Telewizja w życiu rodziny.doc

(41 KB) Pobierz
Telewizja w życiu rodziny

 

Telewizja w życiu rodziny

Aneta Kania

Jeśli oglądam telewizję przez 4-5 godzin, czy mam czas na nabranie dystansu do tego, co robię i co czuję? Jaki jest mój kontakt ze sobą samym? Czy mam czas na myślenie? Telewizja działa odwrotnie niż książka: najpierw na emocje, później na intelekt. Skąd wziąć czas na przetrawienie oglądanych treści, na radość i satysfakcję?

 

 

Dla większości ludzi istnieją tylko dwa miejsca na świecie: to gdzie mieszkają i odbiornik telewizyjny (De Lillo).

Telewizja jest medium domowym.

Dom jest pierwszym środowiskiem, w którym się z nią spotykamy. Nikt nie kwestionuje miejsca, które zajmuje w naszych jadalniach, sypialniach, pokojach gościnnych. Wielu z nas nie pamięta już nawet, w jaki sposób kanciaste pudło telewizora weszło w architektoniczne rozwiązania naszych mebli. Telewizja jest życiem codziennym - pisze Roger Silverstone, jeden z naukowców zajmujących się rolą technologii w życiu człowieka. W świecie zachodnim odbiorniki telewizyjne znajdują się w każdym domu. Ich teksty i obrazy, opowieści i gwiazdy dostarczają większości aktualnych tematów konwersacyjnych naszego życia codziennego.

Medium domowe jest jednocześnie medium rodzinnym.

OBOP podaje, że przeciętny Polak poświęca dziennie ponad 4 godziny na telewizję. Od jakiegoś czasu ta liczba wzrasta. Te dane mogą niepokoić i stawiają od razu pytanie o skutki oglądania telewizji w naszych rodzinach. Mówienie o skutkach jest zaś ryzykowne ze względu na duże prawdopodobieństwo uderzenia w tony jeremiaszowych lamentacji. Z różnych stron straszą nas wizje telewizyjnych maniakalnych dzieci, rozbestwionej młodzieży, zamkniętych w klatkach nierealnych emocji dorosłych. Z drugiej strony nauki społeczne, które w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii analizują procesy oglądania telewizji w rodzinach, serwują dość optymistyczne wyniki, w których najczęściej powtarzającymi się słowami są: interakcja, relacja, więź, edukacja, socjalizacja, porozumienie, solidarność. Aby pogodzić te dwie wizje rzeczywistości, które chociaż mogą być lekko przesadzone, zawierają obie dość dużą dawkę prawdy, należy uwzględnić definicję rodziny, która leży u ich podstaw. Dla zagorzałych krytyków telewizji rodzina to przede wszystkim grupa ludzi połączonych ze sobą bardzo silną więzią emocjonalną, płynącą z wzajemnej miłości. Jakość tej więzi stanowi o jakości rodziny: jej osłabienie czy rozpad prowadzi do rozkładu rodziny. Dla nauk społecznych rodzina jest nie tylko zwyczajną instytucją prywatną, ale także punktem przecinania się całej serii działań społecznych - medycznych, prawnych, wychowawczych i psychologicznych. Analiza obecności telewizji w rodzinie musi więc brać pod uwagę oba aspekty bytowania rodziny: ściśle interpersonalny i społeczny. Bilans zysków i strat będzie wtedy bardziej obiektywny.

Derrick de Kerckhove zajmujący się wpływem technologii komunikacyjnych na umysł ludzki twierdzi, że oglądanie telewizji dla naszego mózgu jest operacją gwałtu i przemocy. Nie tyle to my oglądamy materiał filmowy, ale to zmontowane kawałki obrazów układają procesy naszego umysłu. Tak jak muzyka, telewizja moduluje nasze emocje i naszą wyobraźnię. Aby przeczytać i zrozumieć tekst pisany, musimy znać reguły i zwyczaje gry, które umożliwią nam uniknięcie dwuznaczności i odnalezienie sensu. Konieczny jest do tego dość długi okres kształcenia. Do oglądania telewizji nie jest potrzebne żadne przygotowanie. Uchwycenie sensu nie jest rzeczą podstawową dla oglądania telewizji.

Telewizja ma wpływ na kształtowanie się rytmu naszego rodzinnego życia. Godziny emisji ulubionych programów tworzą swoisty rytuał domowego czasu. Jak pisze inny z naukowców badających odbiór mediów w kontekście codziennego życia, prof. Anderson, normalne oglądanie telewizji nie jest nieprzemyślaną czynnością wykonywaną dla zabicia czasu. Oglądanie telewizji przez rodzinę nie jest bardziej przypadkowe i spontaniczne niż rodzinny obiad. Bardzo często podstawowe czynności rodzinnego życia, jak powrót do domu, posiłki, praca, odpoczynek, rozmowy rodzinne, są podporządkowywane telewizji. Ich rozkład i intensywność zależą od telewizyjnego harmonogramu. Typowym przykładem jest dziennik telewizyjny, który dla dużej większości ludzi jest stałym punktem dnia, a godzina 19.30 reguluje wieczorne czynności wszystkich członków rodziny. To samo dotyczy innych programów, których oglądanie "weszło już w krew" i jest częścią naszego wolnego czasu. Również podczas oglądania programów telewizyjnych nasze relacje z innymi podlegają rytmowi wyznaczanemu przez strukturę danego programu. Skłonni jesteśmy do komentarzy, gdy zwalnia się akcja, wzrasta zaś zaangażowanie uwagi w chwili, gdy rośnie napięcie na ekranie.

Codzienne rytuały telewizyjne, mimo iż można im zarzucić, że blokują spontaniczne i twórcze spędzanie wolnego czasu przez rodzinę, sugerują jednak, że pewne programy są wybierane przez członków rodziny świadomie. Gorzej, jeśli telewizja staje się tłem rodzinnego życia - włączana o pewnej porze, wyłączana tylko dlatego, że idzie się spać. Zaczyna wtedy być strumieniem szumu, nieustannym towarzyszem najbardziej podstawowych czynności członków rodziny: pracy, posiłków, rozmowy, zabaw, odpoczynku. Trudno mówić wtedy o ścisłym oglądaniu telewizji, gdyż uwaga koncentruje się na niej epizodycznie, jest przerzucana z tła na właściwą scenę życia rodzinnego i z powrotem. Nie pozostaje jednak bez wpływu na osoby przebywające w jej obecności. Stwierdzono, że jeśli nawet świadoma uwaga poświęcana oglądaniu jest niewielka, odbiór przekazu nie ustaje ani na chwilę i ogarnia nie tylko umysł, ale przede wszystkim cały wymiar fizjologiczny naszego ciała. Nie mówiąc już o tym, że wpływa także na całość życia rodzinnego, które toczy się na tle telewizji. Następuje automatyczny podział uwagi między wykonywaną czynność czy rozmowę, a stojące w centrum pomieszczenia grające pudło. Nie trzeba tłumaczyć, że "ilość" naszej uwagi nie jest nieograniczona i że jej podział obniży jakość wykonywanych czynności. Wpłynie tym samym na jakość zaangażowania członków rodziny w relacje interpersonalne, które powstają między nimi podczas przebywania w tej samej przestrzeni.

Oczywiście, sposób oglądania będzie różny w zależności od rodziny. Nie tylko zależy to od jej członków: ich wieku, płci, wychowania, wykształcenia, przynależności społecznej, dominacji danej osoby, ale także od samej struktury fizycznej domu. Wielkość domu, miejsce, w którym stoi telewizor, ilość odbiorników - to wszystko wpływa na kształtowanie się procesu oglądania telewizji.

Badania wykazały, że większość stałej publiczności telewizyjnej stanowią ludzie mniej wykształceni, z mniejszymi zasobami materialnymi i kulturalnymi, a także ci, którzy mieszkają w bardzo licznych rodzinach. Telewizja stanowi szczególnie potężną siłę w tych okolicznościach, gdyż dzieci z tych domów mają zwykle małe możliwości alternatywnego spędzania wolnego czasu po godzinach spędzonych w szkole. Telewizji ogląda się więcej w domach osób samotnych, rozwiedzionych i chorych. Pełni ona tam wtedy funkcję zapełniacza nie zagospodarowanego czasu i pozwala przezwyciężać złe nastroje powodowane przez brak szerszego życia społecznego. Jak pisze inny z naukowców, Kubey: Kiedy ludzie z mniej znaczących, mniej uprzywilejowanych grup społecznych, rozwiedzionych lub odseparowanych czują się źle, w sytuacji samotności lub nie zagospodarowanego czasu, a mają dostęp do telewizji, jest bardziej prawdopodobne, że to oni będą oglądać telewizję niż przedstawiciele grup bardziej znaczących, wykształconych, uprzywilejowanych czy pozostających w związku małżeńskim.

Od stycznia 1997 roku wszedł w życie w Kanadzie nowy system kodowania programów, zwany "V-chip", umożliwiający rodzicom kontrolę nad programami zawierającymi przemoc i nieodpowiedni dla dzieci przekaz seksualny. Stacje nadawcze kodują te programy, a rodzice posiadają mały komputer (wmontowany na stałe w nowych telewizorach) i mogą zaznaczać na nich programy niedostępne dla dzieci. Propozycja wyszła od producentów telewizyjnych, którzy w ten sposób uchronili się przed ingerencją rządu, grożącego swego rodzaju cenzurą w związku z nawałem przemocy i seksu.

Nie jesteśmy w stanie wprowadzić podobnej cenzury w Polsce. Nie jest ona jednak rozwiązaniem optymalnym. Owszem, daje rodzicom pewną kontrolę nad tym, co ich dzieci zobaczą na ekranie. Ma to może szczególne znaczenie, gdy chodzi o dzieci najmłodsze. Nie rozwiąże jednak problemu. Jedynym rozwiązaniem, które naprawdę może dać szansę na "przeżycie", jest wychowywanie do telewizji, prowadzone już od najmłodszych lat w domu i w szkole. Telewizja jest już oczywistością, której nie da się usunąć z naszego życia. Trzeba ją zaakceptować i nauczyć się z nią żyć, czyli poznać reguły jej gry. W wielu krajach zachodnich dzieci już od szkoły podstawowej uczą się języka mediów. Na pewno długo jeszcze trzeba będzie wołać w Polsce o wprowadzenie takiego przedmiotu, ale im wcześniej to nastąpi, tym szybciej następne pokolenia zasiądą przed ekranem telewizyjnym z inną świadomością.

Na początku istnienia radia za jedno z jego głównych osiągnięć uważano scalanie rodziny. Reklama zwrócona do brytyjskich kobiet w 1923 roku przekonywała: Radio bez wątpienia pomogło wam utrzymać waszych mężów i synów z dala od klubów i zatrzymać ich w domu, gdzie mogą doświadczyć dobrodziejstw waszego czaru i oddziaływania. W 1942 roku zapewniano: W czasach, gdy na rzecz innych zainteresowań zrezygnowano z domu, jest nadzieja, że dzięki mediom zostanie przywrócone rodzinie jej stare miejsce.
Czy zostało przywrócone? Na pewno nie.

Wielki Post zaprasza nas do refleksji. Czy oglądanie telewizji może wytworzyć prawdziwe poczucie wspólnoty? A może jest formą ucieczki? O wiele łatwiej jest włączyć telewizor i pogrążyć się w oglądaniu niż poświęcić trochę czasu któremuś z domowników, zainteresować się, co robi, czym żyje. Dwa lub więcej odbiorników telewizyjnych w domu rozdziela ludzi fizycznie. Z drugiej strony stwierdzono, że oglądanie telewizji należy często do nielicznych momentów, w których małżonkowie, poza sypialnią, mają ze sobą kontakt dotykowy.
Jeśli oglądam telewizję przez 4-5 godzin, czy mam czas na nabranie dystansu do tego, co robię i co czuję? Jaki jest mój kontakt ze sobą samym? Czy mam czas na myślenie? Tv działa odwrotnie niż książka: najpierw na emocje, później na intelekt. Skąd wziąć czas na przetrawienie oglądanych treści, na radość i satysfakcję? Na to też trzeba mieć czas.
Prawie 30 lat temu Marshall Mc Luhan pisał, że mass media poszerzają ludzkie możliwości - psychiczne i fizyczne. Jednak tv pozostanie zawsze wtórna wobec wychowania i edukacji prowadzonych w rodzinie. Nie jest w stanie wnieść nic pozytywnego do istniejących już więzi rodzinnych. Może jedynie te więzi osłabiać.

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin