2010_5_w.pdf

(2548 KB) Pobierz
wzór.cdr
Psalm Izy Szulc
Panie, jesteœ dla mnie bardzo wa¿ny.
Stworzy³eœ mnie doskonale,
Jestem dla Ciebie cenna.
Ty mi pomagasz w ka¿dej z³ej chwili,
Wybaczasz ka¿dy b³êdny krok,
Dziêki Tobie czujê siê bezpieczna
I wiem, ¿e gdy siê potknê,
Ty mi podasz sw¹ d³oñ.
Dodatek dzieciêcy DP¯ 5/2010
677445290.007.png
Mo¿e wczoraj, mo¿e nie…
Za miasteczkiem, któ¿ wie gdzie…
Prosto z domku tu¿ przy lesie
Wiatr historiê tak¹ niesie.
Andrzejki
o
w
a
k
ak
Znowu brzydko, deszczowo i ponuro. Bez sensu. Jesieñ
potrafi byæ piêkna i kolorowa, ale to ju¿ za nami. Teraz jest
mokro i szaro-buro, czasem nawet poprószy pierwszy nieœmia³y
œnieg. Nasze zwierzaki le¿¹ skulone na swoich pos³aniach i
ziewaj¹, im te¿ siê nie chce wychylaæ nosów na zewn¹trz. Lepiej
przy cieplutkim kaloryferku.
Wyjrza³am przez kuchenne okno, a tam na miejscu
kolorowych ró¿, które jeszcze tak niedawno piêknie kwit³y, sta³y
rzêdem s³omiane chocho³y owiniête sznurkami. Wygl¹da³y jak
dziewczynki w s³omianych p³aszczykach, brakowa³o tylko
kapelutków.
- Mamusiu, a dlaczego na miejscu kwiatów stoj¹ te s³omkowe
lale? – Zapyta³am z nosem przyklejonym do szyby.
- To nie lale, Oleñko, to stra¿nicy, którzy strzeg¹ kwiatowych
cebulek, niektórych krzewów i m³odych drzewek przed mrozem.
– Odpar³a mama.
- To jak pogoda siê trochê poprawi, za³o¿ê im jeszcze s³omkowe
kapelusze i wsadzê jakieœ kijachy w ³apki, ¿eby mrozy ze strachu
omija³y nasze podwórko. – Zdecydowa³am, przecieraj¹c
zaparowan¹ szybê i patrz¹c jak chocho³y dzielnie stawiaj¹ opór
mocnemu wiatrowi.
d
677445290.008.png 677445290.009.png 677445290.010.png 677445290.001.png 677445290.002.png 677445290.003.png
- Ej, czy¿byœ nie lubi³a zimy? – Mamusia spojrza³a na mnie znad
obieranej w³aœnie marchewki. – Niech ci przypomnê te sanki,
igloo, ba³wanki i œniegowe kule.
- Nie, no zima jest fajna, ale ¿eby sobie siedzia³a tam na górkach i
w naszym lesie, a tu mo¿e byæ zawsze wiosna z cieplutkim
s³onkiem. – Orzek³am, szukaj¹c bez powodzenia jakiegoœ
s³onecznego promyczka na niebie. – Oj… - Niestety w³aœnie z
gêstych chmur zaczê³y sypaæ takie du¿e p³atki œniegu, - To sobie
ju¿ nie wyjdê tak szybko. – Westchnê³am.
Jednak trzeba przyznaæ, ¿e widok zrobi³ siê ca³kiem ³adny. Œnieg
szybciutko przykry³ pierwsz¹ warstw¹ ca³y ogród i z minuty na
minutê s³omiani stra¿nicy pokrywali
siê bia³ym puszkiem.
- Teraz ten œnie¿ek wygl¹da tak
przytulnie i mi³o jak moja ko³derka,
albo jak s³odziutka wata cukrowa na
patyku. – Powiedzia³am. - A tak
naprawdê to przecie¿ zimne i wcale
nie przytulne jak siê to dotyka…
- Jest ju¿ obiad?!! – Do kuchni wpad³
tajfun, jak to mawia nasz dziadziuœ.
Nie bardzo wiem co to ten tajfun, ale
musi to byæ coœ bardzo rozbrykanego
i g³oœnego, co robi wielkie
zamieszanie, bo w³aœnie taki jest mój
brat jak wraca ze szko³y g³odny.
- Byœ siê chocia¿ przywita³. – Zgani³am go, krêc¹c g³ow¹. – Dzieñ
dobry byœ powiedzia³, albo coœ.
- Dobry, dobry, nie patrzy³aœ przez okno, czy jak? – Fukn¹³ Tomek.
– Wcale nie jest dobry – strasznie zimny i mokry i wietrzny, a jak
tak dalej bêdzie sypa³o tymi œnie¿nymi laciami, to nas zasypie.
677445290.004.png
- Ale i tak siê trzeba przywitaæ. Tatuœ jak wraca z pracy, to nawet
ca³uje mamusiê na powitanie, a ty tylko „jeœæ” i „jeœæ” jak jakiœ
g³odomór… - Poucza³am go, ale mnie nie s³ucha³.
- Mamo, daj coœ zjeœæ, bardzo siê dziœ spieszê.
Oj, coœ siê szykuje - pomyœla³am, obserwuj¹c jak Tomek
nerwowo drepta po kuchni i zagl¹da mamusi przez ramiê.
Mamusia spojrza³a na Tomka, który zasiad³ przy stole z no¿em i
widelcem i na³o¿y³a mu na talerz kilka surowych ziemniaków i nie
upieczone miêso.
- Czy odkroiæ ci te¿ kawa³ek tego? – Pokaza³a zielon¹ g³ówkê
kapusty, a ja parsknê³am œmiechem.
- Nie, no nie mamo! – Zajêcza³. – To mo¿e kawa³ek chleba z
czymœ tam, bo ja zaraz muszê wyjœæ.
- A dok¹d to tak ci œpieszno?
- Umówi³em siê z klas¹. – Tomek zacz¹³ szperaæ po szafkach, nie
znalaz³ nic interesuj¹cego, wiêc zajrza³ do lodówki.
- Na co siê umówi³eœ? – Chcia³am wiedzieæ.
- No mamy pilne wyjœcie. – Zabrzêcza³ z wnêtrza lodówki. Gdy siê
wy³oni³ z kawa³kiem kie³basy w d³oni, napotka³ pytaj¹ce
spojrzenie mamy. – No pani wychowawczyni zaprosi³a nas na
wieczór andrzejkowy.
- Acha… na zabawê andrzejkow¹, faktycznie dziœ ju¿ 29
listopada. - Mamusia pokiwa³a g³ow¹ i zamyœli³a siê.
677445290.005.png
Zaciekawiona patrzy³am to na mamusiê, to na Tomka i mia³am
nadziejê, ¿e ktoœ mi wyjaœni o jakiego Andrzejka tu chodzi.
- No w³aœnie, to ponoæ jedyny taki wieczór w roku i nie chcia³bym
siê na niego spóŸniæ. – Tomasz u¿ar³ wielki kawa³ kie³basy i
zagryz³ such¹ kromk¹ chleba, trochê pomiêtosi³ w paszczy i – tak
jak przewidywa³am - natychmiast dosta³ czkawki.
- Tomciu, a dlaczego ja nic wczeœniej o tym nie wiedzia³am? –
Zapyta³a spokojnie mama, podaj¹c mu szklankê herbaty.
- Bo ja sam siê dowiedzia³em dopiero dzisiaj. – Wystêka³ mój brat,
zapijaj¹c czkawkê herbat¹, któr¹ szybko mu poda³am.
- Ty, o jakim Andrzejku tu mowa? – Zapyta³am go, ale tylko
machn¹³ rêk¹. Jak ja nie lubiê jak siê na mnie macha jak na
muchê zamiast coœ wyjaœniæ.
- Myœlê, ¿e mo¿esz spokojnie poczekaæ na obiad. – Zdecydowa³a
mama.
- Ale… - Pisn¹³ Tomek, a ja ju¿ nie wytrzyma³am i przerwa³am mu.
- Mamusiu! Co to za zabawa, czy ja te¿ mog³abym siê pójœæ
pobawiæ do tego Andrzejka?
- Hm, czy ja wiem. – Zastanowi³a siê g³oœno mama. – Podawane
s¹ ró¿ne Ÿród³a pochodzenia tego œwiêta, a teraz dzieñ ten
kojarzony jest z tajemniczymi wró¿bami i czarami, po³¹czonymi z
zabaw¹, tañcem i s³odkim poczêstunkiem.
- I dlatego to nie miejsce dla ma³ych dziewczynek, tylko dla
doros³ej i m¹drej m³odzie¿y. – Szybko wtr¹ci³ Tomek.
677445290.006.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin