Long Max Freedom - Magia cudów.pdf

(1532 KB) Pobierz
(Microsoft Word - MAX FREEDOM LONG - Magia cud\363w)
MAX FREEDOM LONG
MAGIA CUDìW
(Wiedza tajemna starozytnych kahunw) [Wydawnictwo MEDIUM,1995 /
Tytul oryginalu: áThe Secret Science Behind MiraclesÑ, 1948, 1976]
Max Freedom Long otrzymal kiedys posade nauczyciela w szklce lezacej w poblizu czynnego
wulkanu Kilauea, na Wyspach Hawajskich. Tam, od hawajskich kolegw-nauczycieli i od ich
przyjacil pierwszy raz uslyszal o tubylczych magach ákahunachÑ, czyli áStrzach TajemnicyÑ.
Osobliwe wiesci, jakie do niego dochodzily, zafascynowaly go tak bardzo, iz staly sie
poczatkiem jego dlugoletnich badan poswieconych wiedzy tajemniej (Hunie) starozytnych
Polinezyjczykw. Magia cudw to pierwszy tom siedmiotomowej serii poswieconej starozytnej
Hunie. Autor, opowiadajac o swojej drodze do poznania tajnikw wiedzy, przekazywanych tylko
w sekrecie z pokolenia na pokolenie, podaje rwnoczesnie wiele przykladw zjawisk
parapsychicznych, ktrych sam byl swiadkiem lub o ktrych mu opowiadano. Opisuj wiec
przypadki cudownych uzdrowien, jasnowidzenia, telepatii, psychometrii, dematerializacji,
wladania nad pogoda i zwierzetami itp. Co wiecej, na podstawie bogatego materialu
dowodowego wpaja Czytelnikowi przekonanie, ze zdolnosci do tego typu dzialan tkwia w
kazdym czlowieku, trzeba tylko umiec dotrzec do glebszych poziomw ludzkiej swiadomosci, a
tego wlasnie uczy nas Huna.
Slowo od wydawcy Bg nie oczekuje podziekowan za Slonce lub Ziemie, ale
za Kwiaty, ktre zaprawde nie przez oskubanie ujawniaja nam swoja pieknosc. Nie zatrzymuj sie
jednak, aby je rwac i przechowywac na pzniej, lecz idz naprzd albowiem wzdluz calej drogi
bedziesz mial Kwiaty w rozkwicie. I widz, ze nie ma prawdy zlej ani Kwiatw nieczystych. Nawet
ciemne chmury staja sie Kwiatami Nieba, kiedy je slonce caluje. Jest tylko prawda mala, o
slowach jasnych i przezroczystych, niczym woda lsniaca w naczyniu i Prawda Wielka, o
23317395.001.png
niezglebionym milczeniu jak ciemna woda oceanu. Czlowieku okryty pylem martwych slw
Wykap swa dusze w Milczeniu... (RABINDRANATH TAGORE) ... i niech ten tajemniczy bukiet
z niezwyklych kwiatw pozwoli Ci - drogi Czytelniku dojrzec, odnalezc i przezyc prawdziwa
radosc nieskazonego poznania. WYDAWCA (Mefis 1993)
Rozdzial I Odkrycie, ktre moze zmienic
swiat
Ksiazka ta opowiada o odkryciu starozytnego i tajemnego systemu magii, ktra, jesli zdolamy
nauczyc sie stosowac ja tak, jak tubylczy magowie Polinezji i Afryki Plnocnej, moglaby
zmienic swiat... o ile wybuch bomby atomowej nie zahamuje na zawsze wszelkich przemian
cywilizacyjnych. W mlodosci bylem baptysta, ale czesto wraz z przyjacielem z lat
mlodzienczych chodzilismy na nabozenstwa do kosciola katolickiego. Pzniej studiowalem przez
krtki okres áwiedze chrzescijanskaÑ (Christian Science). Nieco dluzej interesowalem sie
teozofia, az w koncu na podstawie dostepnej mi literatury dokonalem przegladu wszystkich
niemal religii. Z tym przygotowaniem i po uzyskaniu specjalizacji w dziedzinie psychologii
przybylem w 1917 roku na Hawaje, gdzie mialem pracowac jako nauczyciel. Pozwolilo mi to
zamieszkac w poblizu czynnego wwczas wulkanu Kilauea, ktry zamierzalem odwiedzac tak
czesto, jak to tylko mozliwe. Wyruszylem wiec z Honolulu i po trzydniowej podrzy malym
parowcem dotarlem w koncu do mojej szkoly. Miescila sie w trzech salach w budyneczku
polozonym w odludnej dolinie, pomiedzy rozlegla plantacja trzciny cukrowej a wielka farma
uprawiana przez Hawajczykw. Posiadlosci te nalezaly do bialego czlowieka, ktry wiekszosc
zycia spedzil na wyspach. Dwaj podlegajacy mi nauczyciele byli tubylcami, zrozumiale wiec, iz
w krtkim czasie wiele dowiedzialem sie o ich hawajskich przyjaciolach. Wwczas po raz
pierwszy uslyszalem ogledne wzmianki o miejscowych magach, kahunach , czyli Strzach
Tajemnicy. Wzbudzily one moja ciekawosc, zaczalem wiec zadawac pytania. Ku memu
zdziwieniu, zorientowalem sie, ze pytania te nie byly mile widziane. Mialem wrazenie, ze poza
zwyczajna egzystencja tubylcw istnieje jakas sfera tajemnego i ukrytego przed wscibskim
okiem zycia. Dowiedzialem sie ponadto, ze od chwili gdy misjonarze chrzescijanscy uzyskali na
wyspach silne wplywy polityczne, kahuni zostali wyjeci spod prawa. Cala ich dzialalnosc byla
wiec scisle tajna, przynajmniej wobec bialych. Trudnosci w uzyskaniu informacji i niechec ze
strony tubylcw tylko zaostrzyly moje pragnienie, by poznac blizej te dziwne praktyki o
posmaku ciemnego zabobonu. Relacje naocznych swiadkw, zaprawione dawka absurdu i
niedorzecznosci, nieodmiennie dzialaly na mnie tak, jak palaca i zbyt ostra przyprawa dziala na
podniebienie. Duchy bezczelnie przechadzaly sie po wyspie, i to nie tylko duchy zmarlych
Hawajczykw. Takze i pomniejsi bogowie chadzali sobie tu i wdzie. Podobno bogini
wulkanw, Pele, odwiedzala tubylcw we dnie i w nocy pod postacia dziwacznej, starej kobiety,
ktrej nigdy przedtem nie widziano w tych stronach. Prosila o tyton. Dawano jej go natychmiast,
nie stawiajac zbednych pytan. Opowiadano tez historie o cudownych uzdrowieniach dokonanych
za pomoca magii, o magicznym zabijaniu ludzi ponoszacych wine za krzywdy bliznich i o tym,
co bylo dla mnie najdziwniejsze, a mianowicie o stosowaniu magii do badania przyszlosci
poszczeglnych ludzi i do jej zmiany na lepsze, jesli okazywalo sie, ze bedzie niekorzystna. Ta
ostatnia praktyka miala swoja hawajska nazwe, ale dla mnie okreslono ja jako átworzenie
korzystnych okolicznosciÑ. Przeszedlem w mlodosci twarda, racjonalna szkole i sklonny bylem
patrzec raczej podejrzliwie na wszystko, co tracilo zabobonem. Utwierdzilem sie w takiej
postawie, wypozyczajac z biblioteki w Honolulu kilka ksiazek zawierajacych cala dotychczasowa
wiedze o kahunach. Z wszystkich relacji - prawie w calosci napisanych przez misjonarzy, ktrzy
przybyli na Hawaje przed stu laty - wynikalo jedno: kahuni to banda lotrw, zerujacych na
przesadnych tubylcach. Jeszcze przed przyjazdem misjonarzy na Hawaje w 1820 roku na osmiu
wyspach znajdowaly sie wielkie kamienne platformy z groteskowymi drewnianymi figurami i
kamiennymi oltarzami, na ktrych niegdys skladano ofiary nawet z ludzi. Kazda swiatynia i
kazdy rejon posiadaly swojego bozka. Wodzowie poszczeglnych plemion mieli nawet swoich
osobistych bozkw, a slynny zdobywca calego kraju, Kamehameha I, mial wlasnego boga wojny
o odrazajacej twarzy, z wytrzeszczonymi slepiami i zebami rekina. W poblizu szkoly, gdzie
mialem pracowac jako nauczyciel, stala dawniej potezna swiatynia. Kazdego roku kaplani
wyruszali z niej z procesja, obnoszac bozkw po okolicy i zbierajac datki. Jedna z osobliwych
cech kultu bozkw byla zadziwiajaco duza ilosc przedmiotw tabu ustanowionych przez
kahunw. Niczego nieomal nie mozna bylo zrobic bez podniesienia tabu w gre i bez zezwolenia
kaplanw. W sytuacji, kiedy kler mial poparcie wodzw plemiennych, zycie zwyklego
smiertelnika bylo niezmiernie trudne. Wplywy duchowienstwa staly sie tak potezne, a naduzycia
tak razace, ze na rok przed przybyciem misjonarzy naczelny kahuna, Hewahewa, poprosil stara
krlowa i mlodego panujacego ksiecia o pozwolenie zniszczenia wszystkich bozkw, polamanie,
co do jednego, przedmiotw tabu i zakazanie kahunom wszelkich praktyk. Pozwolenie takie
otrzymal i wszyscy kahuni dobrowolnie przylaczyli sie do palenia bozkw, ktre - jak od dawna
wiedzieli - byly tylko z drewna i pir. Ksiazki o kahunach byly dla mnie fascynujaca lektura.
Pozwolily mi zorientowac sie, ze najwyzszy kaplan, Hewahewa, byl czlowiekiem bardzo
inteligentnym. Dysponowal potezna energia psychiczna i umiejetnoscia spogladania w
przyszlosc. To pozwolilo mu zostac doradca Kamehamehy I podczas kampanii wojennej,
trwajacej przez dlugie lata i zakonczonej zwyciestwem nad pozostalymi wodzami. Wyspy zostaly
zjednoczone pod jednym panowaniem. Hewahewa byl doskonalym przykladem typowego
Hawajczyka z wyzszych sfer, potrafiacego z latwoscia przyswajac nowe idee i wprowadzac je w
zycie. Srodowisko, do ktrego nalezal, zadziwilo swiat, gdy - porzuciwszy krtkie majteczki
lokalnej spolecznosci - przywdzialo strojna szate nowoczesnej cywilizacji, i to w czasie krtszym
niz jedno pokolenie. Hewahewa w ciagu niespelna pieciu lat zmienil swe tubylcze obyczaje i
miejscowy sposb myslenia na rozumowanie wlasciwe ludziom bialym. Ale w tym wszystkim
popelnil jeden powazny blad. Kiedy konserwatywny, sedziwy Kamehameha zmarl, Hewahewa
popatrzyl w przyszlosc, a to, co ujrzal, napelnilo go zdumieniem. Zobaczyl bowiem bialych
ludzi, jak wraz z zonami przybywaja na Hawaje, by wpajac tubylcom wiedze o swoim Bogu.
Ujrzal tez miejsce na plazy, na jednej z osmiu wysp, gdzie mieli wyladowac, aby spotkac sie z
rodzina krlewska. Dla najwyzszego kaplana byla to niezwykle wazna wiadomosc. Z pewnoscia
nieraz rozmawial z bialymi zeglarzami, przebywajacymi od dawna na wyspach, i dowiedzial sie
od nich, ze biali kaplani oddaja czesc Jezusowi, ktry uczy ich dokonywac cudw, a nawet
wskrzeszac zmarlych. Sam tez zmartwychwstal po trzech dniach. Bez watpienia opowiesci te
byly bogato okraszone barwnymi szczeglami, by wywarly na Hawajczyku wieksze wrazenie.
Hewahewa, przekonany, ze biali posiadaja najwyzszej klasy drogi, bron, statki i maszyny,
doszedl do wniosku, iz dysponuja takze najwyzsza forma magii. Przeczuwajac
niebezpieczenstwo, jakie zawisnie nad swiatynia kahunaizmu na wyspach, niezwlocznie
postanowil oczyscic scene przed przybyciem bialych kahunw. Kazal zrwnac z ziemia
wszystkie swiatynie. Pozostaly juz po nich tylko ruiny, kiedy w pazdzierniku 1820 roku,
dokladnie w tym samym miejscu, na tej samej plazy, ktra Hewahewa wskazal wczesniej swym
przyjaciolom i krlewskiej rodzinie, wyladowali misjonarze z Nowej Anglii. Hewahewa spotkal
sie z nimi na wybrzezu i wyglosil piekna wierszowana mowe powitalna, ktra ulozyl specjalnie
na ich czesc. W mowie tej w bardzo zawoalowany sposb napomknal o rodzimej magii, dodajac,
ze on sam rwniez jest magiem o nie byle jakich zdolnosciach, po czym jeszcze raz przywital
nowych kaplanw i ich ábogw z dalekich i wysokich stronÑ. Po zlozeniu oficjalnych wizyt u
rodziny krlewskiej misjonarzy rozeslano na poszczeglne wyspy, by tam rozpoczeli swoja
dzialalnosc. Hewahewa postanowil przylaczyc sie do grupy, ktra wyslano do pracy w Honolulu.
Od razu znalazl sie jednak w trudnej sytuacji, poniewaz, jak wkrtce sie okazalo, biali kahuni nie
znali zadnej magii. Byli tak samo bezradni jak spalone drewniane bozki. Slepi, slabi i chromi
liczac na pomoc, przybywali przed ich oblicze i odchodzili z niczym. Czegos tu brakowalo.
Miejscowi kahuni potrafili zdzialac o wiele wiecej przy pomocy swych bozkw, a nawet i bez
nich. Po jakims czasie okazalo sie, ze nowi kaplani potrzebuja swiatyn. Hewahewa i jego ludzie,
pelni nadziei, zabrali sie do pracy przy budowie kosciola. Byla to olbrzymia budowla, ukladana z
ciosanego kamienia i uplynelo wiele czasu, zanim zostala ukonczona. Kiedy jednak w koncu ja
wzniesiono i poswiecono, okazalo sie, ze misjonarze nadal nie umieja uzdrawiac chorych, nie
mwiac juz o wskrzeszaniu zmarlych, czego od nich oczekiwano. Hewahewa przynosil kaplanom
pozywienie i serdecznie sie z nimi zaprzyjaznil. Poczatkowo nieraz wspominali o nim w swoich
listach i pismach. Ale wkrtce po ukonczeniu budowy kosciola w Waiohinu, jego imie zniknelo
ze stron raportw misyjnych. Nalegano, by przystapil do Kosciola chrzescijanskiego i zmienil
wiare. Odmawial i, jak mozemy sie domyslac, powrcil do magii, ktra znal. Polecil swym
przyjaciolom kahunom, by pozostali wierni dawnym zwyczajom i praktykom leczniczym. Po
kilku latach wodzowie plemienni przyjeli od chrzescijan spiewanie hymnw, czytanie, pisanie i
wszystko to, co szybko pozwolilo im wkroczyc na droge narodw cywilizowanych. Wwczas
misjonarze wyjeli kahunw spod prawa. Pozostawali wiec poza prawem, ale poniewaz zaden
hawajski policjant czy urzednik bedacy przy zdrowych zmyslach, nie osmielilby sie zaaresztowac
kahuny wiedzac, ze ten posiada tajemna sile, magia rozwijala sie dalej - za plecami bialych.
Tymczasem budowano nowe szkoly i Hawajczycy w niewiarygodnie szybko przyswajali sobie
wszelkie atrybuty cywilizacji: brali udzial w coniedzielnych mszach, spiewali i modlili sie jak
najglosniej, a w poniedzialki chodzili do diakona (ktry przypuszczalnie w pozostale dni byl
kahuna), by ich uzdrowil lub zmienil im przyszlosc, jesli akurat znajdowali sie w centrum
nieszczesliwego biegu wydarzen. W odludnych zakatkach wysp kahuni otwarcie uprawiali swa
sztuke. W poblizu wulkanu kilku z nich nadal skladalo rytualne ofiary bogini Pele. Niektrzy
sluzyli turystom za przewodnikw i zadziwiali ich pewna sztuka magiczna, o ktrej szczeglowo
opowiem pzniej. Powrcmy do mojej historii. Przeczytalem wszystkie wypozyczone ksiazki i
zgodzilem sie z ich autorami, ze kahuni nie znaja zadnej prawdziwej magii. Ponownie wiec z
satysfakcja stwierdzilem, ze wszystkie opowiesci, jakie slyszalem, sa tylko wytworem
wyobrazni. W nastepnym tygodniu zostalem przedstawiony mlodemu Hawajczykowi. Po
ukonczeniu nauki w szkole postanowil on wykazac sie swoja wysoka wiedza i zlamac miejscowy
przesad zabraniajacy wchodzenia do pewnej opuszczonej, rozsypujacej sie swiatyni, by tym
samym jej nie skalac. Ta demonstracja przybrala nieoczekiwany obrt. Poczul nagle, ze jego nogi
staly sie bezwladne. Kiedy z najwiekszym trudem wyczolgal sie ze swiatyni, przyjaciele zaniesli
go do domu. Lekarz z plantacji nie potrafil mu pomc, dopiero wezwany kahuna zdolal go
uzdrowic. Nie wierzylem w te opowiesc, ale tez nie mialem mozliwosci, by poznac prawde.
Pytalem niektrych starszych bialych z sasiedztwa, co mysla o kahunach, ale oni niezmiennie
radzili mi, bym nie wtykal nosa w te sprawy. Pytalem tez wyksztalconych Hawajczykw, ale
zbywali mnie niczym. Po prostu nie odpowiadali. Albo tylko smiali sie z moich pytan, albo w
ogle je ignorowali. Taka sytuacja trwala przez caly rok, a potem jeszcze przez dwa kolejne lata.
Co roku zmienialem szkole. Za kazdym razem trafialem w jakis odlegly zakatek wyspy, gdzie
zycie tubylcw toczylo sie wartkim nurtem podziemnym. W trzecim roku mego pobytu na
Hawajach znalazlem sie wsrd niewielkiej, zywotnej spolecznosci drobnych plantatorw kawy i
rybakw osiadlych na wzgrzach wzdluz wybrzeza. Wkrtce dowiedzialem sie, ze urocza,
starsza dama, mieszkajaca w tym samym wiejskim hoteliku co ja, byla misjonarka i co niedziela
wyglaszala kazania do najwiekszego w tej okolicy zgromadzenia Hawajczykw. Pzniej
powiedziano mi, ze nie byla ona zwiazana z kosciolami misyjnymi ani z zadnymi innymi
organizacjami religijnymi. Dzialala na wlasna reke. Byla bardzo przewrazliwiona na punkcie
swej pracy misyjnej i latwo wpadala w gniew. Z czasem dowiedzialem sie, ze byla crka
czlowieka, ktry kiedys chcial wyprbowac skutecznosc swych modlitw chrzescijanskich
przeciwko magii miejscowego kahuny. Ten ostatni przyjal wyzwanie i przysiagl, ze wymodli
smierc dla calej kongregacji Hawajczykw, dla kazdego jej czlonka z osobna, aby w ten sposb
udowodnic, ze jego wierzenia sa bardziej skuteczne i blizsze prawdy niz zabobony
chrzescijanskie. Przegladalem nawet pamietnik owego zarliwego, lecz nierozwaznego
chrzescijanina. Notowal w nim smierc kolejnych czlonkw zgromadzenia, a potem nagla
ucieczke tych, ktrzy pozostali przy zyciu. W pamietniku widnialo kilka nie zapisanych stron i
byla luka w datach. Crka misjonarza wyjasnila mi, ze zdesperowany ojciec opuscil swa parafie,
nauczyl sie stosowania magii w modlitwie smierci i potajemnie odmwil te modlitwe przeciwko
owemu kahunie. Kahuna nie spodziewal sie, ze zostanie zaatakowany wlasna bronia, nie podjal
wiec zadnych srodkw ostroznosci. Zmarl po trzech dniach. Pozostali przy zyciu czlonkowie
zgromadzenia powrcili na lono Kosciola... pamietnik z radoscia odnotowywal ich powrt.
Misjonarz jednak zmienil sie od tego czasu. Poszedl na najblizsze tajne posiedzenie organizacji
misyjnej w Honolulu i wyglosil tam slowa lub popelnil czyny, o ktrych milcza wszystkie
dostepne relacje. Mozliwe, ze tylko odpowiadal na zarzuty atakujacych go misjonarzy. W
kazdym razie poprzysiagl, ze nigdy juz nie zjawi sie na konklawe, i slowa dotrzymal. Ale
Hawajczycy zrozumieli, co sie stalo. Hawajska ksiezniczka ofiarowala mu pas ziemi, szeroki na
pl mili i ciagnacy sie od fal przybrzeznych az do grskich szczytw. Tutaj, na plazy, gdzie przed
prawie piecdziesieciu laty wyladowal i zostal zabity kapitan Cook, tkwily ruiny jednej z
najpiekniejszych na tym ladzie swiatyn. Ze swiatyni tej co roku wyruszala procesja z figurkami
bozkw. Procesja kroczyla droga, ktra do dzisiejszego dnia zwana jest áSciezka BogwÑ. Dalej
od wybrzeza, ale w tej samej okolicy, stal maly koscilek z odlamkw raf koralowych,
zbudowany rekami tubylcw. Tutaj crka misjonarza miala ponoc wyglaszac kazania
szescdziesiat lat pzniej. Na poczatku czwartego roku mojego pobytu na wyspach
przeprowadzilem sie do Honolulu. Kiedy juz osiedlilem sie tam na dobre, znalazlem troche
czasu, by zwiedzic muzeum biskupie (Bishop Museum), slynna instytucje ufundowana przez
hawajska rodzine krlewska i przeznaczajaca czesc swych dochodw na utrzymanie szkoly dla
dzieci pochodzenia hawajskiego. Powodem mojej wizyty byla prba odnalezienia kogos, kto
mglby udzielic mi rzetelnych informacji o kahunach. Sprawa ta dreczyla mnie tak bardzo, ze
stalo sie to juz wrecz nie do zniesienia. Odczuwalem zlosc i za wszelka cene pragnalem znalezc
rozwiazanie, ostateczne i rozstrzygajace. Slyszalem, ze kurator muzeum wiele lat swego zycia
poswiecil badaniom spraw hawajskich, mialem wiec nadzieje, ze uslysze od niego prawde,
podana w chlodnej, naukowej i rzeczowej formie. Przy wejsciu poznalem czarujaca Hawajke,
pania Webb. Opowiedzialem jej szczerze o celu mojej wizyty. Przez chwile z uwaga wpatrywala
sie we mnie, po czym powiedziala: áNajlepiej prosze pjsc na gre do doktora Brighama. Jest w
swym biurze pietro wyzejÑ. Doktor Brigham odwrcil sie od biurka, gdzie badal przez lupe jakis
preparat botaniczny. Spojrzal na mnie przyjaznie niebieskimi oczyma. Byl wielkim naukowcem,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin