padre PIO.doc

(152 KB) Pobierz

Bartosz Och

V rok WSD

w Legnicy

 

ŻYCIE SAKRAMENTALNE św. o. Pio

 

              W swojej pracy skupię się na tym, w jaki sposób życie sakramentalne o. Pio miały wpływ na życie religijne osób, które się z nim spotykały.

 

ŻYCIORYS

 

Ojciec Pio (Francesco Forgione) przyszedł na świat w miasteczku Pietrolcinie, w południowych Włoszech, w miesiącu rozkwitania kwiatów, 25 maja 1887 r. Był piątym spośród ośmiorga dzieci:

Peppy (matka)        Grazio Forgione (ojciec)                                          

Jego mama Peppa wyznała, że był niepodobny do innych chłopców: ,,Nigdy nie był niegrzeczny, czy źle się zachowywał''. Od wieku pięciu lat miewał wizje Nieba i był przedmiotem prześladowań przez szatana; w widzeniach rozmawiał z Panem Jezusem, Jego Matką, oraz ze swoim Aniołem Stróżem, lecz niestety te doświadczenia Nieba przeplatane były obecnością piekła i szatana. W 1903 r., wskutek umartwień i słabego zdrowia, bliski był śmierci. Lekarze stwierdzając wyczerpanie organizmu pewni byli, że wkrótce umrze. Słaby, lecz silny siłą ducha, przyjął wtedy franciszkański habit Kapucynów, rozpoczynając życie zakonne i nowicjat a wraz z nim intensywne życie nauki, modlitwy, ubóstwa i pokuty. W 1909 r., na skutek choroby znalazł się znów w Pietrolcinie, przy boku matki. Rozpoczynał się wtedy jeszcze jeden intensywny etap jego niezwykłego życia, pełen mistycznych cierpień, niewidocznych stygmatów, i straszliwej walki z szatanami usiłującymi go zniszczyć. ,,Wszystko stało się tutaj'' mówił potem, cała jego przyszłość została tu przygotowana. Jedenastego stycznia 1910 r. otrzymał święcenia kapłańskie w katedrze Benevento. W roku 1916 znajdujemy księdza Pio w kościele w San Giovanni Rotondo, z jego zabytkową i mistyczną kalwarią Gargano, w miejscu które wkrótce miało się stać jego Jerozolimą, i gdzie wkrótce zaczął być znany wśród miejscowej ludności jako ,,świątobliwy ojczulek''. Tutaj stał się ,,ofiarą miłości'', na przebłaganie za grzechy, jako odkupieńcza ofiara i odnowiciel duchowy tłumów które licznie ściągały aby oddać cześć krwawiącym ranom na jego dłoniach i stopach. Stygmaty otrzymał 20 września 1918 r. gdy modlił się przed krzyżem umieszczonym na chórze starego kościółka, z rąk niezwykłej postaci podobnej do anioła. Rany stygmatów pozostały otwarte i krwawiące przez pięćdziesiąt lat. Był to jeden z powodów dla których przez lata ściągali do San Giovanni Rotondo lekarze, naukowcy, dziennikarze i zwyczajni ludzie, chcąc zobaczyć ,,świątobliwego braciszka''.

Zwykle budził się wczesnym rankiem (a właściwie jeszcze w nocy), aby przygotować się do Mszy Świętej. Każdego ranka o godzinie 4-tej zawsze setki a czasem nawet tysiące wiernych czekały już na otwarcie drzwi kościoła. Po Mszy Świętej większość czasu poświęcał modlitwie i słuchaniu spowiedzi. Zmarł 23 września 1968 roku, po pięćdziesięciu latach od otrzymania stygmatów, zamykając upragnioną misję swego serca: prawdziwego krzyża i prawdziwego ukrzyżowania. W liście datowanym 22 października 1918 r, ojciec Pio tak opowiedział o swoim doświadczeniu krzyża: ,, ...Cóż mogę powiedzieć ci o moim ukrzyżowaniu? Mój Boże! Co za wstyd i co za upokorzenie odczuwam, gdy próbuję opowiedzieć komuś, co uczyniłeś mi, twemu nędznemu stworzeniu! Stało się to rankiem 20-go (września) byłem na chórze, po odprawieniu Mszy Świętej, gdy niespodziewanie ogarnął mnie błogi spokój podobny do miłego snu. Wszystkie zmysły mojej duszy, wewnętrzne i zewnętrzne, znajdowały się w stanie niewypowiedzianego spokoju. Wewnątrz mnie i wokół panowała głęboka cisza, przejął mnie pokój i potem w mgnieniu oka odczułem nagle całkowite opuszczenie wraz z kompletnym oderwaniem się od wszystkiego. Gdy to się działo zobaczyłem tajemniczą postać, podobną do tej, którą już widziałem 5-tego sierpnia, jedyna różnica była w tym, że z Jego rąk, nóg, i z boku kapała krew. Ten widok przestraszył mnie: tego, co czułem w tym momencie nie da się opisać. Myślałem, że umrę i umarłbym gdyby Pan nie interweniował i nie podtrzymał mego serca, które omalże nie rozsadziło mi piersi. Zjawisko zniknęło a ja zdałem sobie sprawę, że moje ręce, stopy, i bok były przebite i sączyły krew. Możesz wyobrazić sobie mękę, jaką odczuwałem wówczas i jaką niemalże odczuwam każdego dnia. Rana serca nieprzerwanie krwawi, zwłaszcza od czwartku wieczór do soboty. Mój Boże, umieram z bólu, męki i wstydu, jaki odczuwam w głębi duszy. Boję się, że wykrwawię się na śmierć! Mam nadzieję, że Bóg słyszy moje jęki i odwróci tę rzecz ode mnie.''

 

Sakrament Pokuty w życiu Ojca Pio i jego penitentów




Ojciec święty w dniu beatyfikacji Ojca Pio powiedział:

Jeśli Opatrzność zrządziła, aby Ojciec Pio działał nie opuszczając nigdy swojego klasztoru, jak gdyby zakorzeniony u stóp krzyża, to fakt ten nie jest bez znaczenia. Pewnego dnia, w chwili szczególnie bolesnych doświadczeń, Boski Nauczyciel pocieszał go mówiąc, że pod krzyżem uczysz się kochać. Tak, krzyż Chrystusa jest znakomitą szkolą miłości; więcej - jest samym źródłem miłości. Miłość tego wiernego ucznia, oczyszczona przez cierpienie, przyciągała serca do Chrystusa i do Jego trudnej Ewangelii zbawienia (2.05.1999).

Sprawowanie Sakramentu Pojednania w życiu każdego kapłana jest zadaniem. W życiu wielu kapłanów staje się z woli Chrystusa - charyzmatem, szczególnym znakiem ich wybrania, by być dla człowieka znakiem miłosierdzia Bożego.

Charyzmatem jednania ludzi z Bogiem obdarzeni zostają ci kapłani, którzy zawierzając Bogu, mają świadomość, że dar, który wspomaga ludzi w jednaniu z Bogiem danym jest równocześnie i im, i tym, których Bóg przyprowadza przed nich, by otrzymali od Chrystusa dar miłosierdzia - darowanie grzechów przez nich popełnionych, gdy potrafią te grzechy dostrzec, uznać, wyznać i naprawić.

 Życie kapłańskie O. Pio koncentrowało się wokół ołtarza i w konfesjonale.  Jest to jedna z najbardziej odpowiedzialnych funkcji: oto człowiek, sam potrzebujący miłosierdzia i przebaczenia, wchodzi w istotę Chrystusowego posłannictwa; jednania człowieka z Bogiem rozdzielając owoce odkupienia.  Jeszcze w okresie pobytu w Foggii (1916 r.) O. Pio był określany, jako kapłan, który spowiada, „ jako spowiednik". A gdy został przeniesiony do San Giovanni Rotondo, przez 52 lata swego kapłańskiego życia spełniał to posługiwanie z oddaniem od rana do wieczora.

 Spowiednik, jeśli chce być dobrym pasterzem i owocnie przepowiadać grzesznikom dobrą nowinę przebaczenia i pokoju, musi - dla dobra własnych owiec - oddać się cierpieniu i śmierci, dopełniając w swoim ciele tego, czego brakuje Męce Chrystusa. O. Pio, który miał poczucie Chrystusa, zrozumiał to wszystko. Oto, dlaczego - począwszy od pierwszych miesięcy swego kapłańskiego życia - oddał się Panu, jako ofiara, ze wspaniałomyślnym i godnym podziwu poświęceniem.

Na mocy tej ofiary, dusza O. Pio tak była rozpalona Bożą miłością, że przychodzenie z pomocą potrzebującemu bliźniemu stało się dlań gorączkowym pragnieniem i po tysiąckroć oddałby życie, aby choć jeszcze jedna dusza oddała Bogu chwałę.

To właśnie pozwala zrozumieć jego gorliwość w posłudze w konfesjonale. Wszystkie poranne godziny przeznacza na słuchanie spowiedzi, nie ma wolnej minuty, nie odmawia nikomu, cały czas poświęca wyrywaniu dusz z sideł szatana; pracuje po dziewiętnaście godzin na dzień, znosząc trud przerastający jego siły; tak wielka jest wykonywana przez niego bez przerwy praca, że nie może zająć się niczym innym. Tak przez pół wieku.

(o. Gerardo Di Flumeri, Kapłańska posługa o. Pio z Pietrelciny)

O. Pio ma świadomość swojej misji i posłannictwa. Tak pisze w jednym z licznych listów:

Ty, Panie, ukryłeś mnie przed oczyma wszystkich, a największą misję, która w Twoim planie była od początku, powierzyłeś teraz mnie, Twojemu synowi; misja, która jest znana Tobie samemu i tylko mnie. Mój Boże, jak odpowiedziałem na to zadanie? [...]. Jeszcze raz, o Panie, potwierdź swoją łaską to, co mi powierzyłeś i nie dozwól, by ktokolwiek się za­tracił opuszczając Twoją owczarnię! O Boże, Boże, nie doz­wól, by uległo zatracie Twoje dziedzictwo! Niech w moim sercu coraz mocniej rozbrzmiewa i dokonuje się dzieło przez Ciebie rozpoczęte. W swoim wnętrzu słyszę stale głos, który mi powtarza: uświęcaj się i poświęcaj się!.

(Padre Pio da Pietrelcina, Epistolario, t. 3, San Giovanni Rotondo 1977, s. 1009-1010.)

 W ciągu trzech pierwszych lat kapłaństwa bodaj 18 razy prosił prowincjała, by udzielił mu pozwolenia na spowiadanie wiernych. Gdy to pozwolenie otrzymał, konfesjonał stał się dla niego jakby drugim mieszkaniem.  Chciał być do dyspozycji wszystkich grzeszników, by uwalniać ich z sideł szatana, z kajdan grzechu. Oczekując na penitentów, modlił się za nich. Grzesznicy to jedna wielka intencja dla jego ofiar, cierpień i modlitw.  Coraz większy napływ wiernych do spowiedzi domagał się pewnego uporządkowania Jak już wspomniano, O. Pio spowiadał kobiety w kościele, w konfesjonale ustawionym po lewej stronie świątyni, a mężczyzn w zakrystii. W pierwszych latach pobytu w San Giovanni Rotondo O. Pio spowiadał od wczesnych godzin rannych, następnie odprawiał Mszę św., a po dziękczynieniu oddawał się ponownie tej sakramentalnej posłudze. Po południu był znowu do dyspozycji wszystkich. Później, dla porządku, wierni zapisywali się do spowiedzi u O. Pio i otrzymywali specjalny bilet. Dotyczyło To wszystkich: świeckich i duchownych, pochodzących z Włoch i z zagranicy. Bywały takie okresy, jak wspomina o. Paulin z Cascalenda, że zapisani czekali nawet 15 dni. Ponieważ nie było odpowiednich hoteli, więc obozowano pod klasztorem. Było to oczywiście możliwe w miesiącach letnich. Penitenci byli jednak z tego zadowoleni. Najważniejszą sprawą było dostanie się do o. Pio. Z relacji z lat 1938-1939 wiadomo, że w ciągu dwóch miesięcy ze spowiedzi u O. Pio korzystało około 1500-2000 osób.  Z czasem liczba ta rosła. Na przykład w 1943 r. ilość osób wyspowiadanych w ciągu dwóch miesięcy wyniosła aż 3000.

Charyzmaty, którymi obdarzony został O. Pio w sposób szczególny postrzegane były w sprawowanym przez niego sakramencie pojednania:

Wielkiej grzesznicy, która upadła mu do nóg, wymienia wszystkie jej grzechy, za wyjątkiem jednego. Po chwili wielkiej walki kobieta wyznaje ten grzech. Tutaj na ciebie czekałem, córko moja wykrzyknął cały uradowany teraz mogę ci dać rozgrzeszenie. (M.Winowska, Il vero volto di Padre Pio, Roma 1983, s. 40.).

Pewien klęczący przy konfesjonale penitent nie był w stanie dojrzeć grzechów. Widział je w całości, jak klejące się błoto, ale nie jak w czasie nocy, pojedynczo.

Ojciec czeka, a później z wielką łagodnością mówi mi: Odwagi, mój synu! Czyż nie powiedziałeś mi wszystkiego podczas Mszy świętej? No już!. I Ojciec wyliczył wszystkie moje grzechy. Rozumiecie? Wszystkie! Te, których nikt nie znał. Te, o których ja sam zapomniałem. Nie musiałem zrobić nic innego, jak tylko powiedzieć: Tak. A potem dał mi rozgrzeszenie.

(A. del Fante, Per la storia e fatti nuovi: Padre Pio da Pietrelcina, il primo sacerdote stigmatizzato, San Giovanni Rotondo 1969, s. 262.).

Charyzmaty, którymi obdarzony został O. Pio, dane były dla posługi wiernych. Ci wszyscy, którym O. Pio wyprosił zdrowie, starali się wdzięczność swoja wobec Boga wyrazić korzystając z Sakramentu Pojednania u O. Pio. Można powiedzieć, że obdarowanie przez Boga charyzmatami osoby O. Pio, naszego współbrata (kapucyna), było darem dla Kościoła i dla wspólnoty wierzących. A szczególny charyzmat - Stygmaty (znaki męki Chrystusa - stale przez 50 lat krwawiące rany w boku na dłoniach i stopach), były zewnętrznym znakiem, że kapłan, to alter Christus - Chrystus objawiający się człowiekowi w kapłańskiej posłudze Słowa, sprawowaniu Eucharystii, Pojednania i innych sakramentów.

W ciągu dnia spowiedź była głównym zajęciem Ojca Pio. Wykonywał on swoją pracę spoglądając we wnętrze penitentów. Okłamywanie Ojca Pio podczas spowiedzi było niemożliwe. Zaglądał on w ludzkie serca. Często, kiedy grzesznicy byli nieśmiali, Ojciec Pio sam wymieniał ich grzechy podczas spowiedzi.

Ojciec Pio zapraszał wszystkich wierzących do spowiedzi przynajmniej raz na tydzień. Mówił on: "Nawet, jeśli pokój był zamknięty, po pływie tygodnia konieczne jest jego odkurzenie."

W sakramencie spowiedzi Ojciec Pio był bardzo wymagający. Nie znosił ludzi, którzy przychodzili do niego jedynie z ciekawości.

Jeden z zakonników opowiadał: "Pewnego dnia Ojciec Pio nie dał rozgrzeszenia penitentowi mówiąc mu: "Jeśli pójdziesz się wyspowiadać do innego kapłana, zabierz rozgrzeszenie, które otrzymasz i idź do piekła razem z nim". Uważał On, że sakrament pokuty jest bezczeszczony przez ludzi, którzy nie chcą zmienić swojego życia. Pozostają oni winni przed Bogiem.

Pewnego dnia mężczyzna przyszedł do spowiedzi do Ojca Pio w St. Giovanni Rotondo. Było to pomiędzy 1954 i 1955 rokiem. Kiedy skończył wyznanie swoich grzechów Ojciec Pio powiedział: "Czy jest coś jeszcze? "Mężczyzna odpowiedział, "Nie Ojcze". Ojciec Pio powtórzył pytanie: "Czy jest coś jeszcze?" "Nie Ojcze". Po raz trzeci Ojciec Pio spytał go: "Czy jest coś jeszcze? Przy trzeciej negatywnej odpowiedzi eksplodował jak huragan. Z głosem Ducha Świętego Ojciec Pio ryknął: "Odejdź! Odejdź! Jesteś niereformowalny z powodu swoich grzechów!".Mężczyzna wpadł w osłupienie również ze wstydu, ponieważ miał przed sobą bardzo wielu ludzi. Próbował coś odpowiedzieć, lecz Ojciec Pio odrzekł: "Bądź cicho, gawędziarzu, dosyć się nagadałeś, teraz ja chcę mówić. Czy to prawda, że chodzisz na dyskoteki?" - "Tak Ojcze" - "Czy wiesz, że taniec jest zaproszeniem do grzechu?"Mężczyzna był zaskoczony, nie wiedział czy powiedzieć, że ma kartę członkowską dyskoteki w swoim portfelu. Obiecał nie popełniać grzechów i po tym dopiero otrzymał rozgrzeszenie.

Kłamstwa

Pewnego dnia, mężczyzna wyznał Ojcu Pio. "Ojcze, mówiłem kłamstwa, kiedy byłem w towarzystwie moich przyjaciół. Zrobiłem to, aby wszystkich rozbawić". Ojciec Pio powiedział: "Ach tak! Czy ty chcesz iść do piekła z powodu żartów?"

Plotkarstwo

Kiedy człowiek mówi źle o swoim przyjacielu, niszczy reputację i honor bliźniego, który ma prawo cieszyć się uznaniem.

Pewnego dnia Ojciec Pio powiedział do penitenta:, „Jeśli plotkujesz na temat innego człowieka to znaczy, że usuwasz tą osobę ze swojego serca. Lecz uświadom sobie, że gdy usuwasz tą osobę ze swego serca, razem z tą osobą z twojego serca usuwany jest również Jezus." Pewnego razu, Ojciec Pio był poproszony, aby poświęcić dom. Lecz kiedy podszedł do progu kuchni, powiedział "tam są węże, nie chcę tam wchodzić". A następne powiedział do księdza, który często chodził jadać do tego domu: nie wchodź do tego domu, ponieważ oni mówią brzydkie rzeczy na temat swoich bliźnich.

 

Przekleństwa (BLUŹNIERSTWA)

Mężczyzna ten był rodowitym mieszkańcem regionu Włoch zwanego Marche. Pewnego razu, wraz ze swoimi przyjaciółmi, wyjechał ze swojej wsi ciężarówką. Mieli oni dostarczyć meble do miejsca znajdującego się niedaleko St. Giovanni Rotondo. Podczas gdy pokonywali ostatnie wzniesienie, dzielące ich od miejsca przeznaczenia, ciężarówka zepsuła się i zatrzymała. Próbowali uruchomić silnik, lecz ich wysiłki nie przynosiły efektów.

W pewnym momencie kierowca stracił cierpliwość i zaczął w wielkiej złości przeklinać. Dzień później dwóch mężczyzn poszło do St. Giovanni Rotondo gdzie jeden z nich miał siostrę. Dzięki pomocy siostry udało się im dostać do Ojca Pio do spowiedzi. Pierwszy mężczyzna przystąpił do spowiedzi, lecz Ojciec Pio odesłał go z niczym. Dotknęło to również kierowcę. Próbował on rozmawiać z Ojcem Pio: "Byłem zły." Lecz Ojciec Pio wrzasnął: "Łajdak! Przeklinałeś naszą Matkę! Co zrobiła ci Nasza Pani?" I odesłał go również z niczym. Demon jest blisko ludzi, którzy przeklinają.

W hotelu St. Giovanni Rotondo odpoczynek był niemożliwy, zarówno podczas dnia jak również i w nocy, z powodu opętanej dziewczynki, która wrzeszczała siejąc strach. Matka przyprowadzała ją każdego dnia do kościoła. Miała nadzieję, że Ojciec Pio uwolni jej dziecko od złego ducha. Również w kościele jej dziecko robiło wiele hałasu. Pewnego dnia, Ojciec Pio zakończył spowiadanie kobiet, przechodził przed dzieckiem, gdy ono przerażająco wyło. Było ono trzymane przez dwóch czy trzech mężczyzn. Święty, który był zirytowany całą tą wrzawą, uderzył nogą w kierunku dziecka a następnie dosięgnął głowy dziecka i powiedział: "Przestań! Wystarczy!" Dziecko opadło na podłogę jakby było śpiące. Ojciec Pio powiedział do lekarza, który był tam obecny, aby przyprowadził je do Michała Archanioła, na Górze Świętego Archanioła. Kiedy grupa wraz z dzieckiem osiągnęła cel przeznaczenia, weszli do groty, gdzie ukazywał się Michał Archanioł. Dziecko podźwignięto, lecz nikomu nie udało się przyprowadzić dziewczynki do ołtarza Archanioła. W trakcie wielkiego zamieszania, zakonnik wziął rękę dziecka i dotknął ołtarza. Wówczas dziewczynka opadła ponownie na ziemię z odczuciem ulgi. Po kilku minutach wstała i jak gdyby nic się nie stało zapytała swoją mamę: "Czy mogłabyś kupić mi lody?" Po tym zdarzeniu grupa ludzi powróciła do St. Giovanni Rotundo, aby poinformować oraz podziękować Ojcu Pio. Na co Ojciec Pio powiedział do jej matki: "Powiedz swojemu mężowi, aby więcej nie przeklinał, inaczej demon powróci."

Opuszczanie Eucharystii

Około 1950 roku młody doktor przyszedł wyspowiadać się do Ojca Pio. Wyznał swoje grzechy a następnie pozostał w milczeniu. Ojciec Pio zapytał młodego doktora czy ma jeszcze czegoś do powiedzenia, lecz doctor odpowiedział, że nie ma już nic do dodania. Wtedy Ojciec Pio powiedział do doktora: "Pomyśl czy w świąteczny dzień nie opuściłeś Mszy Świętej, ponieważ to jest grzech śmiertelny". Nagle doctor przypomniał sobie, że opuścił niedzielne spotkanie Mszy Świętej, kilka miesięcy wcześniej.

Magia

Ojciec Pio zabraniał wszelkiej magii, spirytyzmu i uprawiania złej magii. Pewna kobieta powiedziała: "Spowiadałam się u Ojciec Pio w listopadzie 1948. Wśród wielu innych spraw powiedziałam, że jesteśmy zaniepokojeni ciotką, która czyta czasopisma dotyczące magii w naszej rodzinie. Ojciec Pio nakazującym tonem powiedział: "Natychmiast wyrzuć te materiały."

Rozwód

W zjednoczonej i nieskalanej rodzinie, Ojciec Pio widział miejsce, gdzie wiara potrafi wzrastać. Mówił: "Rozwód jest paszportem do piekła".

Młoda kobieta, kończyła wyznawanie grzechów. Otrzymała rozgrzeszenie od Ojciec Pio, który powiedział: "Musisz pogrążyć się w ciszy modlitwy w ten sposób zachowasz swoje małżeństwo. Kobieta była zdziwiona, ponieważ ona nie miała żadnych problemów w małżeństwie. Jednak po długim czasie duże problemy pojawiły się w jej małżeństwie. Jednakże była przygotowana by stawić czoła tym problemom. Przezwyciężyła trudny okres i uniknęła zniszczenia małżeństwa postępując zgodnie z sugestią, którą otrzymała od Ojca Pio.

Aborcja

Pewnego dnia, Ojciec Pellegrino spytał Ojca Pio: "Ojcze, dziś rano odmówiłeś rozgrzeszenia kobiecie, która dopuściła się aborcji. Dlaczego jesteś taki rygorystyczny w przypadku tego złego, godnego pożałowania postępku? ". Ojciec Pio odpowiedział: "Dzień, w którym ludzie, zatroskani o ekonomiczny rozwój, z powodu cielesnych defektów lub z powodu poświęcenia się dobrom materialnym, zagubią się w horrorze aborcji, będzie najstraszniejszym dniem ludzkości. Aborcja jest nie tylko zabójstwem, lecz również samobójstwem. Czy tym ludziom, których my widzimy na krawędzi popełnienia dwóch zbrodni chcemy pokazać naszą wiarę? Czy chcemy ich bronić? "Dlaczego samobójstwo? " Spytał Ojciec Pellegrino. "Musisz zrozumieć to samobójstwo ludzkiej rasy, jeśli spojrzysz rozsądnym wzrokiem, będziesz mógł zobaczyć świat zaludniony starymi ludźmi i wyludniony z dzieci: wypalony jak pustynia.

Ku kapłaństwu:

Zdjęcie z ostatniej Eucharystii

Gdy zakończył się nowicjat, kandydaci do kapłaństwa w zgromadzeniu Braci Mniejszych Kapucynów musieli opanować program nauczania na poziomie gimnazjalnym („retoryka”), a później licealnym („filozofia”). 25 Stycznia 1904 Pio z Pietrelciny pożegnał przełożonego, mistrza nowicjatu oraz współbraci i z bratem Anastasiem da Roio i mistrzem prowincjalnym, Pio z Benewentu, wyjechał dla osiągnięcia niższego stopnia profesji zakonnej w Sant’Ella a Pianisi. Ojciec Tommaso niechętnie rozstał się z tym uczniem, ocenianym na ogół, jako „wzorowy i skrupulatny w przestrzeganiu wszystkiego nowicjusz”, a na dodatek „nienaganny w zachowaniu”, który rozlewał „wdzięki na wszystkich mających z nim coś wspólnego”. Do Sant’Elia obaj braciszkowie przybyli po południu tego samego dnia, „bosi i przemarznięci, brnąc przez wielką śnieżycę”. W nowej wspólnocie Brat Pio wzbudził u wszystkich „żywy podziw”. „ Zawsze zachowywał gotowość do umartwienia, skupiony i milczący”. Nie mogło się zdarzyć, żeby wypowiedział „choćby jedno zbędne słowo”. „ Było w nim coś, co go odróżniało od innych kleryków”. „Był bardzo miły, zawsze umiał się zdobyć na kilka ciepłych słów, a rad udzielał w sposób niezwykle delikatny”.  „Stawiano go za wzór, do czego podstawę dawała jego skromność, umartwienie i wielka pobożność”.

              Przyszłymi tego świadkami będą współbracia kapucyni: o. Raffaele, o. Damaso i o. Agatangelo, z którymi razem uczył się w gimnazjum. 18 stycznia, 1905 około godz. 23 ojciec Pio przebywał na chórze z bratem Anastasiem. Wtedy też po raz pierwszy zdarzyła mu się dziwna rzecz: w tej samej chwili znalazł się gdzieś „daleko, w jednym z domów ludzi dobrze urodzonych, gdzie umierał jakiś obcy mu człowiek, podczas gdy równocześnie rodziła mu się córka”. Ujrzał też Matkę Najświętszą, która mu powierzyła, „jak drogocenny kamień w surowym stanie, ową małą istotkę”. Był to pierwszy symptom fenomenu bilokacji. 27 stycznia 1907 złożył śluby wieczyste. Kontynuował naukę w Serracaprioli i w Montefusco. 19 grudnia następnego roku otrzymał w Benewencie z rąk mons. Benedetto Bonaziego święcenia mniejsze, a 21 grudnia został subdiakonem( święcenia udzielił mu arcybiskup Marcianpoli, Paolo Schinosi).

              W ciągu tylu lat był zawsze „dobry, pokorny, posłuszny, łagodny, pilny w nauce”. Posiadał „dar łez”, i przełożeni zwolnili go z obowiązku medytacji wspólnotowych, kierujących się jego stanem zdrowia. Był rzeczywiście „zawsze schorowany”, nękały go dziwne przypadłości, których nie można było nigdy dokładnie zdiagnozować i których nigdy do końca nie dało się uleczyć. Były to np. napady gorączki, potworne bóle, nieprawdopodobne pocenie się i kaszel, który wydawał się rozrywać klatkę piersiową.

              W 1909 brat Pio dostaje się z powrotem do Pietrelciny, dokąd odwiózł go o. Agostino z San Marco in Lamis. Ks. Giuseppe Orlando, miejscowy kapłan uczył go zagadnień związanych z teologią moralną, podczas gdy wielebny Tore, prałat, udzielał mu nauk z zakresu dogmatyki i liturgiki. Wystąpił do przełożonych z prośbą o zgodę na ofiarowanie siebie Panu...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin