Potter Alison - Czar Pacyfiku.pdf
(
525 KB
)
Pobierz
6959899 UNPDF
Alison Potter
CZAR PACYFIKU
1
— Stara legenda głosi, że dawno, dawno temu bóg
Olono wybrał Wyspy Hawajskie za ojczyznę. Cieszy
my się bardzo, że mogliśmy państwa tu przywieźć.
Wyspy rodzinne Olono są tak piękne, tak urocze, że
od pierwszej chwili wszyscy tutaj będą się czuć
wspaniale. Przepiękne dziewczyny tańczące hula po
witają państwa, zakładając każdemu pachnący wie
niec z kwiatów...
Słowa kapitana samolotu utkwiły Stefanii w pa
mięci. Spojrzała na zegarek. Czy naprawdę upłynęła
dopiero godzina od chwili, gdy odrzutowiec wylądo
wał w Honolulu? Czy to możliwe, że dopiero przed
kwadransem przybyła do hotelu „Waikiki", promie
niejąc szczęściem? Tylko po to, aby nagle odkryć, jak
bardzo zawiodła się na Bercie?
Nie, nie zamierzała się smucić. I przede wszystkim
nie chciała płakać. Ostatecznie nie po raz pierwszy
mężczyzna ją rozczarował. Ale tym razem bolało to
bardziej niż kiedykolwiek przedtem.
Ręce jej drżały, gdy podnosiła filiżankę z kawą.
Poczuła się nagle niezmiernie pusta. Zmęczona spo
glądała na turkusowoniebieskie morze. Tak bardzo
się cieszyła, że razem z Bertem wskoczą w białe,
uderzające o brzeg fale, będą pływać i szaleć w wo
dzie. A teraz?
Z niechęcią pokiwała głową nad swoim losem. Jak
mogła być tak ślepa? Ufna jak dziecko wierzyła
wszystkim jego słowom. Uśmiechnęła się gorzko, gdy
pomyślała o rozmowie w Tulsie. Czy rzeczywiście
minęło dopiero kilka dni? Stefanii wydawało się, że
od tamtego czasu upłynęła już wieczność.
— Uważam, że nie wypada, aby młoda dziewczyna
podróżowała po świecie sama ze swoim narzeczonym
— powiedziała ciotka Daisy z dezaprobatą.
— Nie, to naprawdę nie wypada. — Ciotka Rosa
zdecydowanie przyznała jej słuszność. — W każdym
razie za moich czasów nikt nie odważyłby się nawet
o tym pomyśleć.
Lilly, matka Stefanii, niestety, nie żyła. Była naj
starszą córką pewnego dziwaka, który jako imio
na dla swoich córek wybrał nazwy kwiatów, po
nieważ uważał, że szczególnie ładnie pasują one
do jego nazwiska Gardener*. Lilly była zawsze
najbardziej samowolna i pewna siebie ze wszys
tkich trzech sióstr. Dlatego Stefania miała pra
wie pewność, że matka o zbliżającej się podróży
myślałaby zupełnie inaczej niż jej siostry, owe sro
gie ciotki, które zaopiekowały się nią po śmierci
matki.
Ale Bert dobrze wiedział, w jaki sposób ująć
obydwie starsze damy. Spojrzał na nie promiennym
wzrokiem tak urzekająco, że Stefania była naprawdę
dumna z jego taktownego i szarmanckiego zachowa
nia.
Teatralnym gestem uniósł do góry rękę Stefanii
ozdobioną prześlicznym pierścionkiem zaręczyno
wym.
— Chyba zapominacie, że Stefania jest moją
narzeczoną, której jestem winien największy szacu
nek. Kto mógłby jej zapewnić lepszą opiekę niż ja?
Możecie mi spokojnie powierzyć waszą siostrzenicę.
I ciotki, po rozważeniu sprawy ze wszystkich
stron, pozbyły się wątpliwości. Jednakże na lotnisku
w Tulsie, krótko przed odlotem, ciotka Rosa wzięła
Stefanię raz jeszcze na stronę.
— Jego oczy nie podobają mi się — wyszeptała.
— Miej się na baczności! Gdyby nie zachowywał się
przyzwoicie, zatelegrafuj do mnie, to przyślę ci pienią
dze na powrót.
Stefania uśmiechnęła się, uważając ciotkę za osobę
przewrażliwioną i beznadziejnie staromodną. Dopie
ro dzisiaj przekonała się, jak wiele racji miała starsza
pani.
Jeszcze podróż z lotniska do hotelu była tak
piękna. Wszędzie palmy, kwitnące hibiscusy i bouga-
inville. I zapierające dech widoki na lśniący błękit
Pacyfiku.
Podniecona Stefania ścisnęła rękę Berta:
— Spójrz, na tę kobietę w
munmun
tam przed
nami. Coś takiego rzeczywiście jeszcze się tu nosi. Co
za kolory! Koniecznie muszę sobie także kupić taką
chustę.
Obserwował ją z uśmiechem.
— Moja mała Stefanio — wyszeptał z uczuciem.
— Spodoba ci się tutaj! Wyobraź sobie — my
obydwoje, całkiem sami przez dwa tygodnie w tym
raju. Będzie nam się wydawało, że to nasz miodowy
miesiąc.
— Nie, Bert, to nie będzie całkiem tak jak w mie
siącu miodowym. — Stefania oderwała wzrok od
przesuwającego się krajobrazu i popatrzyła na niego
poważnie. — Miesiąc miodowy będzie dopiero po
ślubie.
Być może powinna była zareagować ostrzej, ale
była w tak dobrym nastroju i taka szczęśliwa, że jego
aluzji nie wzięła zbyt poważnie.
Dopiero trochę później, w hotelu, otworzyły jej się
oczy, gdy mężczyzna z recepcji przed tymi wszystkimi
obcymi ludźmi powiedział, iż obsługa hotelu „Wai-
kiki" cieszy się mogąc powitać panią i pana Hopkins.
O mało nie zapadła się pod ziemię ze wstydu.
Zmieszana, nie rozumiejąc, o co chodzi, spojrzała na
niego.
— Czy to ma być głupi dowcip? Przecież nie
jesteśmy jeszcze mężem i żoną. Ślub odbędzie się
dopiero w przyszłym miesiącu.
Jedno spojrzenie w jego oczy powiedziało jej
wszystko. Jednakże Bert nie miał chęci tłumaczyć się
przed wszystkimi. Chwycił ją za ramię i odciągnął na
bok.
— Co to ma znaczyć? Chcesz mi tu przy wszyst
kich robić scenę, Stefanio? Tylko nie to! Wiedziałaś
przecież od samego początku, o co chodzi. Czy też
uroiłaś sobie, że zaprosiłbym cię w tę podróż i za-
Plik z chomika:
ewa.agata5
Inne pliki z tego folderu:
Diana Brzezińska - Wizjoner.pdf
(2255 KB)
Diana Brzezińska - Prokurator Gabriela Sawicka 6 - Nie oskarżysz mnie.pdf
(1648 KB)
Oliver Jill - Namiętny romans.pdf
(535 KB)
Adams Jessica - www.samotna pozna.pdf
(963 KB)
Jennifer Blake - Walc o północy.pdf
(1390 KB)
Inne foldery tego chomika:
§ erotyczne
® 2022 Nowe ebooki
® 2023 Nowe ebooki
† 2023 Harlequin
Anderson Evengeline
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin