J. R. R. Tolkien - Beren i Luthien.txt

(62 KB) Pobierz
Tytu�: "Beren i Luthien"
Autor: J. R. R. tolkien

W czasie gdy Barahir nie chcia� opu�ci� Dorthonionu, a Morgoth nieub�aganie �ciga� garstk� opornych, tak ze wreszcie zosta�o przy Barahirze ledwie dwunastu towarzyszy. Las Dorthonionu pi�� si� ku po�udniowi na g�rzyste wrzosowiska, a we wschodniej ich cz�ci rozlewa�o si� jezioro Tarn-Aeluin, otoczone k�pami dzikich wrzos�w. W ca�ej tej dziewiczej okolicy nie by�o wydeptanych �cie�ek, bo nawet za dni D�ugiego Pokoju nikt tu nie mieszka�. Czczono jednak wod� Tarn Aeluin, przezroczysta i b��kitna za dnia, a w nocy s�u��ca gwiazdom za zwierciad�o. M�wiono, ze sama Meliana zaczarowa�a niegdy� to jezioro. Nad nim wiec Barahir i jego towarzysze obrali sobie kryj�wk�, a Morgoth nie m�g� jej znale��. Ale wie�ci o bojowych czynach Barahira i jego oddzia�u roznios�y si� szeroko, tote� Morgoth rozkaza� Sauronowi, aby tych niedobitk�w wytropi� i wyt�pi�. Miedzy towarzyszami Barahira by� Gorlim, syn Angrima. Mia� �on� Eilinele i dop�ki na kraj nie spad�y kl�ski, �y� z ni� w wielkiej szcz�liwej mi�o�ci. Pewnego dnia wracaj�c po walce na pograniczu zasta� sw�j dom ograbiony i pusty. �ona znik�a , a Gorlim nie wiedzia�, czy ja zabito, czy tez wzi�to do niewoli. Wtedy przysta� do kompanii Barahira i wyr�nia� si� wi�ksz� jeszcze zawzi�to�ci� i desperacja ni� inni. Jednak�e n�ka�y go w�tpliwo�ci, bo w g��bi serca nie wierzy�, ze Eilinela nie �yje. Niekiedy wymyka� si� z obozowiska i samotnie, w tajemnicy, wraca� do swojego domu, stoj�cego wci�� jeszcze po�r�d las�w i p�l, kt�re dawniej do niego nale�a�y. O tych wyprawach Gorlima dowiedzieli si� s�udzy Morgotha. Kiedy� jesieni� o zmierzchu Gorlim skradaj�c si� ku domowi mia� wra�enie, ze widzi w oknie �wiat�o, podszed� ostro�nie i zajrza� do �rodka. Zobaczy� Eilinelle z twarz� strapiona, wymizerowana, i wyda�o si� mu, ze s�yszy jej glos i ze Einela skar�y si� na m�a kt�ry ja opu�ci�. Krzykn�� i w tej samej chwili �wiat�o zgas�o w oknie, rozleg�o si� wycie wilk�w i ci�kie r�ce �owc�w Saurona spad�y znienacka na ramiona Gorlima. Dal si� schwyta� w pu�apk�. Zawlekli go do swojego obozu i torturowali, �eby wydal kryj�wk� Barahira i inne jego sekrety. Lecz Gorlim milcza�. Obiecali mu, ze go wypuszcza na wolno�� i odzyska Eilinele, je�li ulegnie. W ko�cu udr�czony b�lem i lekiem o los �ony, Gorlim zachwia� si� w oporze. Wtedy natychmiast zaprowadzili go przed straszliwe oblicze Saurona, kt�ry rzek�: - Podobno chcesz si� ze mn� targowa� ? Jakiej zadasz ceny ? Gorolim odpar�, ze chce odzyska� Eilinele i razem z ni� odej�� na wolno��, my�la� bowiem, ze nieprzyjaciel trzyma jego �on� w niewoli, tak samo jak i jego. Sauron u�miechn�� si� i powiedzia�: - Ma�a cena za tak wielka zdrad�. Dobrze, zgadzam si�, a teraz m�w ! Gorlim chcia� si� wycofa�, lecz obezw�adniony okropnym spojrzeniem Saurona wyzna� wszystko, co tamten chcia� wiedzie�. Sauron za�mia� si� i szydz�c z nieszcz�nika oznajmi� mu, ze widzia� tylko widmo Eilineli, wywo�ane czarami, �eby go usidli�, bo Eilinela nie �yje. - Mimo to spe�ni� twoje �yczenie - rzek� Sauron - p�jdziesz tam, gdzie przebywa Eilinela i b�dziesz zwolniony ze s�u�by u mnie. I skaza� go na okrutna �mier�. W ten spos�b Nieprzyjaciel znalaz� kryj�wk� Barahira i otoczy� ja swoja sieci�. O najciemniejszej godzinie przed �witem orkowie zaskoczyli ludzi Barahira �pi�cych i wymordowali wszystkich - z wyj�tkiem jednego, gdy� Berena, syna Barahira, nie by�o tej nocy w kryj�wce. Ojciec wyprawi� go z niebezpieczna misja �ledzenia ruch�w nieprzyjaciela i Beren znajdowa� si� daleko w tej godzinie, gdy jego towarzysze zgin�li. �pi�c w lesie zobaczy� we �nie suche drzewa nad w oda i na ga��ziach zamiast li�ci mn�stwo ptak�w z gatunku �ywi�cego si� padlina, a z dziob�w ich kapa�a krew. Potem ukaza�a si� mu w tym �nie posta� id�ca przez w�d� i pozna�, ze to jest widmo Gorlima, kt�ry po �mierci przyszed� wyzna� mu swoja zdrad� i b�aga�, �eby co pr�dzej przestrzeg� Barahira. Beren zbudzi� si� i natychmiast w�r�d nocy pobieg� spe�ni� polecenie, tak ze drugiego dnia rano znalaz� si� w pobli�u kryj�wki swego oddzia�u. Lecz gdy podchodzi�, chmara ptak�w poderwa�a sie z ziemi i obsiad�szy ga��zie olch rosn�cych na brzegu Tarn Aeluin zakraka�a szyderczo. Beren pogrzeba� ko�ci swego ojca, usypa� nad nimi kurhan z g�az�w i poprzysi�g� zemst�. Natychmiast ruszy� wiec w po�cig za orkami kt�rzy zamordowali jego towarzyszy, wytropi� w nocy ob�z wrog�w u �r�d�a Rivilu, powy�ej moczar�w Serech, a poniewa� dobrze zna� sztuk� poruszania si� w lesie, podszed� niepostrze�enie do ich ogniska. Dow�dca Ork�w che�pi� si� zwyci�stwem i podnosi� w�a�nie do g�ry r�k� Barahira, kt�r� odr�ba�, aby pokaza� Sauronowi na dow�d, ze spe�ni� zadanie. Na martwej r�ce l�ni� pier�cie� - dar Felagunda. Beren wyskoczy� zza skalnego za�omu, zabi� dow�dc�, chwyci� ojcowska r�k� z pier�cieniem i uciek� z woli losu, gdy� oszo�omieni orkowie szyli strza�ami na o�lep i chybiali celu. 
Przez cztery nast�pne lata Beren tu�a� si� samotnie po Dorthonionie, zaprzyja�ni� si� z ptakami, one za� pomaga�y mu i nigdy go nie zdradzi�y. Odt�d Beren nie jada� mi�sa i nie polowa� na �adne stworzenia, z wyj�tkiem tych, kt�re s�u�y�y Morgothowi. Nie bal si� tez �mierci, dr�a� tylko przed niewola, lecz dzi�ki desperackiej odwadze unikn�� obu tych niebezpiecze�stw, a s�awa czyn�w samotnego �mia�ka roznios�a si� szeroko po Beleriandzie i dotar�a nawet do Doriathu. Wreszcie Morgoth naznaczy� cen� na jego g�ow�, nie mniejsza ni� na g�ow� Fingona, Najwy�szego Kr�la Noldor�w. Ale orkowie zamiast szuka� z nim spotkania, umykali, gdy si� zbli�a�. Tote� wys�ano przeciw niemu cala armie pod dow�dztwem Saurona, kt�ry wzi�� ze sob� swoje wilko�aki, dzikie bestie, op�tane przez straszliwe duchy, kt�re czarnoksi�nik uwi�zi� w wilczych cia�ach. Z�o przesi�k�o ca�� krain�, a wszystko, co czyste, uciek�o. Beren, osaczany coraz cia�niej, musia� wreszcie tak�e ucieka� z Dorthonionu. By�a �nie�na zima, gdy po�egna� ziemie i gr�b ojca, i wspi�wszy si� wysoko na Gorgoroth, G�ry Zgrozy, ujrza� stamt�d w oddali Doriath. Wtedy w sercu jego zrodzi�o si� postanowienie, ze p�jdzie do Ukrytego Kr�lestwa, kt�rego nie dotkn�a jeszcze nigdy stopa �miertelnika. Straszna by�a ta w�dr�wka na po�udnie. Wok� zia�y przepa�cie Ered Gorgoroth, pod g�rami sta�y si� cienie rozsnute jeszcze przed wschodem Ksi�yca, a dalej le�a�o pustkowie Dungortheb, gdzie czarnoksi�ska moc Saurona spotyka�a si� z moc� Meliany, a na w�drowca czyha�a groza i szale�stwo. Tam straszliwe paj�ki z rodu Ungolianty snu�y swe niewidzialne sieci, chwytaj�c w nie wszystkie �ywe stworzenia, tam mo�na by�o spotka� potwory, kt�re wyl�g�y si� na d�ugo przed pierwszym wschodem s�o�ca, mia�y mn�stwo oczu i polowa�y w milczeniu. W tym nawiedzanym przez z�e si�y kraju nie by�o po�ywienia ani dla ludzi czy elf�w, nie by�o nic pr�cz �mierci. Ta w�dr�wka zalicza si� do najwi�kszych czyn�w Berena, lecz on nikomu o niej p�niej nie opowiada�, nie chc�c wraca� my�l� do tych okropno�ci, i nikt tez nie wiedzia�, jakim sposobem syn Barahira trafi� na �cie�ki, na kt�re nie odwa�y� by si� wkroczy� �aden inny cz�owiek czy nawet elf, prowadz�ce do granicy Doriathu. A potem przeszed� przez zas�on�, kt�r� Meliana osnu�a wok� kr�lestwa Thingola. Sta�o si� to co ona sama przewidzia�a, gdy� Berena prowadzi�a moc wielkiego przeznaczenia. Beren wkroczy� do Doriathu na chwiej�cych si� nogach, siwy i zgarbiony, jakby pod ci�arem wielu lat nieszcz��, tak straszne m�czarnie musia� znosi� w drodze. Lecz b��kaj�c si� latem po lesie Neldoreth zobaczy� Luthien, c�rk� Thingola i Meliany, jak wieczorem przed wzej�ciem ksi�yca ta�czy�a na nie wi�dn�cej trawie polany nad Esgalduina. w tym okamgnieniu Beren zapomnia� o wszystkim, co przecierpia�, i wpad� w zachwycenie, Luthien bowiem by�a najpi�kniejsz� z Dzieci Iluvatara. Suknie mia�a b��kitna jak pogodne niebo, lecz oczy szare jak gwia�dzisty wiecz�r, p�aszcz naszyty z�otymi kwiatami, lecz w�osy jak cienie o zmierzchu. jak �wiat�o na li�ciach drzew, jak g los czystego strumyka, jak gwiazdy nad mg�awicami �wiata - takie by�o jej dostoje�stwo i uroda, a twarz jej ja�nia�a �wiat�em. Znik�a mu jednak z oczu, a Beren oniemia� jak urzeczony i d�ugo b��ka� si� po lasach, dziki i czujny niczym zwierz, szukaj�cy zjawy. Nazwa� ja w swym sercu Tinuviel, czyli s�owikiem, c�rk� p�mroku w j�zyku Elfow Szarych, gdy� nie znal jej prawdziwego imienia. Zobaczy� ja zn�w z daleka jak li�� na wietrze jesieni� i jak gwiazd� na wzg�rzu zima, ale niewidzialny �a�cuch skuwa� jego nogi. Wreszcie o przedwio�niu zd��y�o si� na krotko przed�witem, ze Luthien ta�czy�a na zielonym wzg�rzu i nagle zacz�a �piewa�. By�a to pie�� rze�ka, przenikaj�ca serce, jak �piew skowronka, gdy wzlatuje z bram nocy, si�ga g�osem miedzy bledn�ce gwiazdy i widzi ju� s�once za �cianami �wiata. Od �piewu Luthien p�k�y okowy zimy, przem�wi�y �ci�te lodem wody, a kwiaty wyrasta ly z zimnej ziemi wsz�dzie, gdzie dotkn�a stopami Beren tez ockn�� si� z niemocy i zacz�� ja wo�a�: - Tinuviel! - a lasy rozbrzmiewa�y echem tego imienia. Luthien zdziwiona zatrzyma�a si� i ju� nie ucieka�a przed nim, wiec Beren podszed� i gdy spojrza�a na niego z bliska, j� tak�e dotkn�a moc przeznaczenia i zakocha�a si� w Berenie, lecz gdy wysun�a si� z jego ramion i znik�a mu z oczu w pierwszych promieniach �witu, Beren le�a� na ziemi zemdlony, jakby nie m�g� prze�y� tyle szcz�cia i nieszcz�cia w jednej chwili, zapad� w sen jak w otch�a� cienia , a gdy si� zbudzi�, by� zimny jak kamie�, a w sercu czul pustk� i samotno��. Umys� jego b��dzi� po omacku jak cz�owiek pora�ony nag�� �lepot�, gdy stara si� chwyci� r�kami utracone �wiat�o. Tak udr�k� zaczyna� sp�aca� cen� losu, kt�ry mu przypad� w udziale i w kt�ry Luthien tak�e zosta�a uwik�ana: b�d�c nie�mierteln�, podzieli�a z nim �miertelno��, b�d�c wolna, przyj�a jego �a�cuch i zazna�a wi�cej cierpie� ni� ktokolwiek z Eldarow. Chocia� nie mia� nadziei, wr�ci�a do niego, siedz�cego w ciemno�ciach, i przed wiekami, w Ukrytym Kr�lestwie, poda�a mu r�k�. Odt�d c...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin