ś ci ą turystów i uczonych z całego ś wiata. Tote Ŝ
za dnia u stóp piramid, na rozległej, kamienistej równinie zawsze było tłoczno i gwarno. Wyró Ŝ niali si ę ruchliwi egipscy Arabowie ubrani w
obszerne, długie galabije, ch ę tnie noszone przez mieszka ń ców wybrze Ŝ y Morza Ś ródziemnego, i bawełniane chusty, czyli kofije, upi ę te w zawój,
przytrzymywany czarnym kr ąŜ kiem, zwanym ikal. Narzucali si ę turystom jako przewodnicy, proponuj ą c w ró Ŝ nych j ę zykach swe usługi, zach ę cali
do przeja Ŝ d Ŝ ki na nakrytych barwnymi czaprakami wielbł ą dach, koniach lub osłach. Sprzedawali napoje, owoce, słodycze i drobne pospolite
pami ą tki, a gromady wyrostków napraszały si ę o wszechobecny w Egipcie bakszysz. Jarmarczny rozgardiasz skutecznie niweczył delikatny urok
tego miejsca i dopiero po zachodzie sło ń ca grobowce faraonów spowijała cisza.
Noc nadeszła bardzo szybko, nieomal gwałtownie. Jasny zmierzch zaledwie w par ę chwil zmienił si ę w przysłowiowe egipskie ciemno ś ci. Dzie ń
oddawał ś wiat w panowanie mroku. Na bezchmurnym, ciemnogranatowym niebie migotały gwiazdy. Powoli wynurzał si ę olbrzymi ksi ęŜ yc. W
srebrzystej po ś wiacie zarysowały si ę ciemne, lekko przymglone bryły piramid i kamienne cielsko sfinksa - lwa z królewsk ą głow ą . A ś ciel ą ca si ę
nad piaskami pustyni mgiełka łudziła wra Ŝ eniem, Ŝ e pot ęŜ ne wierzchołki piramid zawieszone s ą w powietrzu.
O tej wła ś nie porze, dla turystów bardzo ju Ŝ ź nej, do podnó Ŝ a piramid zbli Ŝ ali si ę dwaj m ęŜ czy ź ni z twarzami osmalonymi tropikalnym
sło ń cem, ubrani w galabije z pasiastej bawełny i ciemnoczerwone fezy, w towarzystwie kobiety w długiej, ciemnej sukni, otulonej na wzór
muzułmanek szerokim czarnym szalem. W tych strojach i scenerii łatwo mogli uchodzi ć za tubylców. Była to jednak trójka przyjaciół i
podró Ŝ ników, zahartowanych w wielu przygodach na ró Ŝ nych kontynentach; Polacy: Tomasz Wilmowski i kapitan Tadeusz Nowicki - obaj od
dawna nierozł ą czni, oraz Ŝ ona Tomka, Sally, Australijka z pochodzenia.
Wszyscy troje zatrzymali si ę u stóp monumentalnych grobowców. W srebrzystej po ś wiacie ksi ęŜ yca, w liliowej mgiełce znad szybko
wychładzaj ą cych si ę piasków, mieli przed sob ą niezwykle urokliwe, niezapomniane zjawisko. Pierwszy nie wytrzymał milczenia, jak zwykle,
kapitan Nowicki, który od czasu do czasu nieufnie rozgl ą dał si ę wokoło, cho ć trudno byłoby powiedzie ć , Ŝ e wła ś nie piramidy ogl ą dał z tak ą uwag ą .
- Nad czym Ŝ e si ę tak zadumali ś cie? - zagadn ą ł niecierpliwie.
- Widok piramid rozbudził moj ą wyobra ź ni ę i o Ŝ ywił wspomnienia - odrzekł Tomek. - Bo tylko pomy ś l, kapitanie: kiedy Herodot, grecki
historyk i podró Ŝ nik zwany ojcem historii, ogl ą dał, podobnie jak my dzisiaj, grobowce faraonów, a działo si ę to czterysta pi ęć dziesi ą t lat przed nasz ą
er ą , stały one ju Ŝ tutaj ponad dwadzie ś cia wieków! Ale nie fakty, najbardziej nawet zdumiewaj ą ce, s ą powodem mego wzruszenia. To ś wiatło, ten
nastrój przypomniały mi nasz ą pierwsz ą wspóln ą wypraw ę łowieck ą do Afryki. Góry Ksi ęŜ ycowe, pami ę tasz Tadku? Ich szczyty zdawały si ę unosi ć
w powietrzu zupełnie tak samo jak wierzchołki tych egipskich piramid.
- Zaraz, zaraz... co ś sobie przypominam... a, pasmo gór Ruwenzori na granicy Ugandy i Konga! Szli ś my chwyta ć goryle i okapi, tak, tak,
pami ę tam! Niczego sobie był widok. Ale to dlatego, Ŝ e chmury były bardzo nisko. A tutaj nie ma chmur!
- To prawda! Jest za to unosz ą cy si ę w powietrzu pył pustynny i mgła.
- Oj, chłopcy, chłopcy! - karc ą cym tonem odezwała si ę Sally. - Czy naprawd ę nie zdajecie sobie sprawy, Ŝ e do was mówi ą tysi ą clecia?
- Ale Ŝ , sikorko, jak mogliby ś my cho ć by na chwil ę zapomnie ć , skoro wci ąŜ nam o tym opowiadasz.
- Wystarczaj ą co dobrze ci ę znam, Ŝ eby wiedzie ć , jak niewiele z mojej gadaniny utkwiło w twojej pami ę ci.
- Tak s ą dzisz? I bardzo si ę mylisz! Nawet zbudzony z najgł ę bszego snu bez namysłu wyrecytuj ę , Ŝ e piramida Cheopsa została zbudowana ponad
cztery i pół tysi ą ca lat temu, Ŝ e samo przygotowanie drogi do transportu budulca trwało dziesi ęć lat, a przez nast ę pne dwadzie ś cia wznoszono
grobowiec. Około stu tysi ę cy kamieniarzy, cie ś li i prostych robotników pracowało przez trzy miesi ą ce ka Ŝ dego roku podczas przyborów Nilu! Ilu Ŝ
tych nieszcz ęś ników straciło tutaj Ŝ ycie! Nie mog ę si ę pozby ć wra Ŝ enia obecno ś ci tysi ę cy duchów, pami ę ci o ludziach, których Ŝ ycie pochłon ę ła
pró Ŝ no ść faraonów. Tak, masz racj ę . Tu mówi ą tysi ą clecia...
Sally przenikn ą ł niemiły dreszcz. Szczelniej otuliła si ę szalem i dopiero po chwili milczenia powiedziała:
- Przyznaj ę , Ŝ e mnie zaskoczyłe ś ... Potrzeba było zapewne wielu ofiar... Ale przecie Ŝ nie tylko pró Ŝ no ść skłaniała faraonów do budowy takich
grobowców. Staro Ŝ ytni Egipcjanie wierzyli, Ŝ e nie ś miertelna dusza człowieka staje si ę cieniem, wiecznie zamieszkuj ą cym le Ŝą cy naprzeciwko
Nieba i Ziemi „ ś wiat zmarłych”, Ŝ e potrzebuje ś rodków do dalszego Ŝ ycia. Dlatego grzebano zmarłych w grobowcach trwalszych ni Ŝ dom.
- Wiem, wiem, przecie Ŝ nieraz ju Ŝ o tym mówiła ś - przerwał jej zniecierpliwiony znowu Nowicki. - Uwa Ŝ am to za poga ń skie wierzenia i
obyczaje. Wielu Egipcjan musiało my ś le ć podobnie jak ja, skoro kradli składane w grobowcach kosztowno ś ci. Tylko pycha skłaniała faraonów do
budowania piramid. Innym ludziom wystarczały mniej kosztowne mastaby, których jest tutaj bez liku.
- Faraonów powszechnie uznawano za bogów i zawsze zajmowali najwy Ŝ sze miejsce, tak w ś ród Ŝ ywych, jak i umarłych - Sally nie dawała si ę
zbi ć z tropu. - W mastabach grzebano mo Ŝ nych dworzan, Ŝ eby mogli dalej słu Ŝ y ć swemu władcy w Ŝ yciu pozagrobowym. Spoczywa ć w cieniu
grobowca faraona to był wielki zaszczyt.
- Nic dziwnego, Ŝ e w Egipcie od dawna panosz ą si ę cudzoziemcy, skoro sami Egipcjanie marnotrawili czas na budowanie grobowców i
poga ń skie obrz ę dy - skwitował Nowicki.
- No, no, kapitanie, mimo wszystko chciałby ś jednak by ć pochowany u stóp pi ę knej maharani Alwaru, o której tyle opowiadałe ś ... - przygadała
mu Sally.
Wybuchn ę li ś miechem na t ę zło ś liwo ść , ale po chwili, znowu powa Ŝ nie, do Nowickiego doł ą czył Tomek:
- To prawda, Ŝ e naje ź d ź cy rz ą dz ą si ę tutaj jak u siebie. Od najazdu perskiego, czyli przez prawi ę dwa i pół tysi ą ca lat, w Egipcie panosz ą si ę
cudzoziemcy. Deptali t ę ziemi ę Etiopowie, Hyksosi, Asyryjczycy, Babilo ń czycy, Persowie, Grecy, Rzymianie, Turcy, Francuzi, a obecnie rz ą dz ą
znienawidzeni przez Egipcjan Brytyjczycy.
- Co ś mi si ę wydaje, Ŝ e ci długo ju Ŝ tu nie zabawi ą - zauwa Ŝ ył Nowicki. - Coraz gło ś niej mówi si ę o Egipcie dla Egipcjan.
- Lada chwila mo Ŝ e doj ść do wybuchu - powiedział Tomek. - Egipcjanie pokazali ju Ŝ pazury trzydzie ś ci lat temu.
- Trzydzie ś ci lat temu, mówisz? Zaraz, zaraz... Czy masz na my ś li powstanie Arabiego Paszy?
- Tak, był to przecie Ŝ bunt przeciwko panowaniu Brytyjczyków.
- Wtedy miałem jeszcze mleko pod nosem, ale przypominam sobie dramatyczne sprawozdania w gazetach. W Kairze i Aleksandrii zgin ę ło
kilkudziesi ę ciu Europejczyków, a konsul brytyjski został ci ęŜ ko ranny. Rabowano sklepy, podpalano domy. Wtedy Anglicy ostrzelali Aleksandri ę z
dział okr ę towych i stłumili powstanie, ale dzi ś ziemia coraz bardziej im si ę tu pali pod stopami.
- Egipcjanie nie lubi ą Anglików i trudno im si ę dziwi ć . Któ Ŝ by kochał naje ź d ź ców!
- No, my wła ś ciwie mamy paszporty angielskie - przypomniał Nowicki. - Dlatego radziłem nie rzuca ć si ę w oczy Egipcjanom podczas włócz ę gi
po egipskich zakamarkach.
- Moi drodzy, my ś l ę , Ŝ e przesadzacie z niebezpiecze ń stwem -wtr ą ciła Sally. - W tym przebraniu tak wygl ą dacie na Arabów, Ŝ e wr ę cz czekam,
kiedy zaczniecie nosi ć dywaniki, na których kl ę ka si ę do modlitwy. Mnie dajcie jednak spokój, nie b ę d ę sobie zasłaniała twarzy na ulicy.
- Nie b ą d ź naburmuszona, sikorko! - wesoło rzekł Nowicki. - Je ś li wchodzisz mi ę dzy wrony, musisz kraka ć jak i one! A co do maharani Alwaru
- niby to obra Ŝ ony zamruczał - to pewnie i ty by ś si ę jej w pas kłaniała, cho ć by dlatego, Ŝ e darzyła nas, Polaków, a... zwłaszcza jednego, wielkim
sentymentem.
- Kapitanie, kapitanie - próbował mitygowa ć Nowickiego Tomek, ale Sally na szcz ęś cie niczego nie słyszała i z zapałem kontynuowała wykład.
- Byłoby bezsensowne, gdyby Egipcjanie nienawidzili wszystkich Europejczyków. Przecie Ŝ nie wszyscy przybywali do Egiptu jedynie w celu
podboju dla własnych korzy ś ci. Wszak to Napoleon obalił pi ęć setletnie okrutne rz ą dy mameluków i zapocz ą tkował europeizacj ę Egiptu. Stu
pi ęć dziesi ę ciu przywiezionych przez niego uczonych francuskich zało Ŝ yło Instytut Egipski w Kairze, badało histori ę i kultur ę staro Ŝ ytnego Egiptu.
Malarz Denon, cz ę sto z nara Ŝ eniem Ŝ ycia, badał i szkicował staro Ŝ ytne zabytki rozrzucone wzdłu Ŝ Nilu. Badania naukowe Francuzów ukazały
ś wiatu, po raz pierwszy od czasów rzymskich, zapomnian ą histori ę i kultur ę staro Ŝ ytnego Egiptu.
- Trudno temu zaprzeczy ć - przyznał Nowicki - ale...
- To jeszcze nie koniec - dorzuciła szybko Sally. - ś ołnierze Napoleona znale ź li słynny kamie ń z Rosetty, który pozwolił pó ź niej historykowi
Champollinowi rozszyfrowa ć tajemnicze hieroglify egipskie. Przemówiły dzi ę ki temu napisy z murów pałaców, ś wi ą ty ń i grobowców oraz papirusy,
rzucaj ą c ś wiatło na dramatyczn ą histori ę doliny Nilu.
- Rosetta? - to zainteresowało jednak Nowickiego. - Mały port nad zachodni ą odnog ą deltow ą Nilu? Có Ŝ za magiczny kamie ń tam znale ź li?
- Nie było w tym Ŝ adnej magii. Podczas prac fortyfikacyjnych w forcie Rachid, zwanym ju Ŝ wtedy Julien, poło Ŝ onym o kilka kilometrów na
zachód od Rosetty nad Nilem, Ŝ ołnierze znale ź li bazaltow ą płyt ę . Znajdowały si ę na niej napisy wyryte w trzech j ę zykach: hieroglificznym,
demotycznym i greckim. Jak si ę ź niej okazało, tablica zawierała podzi ę kowanie kapłanów z Memfisu za dobrodziejstwa doznane od Ptolomeusza
V. Porównanie tekstu zapisanego w trzech j ę zykach dało klucz do rozwi ą zania zagadki hieroglifów.
- Rzeczywi ś cie nie lada znalezisko - zgodził si ę Nowicki. - Z pewno ś ci ą Francuzi wywie ź li t ę tablic ę .
- Taki mieli zamiar, ale si ę im nie poszcz ęś ciło. Napoleon musiał pospiesznie wraca ć do Francji, a pozostawiona przeze ń w Egipcie armia
wkrótce uległa Anglikom. Po kapitulacji Francuzi musieli odda ć wszystkie zagrabione zabytki, wł ą cznie z tym cennym kamieniem. Francuscy
uczeni zd ąŜ yli jednak zrobi ć odlewy i kopie kamiennej płyty, która obecnie znajduje si ę w Anglii.
- Ciekaw jestem, jak wygl ą da - powiedział Nowicki.
- Widziałam j ą w Brytyjskim Muzeum Narodowym w Londynie. Jest to czarna bazaltowa tablica wielko ś ci blatu stołu. Na jej polerowanej
stronie znajduj ą si ę trzy napisy wyryte od góry do dołu w trzech rz ę dach obok siebie. Jest umieszczona na obrotowym pulpicie pod szklan ą ram ą tak,
aby mo Ŝ na j ą było ogl ą da ć z obydwu stron.
- Ciekawe rzeczy opowiadasz, sikorko. Wida ć , Ŝ e nie marnowała ś czasu na studiach w Anglii. Mówisz o Egipcie niczym profesor - pochwalił
Nowicki. - Trudno ci zaprzeczy ć , ale ja tam wiem swoje. Francuzi rz ą dzili tu tward ą r ę k ą i dobrze dali si ę we znaki Egipcjanom. Nie pozostawili po
sobie dobrych wspomnie ń . Prawd ę mówi ą c, ja równie Ŝ nie darz ę Ŝ abojadów przyjaznymi uczuciami. Nie mog ę zapomnie ć Napoleonowi, Ŝ e
wystawił Polaków do wiatru. Poznał si ę na nim tylko Ko ś ciuszko i odmówił współpracy.
- Smutna to dla nas prawda - powiedział Tomek. - Napoleon zawiódł pokładane w nim nadzieje Polaków, mimo Ŝ e nie sk ą pili swej krwi dla jego
zwyci ę stw. Równie Ŝ w wyprawie do Egipt. Wystarczy wspomnie ć Sułkowskiego, Łazowskiego czy generała Zaj ą czka, pó ź niej namiestnika
Królestwa Polskiego.
- Czytałem powie ść o Józefie Sułkowskim, adiutancie Napoleona. W bitwie pod piramidami dowodził huzarami i odniósł siedem ran ci ę tych i
trzy postrzałowe. Znał dobrze Arabów i mówił po arabsku. Został rozsiekany przez powsta ń ców egipskich w Kairze - Nowicki ch ę tnie
podtrzymywał rozmow ę , je ś li dotyczyła Polski.
Rozmawiali z o Ŝ ywieniem, bezwiednie w ę druj ą c po kamienistym płaskowy Ŝ u, a Ŝ zatrzymali si ę przed rysuj ą c ą si ę w mroku pot ęŜ n ą sylwetk ą
sfinksa. Sally, która najgł ę biej prze Ŝ ywała spotkanie z przeszło ś ci ą , zapragn ę ła przywróci ć co ś z nastroju, jaki towarzyszył im u progu tej ś wietlistej
nocy.
- Ile niezwykłych wydarze ń poznaliby ś my, gdyby te wspaniałe piramidy przemówiły - westchn ę ła. - U ich stóp przecie Ŝ przebywali niegdy ś
władcy ś wiata: Aleksander Wielki, Juliusz Cezar, Marek Antoniusz, pi ę kna królowa Kleopatra, Napoleon. Tak Ŝ e i wasz Sułkowski, który brał
udział, jak mówicie, w bitwie pod piramidami - dodała, chc ą c sprawi ć przyjaciołom przyjemno ść . Po tej uwadze rzeczowa dyskusja rozgorzała na
nowo.
- Bitwa pod piramidami wcale nie została stoczona u stóp piramid - Tomek poczuł si ę zobowi ą zany do uzupełnienia wyja ś nie ń i uczynił to jak
zawsze z ochot ą i wła ś ciw ą sobie dokładno ś ci ą . - Zwyci ę ska dla Francuzów bitwa odbyła si ę po zachodniej stronie Nilu, w odległo ś ci około
czternastu kilometrów od piramid, pod miasteczkiem Imbaba, obecnym przedmie ś ciu Kairu. Romantyczn ą nazw ę dodano jej pó ź niej, do czego
prawdopodobnie przyczyniły si ę legendarne słowa, wypowiedziane przed bitw ą do Ŝ ołnierzy przez Napoleona: „Z wysoko ś ci tych piramid
czterdzie ś ci wieków patrzy na was”.
- Pewnie było, jak mówisz - rzekł Nowicki. - Spójrz jednak na sfinksa! Czy to nie armatnie kule tak okaleczyły głow ę tego lwa z ludzk ą twarz ą ?
- Nie mylisz si ę co do kuł armatnich. Ale uczynili to z rozmysłem mamelucy na wieleset lat przed przybyciem Francuzów. Poniewa Ŝ nie mogli
w Ŝ aden sposób zniszczy ć pos ą gu, u Ŝ yli go jako tarczy do ć wicze ń artyleryjskich.
- Jak Ŝ e to?! - oburzył si ę Nowicki. - Czy Egipcjanie nie protestowali przeciw takiemu wandalizmowi?!
- Ówcze ś ni Egipcjanie sami nie zdawali sobie sprawy ze wspaniało ś ci dziedzictwa pozostawionego przez staro Ŝ ytnych faraonów, a fanatyczni
muzułmanie, podbiwszy Egipt, czynili wszystko, co było w ich mocy, Ŝ eby zatrze ć ś lady wspaniałej egipskiej przeszło ś ci.
- Obaj macie racj ę po cz ęś ci - wtr ą ciła si ę Sally. - Sfinksa uszkodził muzułma ń ski derwisz Saim el-Dahr, traktuj ą c to jako sprzeciw wobec
fałszywej religii ciemnych, staro Ŝ ytnych Egipcjan.
- W rezultacie brak wyczucia, jakim wówczas si ę wykazał, dzi ś zwi ę ksza zainteresowanie turystów - za Ŝ artował Tomek.
- Wła ś nie, nasz „cheopsiak” miał nosa, Ŝ e strata nosa przyda mu popularno ś ci - dowcipkował Nowicki.
Ale niestrudzona Sally, jakby ich nie słysz ą c, kontynuowała w ą tek:
- Arabowie przynie ś li z sob ą do Egiptu własn ą kultur ę , wysoko rozwini ę t ą nauk ę i sztuk ę , wi ę c z premedytacj ą niszczyli zabytki egipskie. Do
budowy nowego Kairu u Ŝ ywali materiałów grabionych z monumentalnych farao ń skich zabytków. Z dawnej stolicy Egiptu, Memfisu, wywie ź li
portale, kolumny, a nawet fragmenty ś cian staro Ŝ ytnych ś wi ą ty ń . Rozebrali tak Ŝ e łuki triumfalne z czasów rzymskich. Góruj ą ca nad Kairem
cytadela, budowana przez sułtana Saladyna, powstała z kamieni zabranych z mniejszych piramid. Dodajcie do tego działanie natury. Piaski pustynne
ju Ŝ w staro Ŝ ytne ś ci zacz ę ły przysypywa ć sfinksa tak, Ŝ e wida ć było jedynie jego olbrzymi ą głow ę . Takim ujrzał go Denon i takiego uwiecznił na
swoim rysunku. - Chcesz powiedzie ć , Ŝ e przedtem nikt nie dbał o sfinksa? - zdziwił si ę znowu Nowicki.
- Je ś li dobrze pami ę tam, faraon Totmes IV polecił usun ąć piasek wokół sfinksa i zbudował osłaniaj ą cy go mur z suszonej cegły, ale burze
piaskowe dalej zasypywały pos ą g, wi ę c i w czasach pó ź niejszych usuwano piasek kilkakrotnie.
- Słyszałem, Ŝ e w Egipcie znajduje si ę wiele pos ą gów sfinksa, ale ten tutaj jest podobno najsłynniejszy - zauwa Ŝ ył Nowicki. - Swoj ą drog ą
ciekaw jestem, w jaki sposób przytoczono tu tak olbrzymi ą skał ę ?
Sally tylko tego było potrzeba. Z zapałem zacz ę ła opowiada ć histori ę powstania sfinksa. Opisała, jak po uko ń czeniu budowy piramidy Cheopsa
trakt słu Ŝą cy do transportu kamieni zamieniono w ramp ę wiod ą c ą z dolnej do górnej ś wi ą tyni, stawianej u stóp piramidy Chefrena, syna Cheopsa.
Jak na pierwszym odcinku nowej rampy natkni ę to si ę na monolityczn ą wapienn ą skał ę , pozostał ą po dawnym kamieniołomie. Skała przypominała
kształtem le Ŝą cego na brzuchu lwa. Wymodelowano wi ę c z niej olbrzymie zwierz ę o długo ś ci pi ęć dziesi ę ciu metrów i szeroko ś ci około dwudziestu
metrów, dodaj ą c mu ludzk ą twarz - twarz faraona Chefrena. Sam nos w tej twarzy mierzył sto siedemdziesi ą t centymetrów. Sfinks o twarzy
Chefrena, zwrócony ku wschodowi, stał si ę symbolem stra Ŝ nika ś wi ą ty ń , symbolem zagadki i tajemnicy.
Raz zacz ą wszy, Sally nie zamierzała si ę zatrzyma ć . Wyja ś niała dalej, Ŝ e jeden grobowiec składał si ę z wielu budowli, a piramida była główn ą
jego cz ęś ci ą . Rozmieszczenie poszczególnych elementów zespołu architektonicznego powi ą zano z królewskim ceremoniałem pogrzebowym, co
ź niej znakomicie ułatwiło poznanie stosunków społecznych w staro Ŝ ytnym Egipcie i tak dalej, i dalej...
Od pewnego czasu Nowicki, na ogół tak ciekawy ś wiata, nie zwracał uwagi na przydługie opowiadanie Sally. Nieznacznie zerkał wokoło,
ę boko wci ą gał powietrze, jakby wietrzył jakie ś niebezpiecze ń stwo. Tomek bardzo z Ŝ yty ze swym starszym przyjacielem, szybko zorientował si ę ,
Ŝ e co ś go zaniepokoiło.
- Tadku, co si ę dzieje? - zapytał cicho i jednocze ś nie z nat ęŜ eniem wpatrywał si ę w otaczaj ą ce ich przysłowiowe egipskie ciemno ś ci.
- Co ś mi tu cuchnie... - mrukn ą ł Nowicki i zaraz odwrócił si ę do Sally, która po tej odpowiedzi nagle zamilkła. - Opowiadaj dalej, sikorko, i nie
zwracaj na nas uwagi. Tylko utrzymuj pozycj ę mi ę dzy mn ą a Tomkiem.
Sally, przywykła zarówo do marynarskich okre ś le ń kapitana, jak i do nieoczekiwanych wydarze ń podczas łowieckich wypraw, w lot poj ę ła o co
chodzi. Jakby nigdy nic kontynuowała opowie ść o tym, co współcze ś ni poszukiwacze i archeolodzy znale ź li we wn ę trzach piramid.
Tomek wierzył w nieomylny instynkt Nowickiego. Skoro co ś go zaniepokoiło, nie wolno było tego lekcewa Ŝ y ć . Chłodny, nocny wiatr wiał od
piramid. Na ś laduj ą c Nowickiego, Tomek odetchn ą ł kilka razy gł ę boko. Po chwili szepn ą ł:
- Wydaje mi si ę , Ŝ e czu ć słaby zapach zjełczałego tłuszczu...
- Ś wi ę ta racja, to wła ś nie zwróciło moj ą uwag ę - potakn ą ł Nowicki. - Gdzie ś tu si ę czaj ą Arabowie. Wszystko pitrasz ą na oliwie, wi ę c ich
ubrania przesi ą kni ę te s ą tym zapachem.
Sally na chwil ę zamilkła, ale Nowicki natychmiast zagadn ą ł:
- Mówisz wi ę c, Ŝ e w piramidzie Cheopsa nie znaleziono ju Ŝ niczego, a w grobowcu Chefrena tylko pusty sarkofag...
- Jedynie w piramidzie Mykerinosa znajdował si ę jeszcze kamienny sarkofag i cedrowa trumna, w której zło Ŝ ono kiedy ś mumi ę króla.
- Co si ę z nimi stało? - pytał dalej Nowicki, podejrzliwie zerkaj ą c na wszystkie strony.
- Statek, który miał przewie źć je do Anglii, rozbił si ę w pobli Ŝ u wybrze Ŝ y hiszpa ń skich. Trzy tonowy, kamienny sarkofag zaton ą ł, cedrowa
trumna przez kilka dni unosiła si ę na falach, wyłowiono j ą i obecnie jest w muzeum w Londynie.
- Uwaga! Ukryli si ę po prawej stronie u stóp sfinksa - szepn ą ł Tomek.
- Widz ę , widz ę , z tyłu te Ŝ nas podchodz ą - mrukn ą ł Nowicki, po czym wyj ą ł fajk ę , nabił j ą tytoniem i zapalił.
- Niedługo zacznie ś wita ć , chyba zaraz nas zaczepi ą - Tomka zaledwie było słycha ć . - Pewno jest ich kilku, inaczej by si ę nie odwa Ŝ yli...
- Ojciec upominał, Ŝ eby ś my nie włóczyli si ę tu po nocy - równie cicho przypomniała Sally.
- Nie przejmuj si ę , sikorko, to dla nas nie pierwszyzna - uspokajał j ą Nowicki. - We ź mego kolta i w razie zagro Ŝ enia strzelaj pod nogi!
Sally wzi ę ła niepostrze Ŝ enie rewolwer i schowała pod okrywaj ą cym j ą czarnym szalem. Nowicki tymczasem spokojnie pykał fajk ę .
- S ą koło sfinksa, podchodz ą coraz bli Ŝ ej... - szepn ą ł Tomek.
- Zajmij si ę nimi, ja wezm ę w obroty tych z tyłu - rado ś nie polecił Nowicki, który najbardziej lubił takie przygody. - Nie spiesz ą c si ę , uderzył
główk ą fajki o dło ń , wytrz ą sn ą ł popiół, po czym błyskawicznie odwrócił si ę do tyłu.
Dwóch drabów w galabijach i turbanach akurat podrywało si ę z ziemi. Uzbrojeni w krótkie, grube pałki rzucili si ę ku Nowickiemu, który bez
namysłu silnym kopni ę ciem posłał im piach i Ŝ wir prosto w twarze.
- Ibn el-kell! - chrapliwym głosem zakl ą ł jeden z opryszków, osłaniaj ą c oczy.
- Rodzinie ubli Ŝ asz!? - rozsierdził si ę Nowicki, który jak ka Ŝ dy marynarz znał przekle ń stwa w ró Ŝ nych j ę zykach i zrozumiał obel Ŝ ywe słowa.
Jednym skokiem dopadł opryszka i pi ęś ci ą przyło Ŝ ył mu w szcz ę k ę .
Napastnik osun ą ł si ę na ziemi ę . Drugi, na wpół o ś lepiony piaskiem, rzucił pałk ę i wyszarpn ą ł długi, zakrzywiony nó Ŝ bedui ń ski. Nowicki szybko
cofn ą ł si ę o krok, zerwał z siebie galabij ę , wywin ą ł ni ą w powietrzu i zarzucił na głow ę Araba. W tej samej chwili rozległ si ę huk strzału i krzyk
m ęŜ czyzny.
„Sally!”, przemkn ę ło przez my ś l Nowickiemu. Natychmiast odwrócił si ę ku przyjaciołom.
Kiedy Nowicki rozprawiał si ę z dwoma napastnikami, trzech innych zaatakowało Tomka i Sally. Jeden ruszył na Tomka z pałk ą , drugi za ś
zaszedł go od tyłu i obydwiema r ę kami chwycił za gardło. Tomek, nieodrodny ucze ń Nowickiego, zaprawiony do walki wr ę cz, nagłym, gł ę bokim
pochyleniem do przodu przerzucił przeciwnika przez siebie. Tak Ŝ e Sally nie czekała biernie na rozwój wydarze ń . Trzeci napastnik zaledwie miał
czas zamierzy ć si ę na ni ą pałk ą . Sally dobyła kolta i nacisn ę ła spust, mierz ą c w ziemi ę tu Ŝ przed jego stopami. Huk strzału i krzyk bólu były
dowodem, Ŝ e kula odbiła si ę o kamieniste podło Ŝ e i rykoszetem zraniła jednego z atakuj ą cych.
Nieoczekiwany strzał i przypadkowe zranienie ostudziły napastników, którzy zacz ę li chyłkiem umyka ć ku ogrodom nad Nilem. Ten, który
pierwszy oberwał od Nowickiego, zanim rzucił si ę do ucieczki, pogroził kułakiem i gniewnie krzykn ą ł:
- Jlhrob bejtak!
No wieki parskn ą ł ś miechem:
- Tamten gagatek Ŝ yczy mi, Ŝ eby spłon ę ła moja chałupa! Czort z nim! - rzekł. - Spójrzcie, ju Ŝ ś wita!
Niebo nad Kairem jeszcze czarne, na wschodzie ju Ŝ stawało si ę jasnoniebieskie. Wkrótce poró Ŝ owiały wzgórza Mokattam. Promienie
wschodz ą cego sło ń ca rozpraszały nocne opary ś ciel ą ce si ę nad Nilem. Od strony miasta napłyn ę ły ś piewne głosy muezzinów wzywaj ą cych do
porannej modlitwy. Wstawał nowy, gor ą cy poranek.
- Ruszamy do domu - wyszeptała Sally - ojciec powinien wreszcie wróci ć , najpewniej ju Ŝ razem z panem Smug ą ...
- Wracamy - potwierdził Nowicki. - Zacz ę ło si ę nie ź le, Tomku, a gdy przyjedzie Jan, b ę dzie jeszcze ciekawiej - mówi ą c to, zatarł r ę ce i
wymownie spojrzał na przyjaciela.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin