Gene Wolfe
Danowi Knightowi, który rozumie więcej niż większość Bogowie, postacie i zwierzęta występujące w powieści Notabene. W Yironie osoby płci męskiej pochodzenia biochemicznego noszą imiona zwierząt lub produktów zwierzęcych: Alka, Krew, Żuraw, Piżmo, Jedwab. Osoby płci żeńskiej pochodzenia biochemicznego noszą imiona roślin (przeważnie kwiatów) lub produktów roślinnych: Acalypha, Mięta, Orchidea, Róża. Osoby pochodzenia chemicznego płci męskiej i żeńskiej noszą imiona metali, minerałów lub produktów z nich: Pię-ściak*, Marmur, Piasek, Łupek. Acalypha - jedna z kobiet z domu Orchidei. Ma zapewne dziewiętnaście lat, jest wysoka i mocno zbudowana, a włosy maluje na ognisty kolor kwiatu, jakiego nosi imię. Alka nazywa ją szczebiotką.
Alka - włamywacz, przyjaciel Jedwabia, bez reszty oddany maytere Mięcie. Potężnie zbudowany mężczyzna o masywnej szczęce i odstających uszach. Acalypha nazywa go ogierkiem.
· Twardy, obłupany w szpic kamień, przeważnie krzemień, używany przez człowieka
w paleolicie jako narzędzie i broń.
7
Aquila - młody orzeł wyszkolony przez Piżma.
Aronia - kobieta, która opuściła dom Orchidei.
Maytere Betel - niegdyś jedna z sybilli w manteionie przy ulicy Słońca; obecnie nie żyje.
Chiąuito - papuga należąca do rodziców Mamelty.
Dreoilin - ukochana córka lolara.
Dzwoneczek - jedna z kobiet z domu Orchidei.
Echidna -jedna z głównych bogiń, małżonka Paha, matka bogów i bogini płodności. Kojarzona jest z wężami, myszami oraz wszelkimi stworzeniami pełzającymi. Paterę Gulo* - młody augur.
Hiacynt - piękna kurtyzana na usługach Krwi.
Hierax - jeden z głównych bogów, bóg śmierci; patron czwartego dnia tygodnia. Kojarzony jest z ptactwem padlino-żernym, szakalami oraz (jak Tartaros) z wszelkimi zwierzętami o czarnej maści.
Hycel - obelżywe określenie gwardzisty. lolar - lotnik.
Paterę Jedwab - augur w starym manteionie przy ulicy Słońca; ma dwadzieścia trzy
lata, wysoki, szczupły,
z zawsze potarganymi żółtymi włosami.
Kalan - złodziej zabity przez Alkę.
Kocur - potężny mężczyzna pilnujący porządku w „Kogucie”.
Kosmek - mały chłopiec z palestry Jedwabia.
Kotek - mały chłopiec uczęszczający do palestry Jedwabia. Paterę Kowadelko — protonotariusz Remory, przebiegły człowieczek o końskich zębach. Jego pasją jest czarna mechanika.
Krew — bogacz, zbrodniarz, de facto właściciel manteionu Jedwabia oraz żółtego domu Orchidei. Wysoki, masywny, łysiejący, o czerstwej, czerwonej twarzy; ma około pięćdziesięciu pięciu lat.
Paterę Kwezal - przewodniczący Kapituły w Yironie. Nosi tytuł Jego Mądrość. Kypris - pomniejsza bogini, bogini miłości. Kojarzona jest z królikami i gołębiami.
· Rosomak (łac.).
Radca Lemur - sekretarz Ayuntamiento, a tym samym de facto władca Yironu. Radca Leniwiec - członek Ayuntamiento, ekspert w dziedzinie dyplomacji i spraw zagranicznych.
Radca Lori - członek Ayuntamiento, pełniący pod nieobecność Lemura funkcję sekretarza.
Szeregowiec Łupek - żołnierz, w armii Yironu.
Mak- jedna z kobiet w domu Orchidei; śliczna, ciemnowłosa.
Mamelta - śpiąca, zbudzona przez Pleśń i uwolniona przez Jedwabia. Maytere Marmur - sybilla w manteionie Jedwabia, stanowiskiem młodsza od Róży, lecz starsza od Mięty; liczy sobie ponad trzysta lat i jest już prawie całkowicie zużyta. Mewa - członek kręgu czarnych mechaników Kowadełka.
Maytere Mięta - młodsza stanowiskiem sybilla w manteionie Jedwabia. Molpe - jedna z głównych bogiń, bogini muzyki, tańca, sztuki, wiatru i wszelkich lekkich przedmiotów; patronka drugiego dnia tygodnia. Kojarzona jest z motylami i ptakami śpiewającymi.
Nutria - młody człowiek z Yironu należący do klasy średniej, mąż Trybułki.
Okoń - drab pilnujący porządku w domu Orchidei.
Oliwka - śpiąca.
Pułkownik Oosik* - dowódca Trzeciej Brygady gwardii cywilnej Yironu.
Orchidea - madame z żółtego domu przy ulicy Lampy, matka Orlicy. Oreb - nocny kruk Jedwabia, wielkie, czarne ptaszysko o szkarłatnych nogach i karmazynowym dziobie.
Orlica - córka Orchidei zasztyletowana przez Acalyphe. Pah - ojciec bogów oraz władca i twórca whorla. Bóg słońca i deszczu, mechanizmów i wielu innych rzeczy, przedstawiany z dwoma głowami. Kojarzony jest z bydłem i ptakami drapieżnymi.
· Stówo pochodzenia eskimoskiego, dosł.: kość prąciowa morsa. Kości takie są powszechnie używane do wyrobu rękojeści do noży.
Phaea -jedna z głównych bogiń, bogini żywności i lecznictwa; patronka szóstego dnia tygodnia. Kojarzona jest ze świniami.
Sierżant Piasek - żołnierz służący w armii Yironu.
Kapral Pięściak - żołnierz z armii Yironu.
Piórko - mały chłopiec z palestry Jedwabia.
Piżmo - rządca i kochanek Krwi.
Pleśń - adoptowana córka Krwi; ma około piętnastu łat, potrafi odbywać podróże poza ciałem; siła nieczysta.
Paterę Płetwa - augur, poprzednik Jedwabia w manteionie przy ulicy Słońca; obecnie już nie żyje.
Pokrzywa - sympatia Roga.
Paterę Remora - koadiutor Kwezala. Wysoki i chudy, o pociągłej, zapadniętej twarzy i prostych czarnych włosach. Nosi tytuł Jego Eminencja.
Róg - przywódca starszych chłopców w palestrze Jedwabia.
Maytere Róża - najstarsza stanowiskiem sybilla w manteionie Jedwabia, jej ciało
składa się w większości z
protez. Ma ponad dziewięćdziesiąt lat.
Rzep - dziewczynka z palestry Jedwabia.
Scylla - jedna z głównych bogiń, bogini jezior i rzek; patronka pierwszego dnia tygodnia oraz rodzinnego miasta Jedwabia, Yironu. Kojarzona jest z końmi, wielbłądami i rybami.
Przedstawiana jest z ośmioma,
dziesięcioma lub dwunastoma ramionami.
Sklerodermia - żona rzeźnika. Sprzedaje odpadki mięsa jako karmę dla zwierząt i dlatego czasami nazywana jest „kocim miechem”. Bardzo niska, przysadzista i wyjątkowo gruba. Słodkogorz - członkini kręgu czarnych mechaników Kowadełka.
Sphigx - jedna z głównych bogiń, bogini wojny i męstwa; patronka siódmego dnia
tygodnia. Kojarzona jest
z lwami i wszelkimi kotami.
Szpik - zieleniarz.
Radca Tarsjusz - członek Ayuntamiento, ekspert w dziedzinie architektury i inżynierii.
Tartaros -jeden z głównych bogów, bóg nocy, zbrodni i han-10 dlu; patron trzeciego dnia tygodnia. Kojarzony jest z sowami, nietoperzami, kretami oraz (jak Hierax) z wszelkimi zwierzętami o czarnej maści.
Thelxiepeia - jedna z głównych bogiń, bogini magii, mistycyzmu i trucizn; patronka piątego dnia tygodnia.
Kojarzona jest z drobiem, jeleniami, małpami człekokształtnymi i małpiatkami.
Trybulka - mieszkanka Yironu należąca do klasy średniej, żona Nutrii.
Vulpes* - adwokat z Limny.
Radca Wari - członek Ayuntamiento, ekspert w dziedzinie szpiegostwa i brutalnych przesłuchań. Ma okrągłą twarz i zwodniczo łagodny wygląd.
Komisarz Wyrak - główny biurokrata w rządzie Yironu, wysoki i bardzo tęgi, z
czarnym, sumiastym
wąsem.
Zając - pomocnik Piżma.
Zewnętrzny - pomniejszy bóg, który oświecił Jedwabia.
Doktor Żuraw - prywatny lekarz Krwi, niski, zażywny mężczyzna z siwiejącą brodą.
· Lis (tac.).
Kiedy paterę Jedwab przekroczył próg, w starej plebanii zapadła głucha cisza. Róg, najwyższy chłopiec w pa-lestrze, siedział wyprostowany jak struna na najniewy-godniejszym krześle w lekko zatęchłej sellarii.
Jedwab był świecie przekonany, że dzieciak zajął to miejsce dopiero w chwili, gdy usłyszał skrzypnięcie otwieranych drzwi.
Nocny kruk (Jedwab dopiero teraz przypomniał sobie, że nazwał go Oreb) siedział na wysokim, wyściełanym oparciu „krzesła dła gości”.
- Cześć, Jedwab! - zakrakało ptaszysko. - Dobry Jedwab!
- Dobry wieczór. Dobry wieczór wam obu. Niech błogosławi was Tartaros. Róg na widok Jedwabia zerwał się z miejsca, lecz gospodarz machnięciem ręki kazał mu znów usiąść.
- Wybacz, Rogu. Niewymownie mi przykro. Wprawdzie rnaytere Róża uprzedziła, że cię do mnie przyśle, lecz zupełnie wypadło mi to z głowy. Wydarzyło się tyle rzeczy... O Sphigx!
Sphigx Dźgająca, miej nade
mną litość!
Słowa te wywołał nagły, przeszywający ból w kostce. Kiedy 13 Jedwab kulejąc podchodził do jedynego wygodnego krzesła w izbie, krzesła, którego używał zazwyczaj do czytania, zastanawiał się, czy leżąca na nim poduszka wciąż jeszcze jest ciepła. Może zawstydzić Roga i dotknąć jej dłonią? Opierając się na lasce o rączce w kształcie głowy lwicy, pochylił się lekko i położył rękę na poduszce. Była ciepła.
- Paterę, siedziałem tam tylko przez chwilę. Z tamtego miejsca lepiej mogłem obserwować ptaka.
- Oczywiście. — Jedwab zajął miejsce, a chorą nogę oparł na podnóżku. - Czekałeś na mnie prawie przez pół nocy.
- Tylko kilka godzin, paterę. Pozamiatałem ojcu izbę podczas gdy on opróżniał kasę i... i chował pieniądze.
Jedwab z aprobatą skinął głową.
— Bardzo dobrze. Nie powinieneś mi mówić, gdzie je ukrył. -Zamilkł przypominając sobie, że sam zamierzał zrabować Krwi manteion. - Ja bym ich nie ukradł, gdyż taki postępek nie leży w mojej naturze, lecz nigdy-nie wiadomo, czy ktoś nas nie podsłuchuje. Róg uśmiechnął się.
- A twój kruk, paterę? Słyszałem, że ptaki często kradną błyszczące przedmioty.
Pierścionki, łyżeczki...
- Nie kradnie! - zaprotestował Oreb.
- Miałem na myśli ludzi o długich uszach. Jestem pewien, że gdy udzielałem dziś rozgrzeszenia pewnej nieszczęsnej młodej kobiecie, ktoś podsłuchiwał przez okno. Ciągnęła się za nim galeria i w pewnej chwili usłyszałem skrzypnięcie desek w podłodze, gdy ten ktoś się poruszył. Kusiło mnie, by szybko podejść do okna i zdemaskować intruza, lecz zanim z tą chorą nogą bym spełnił swój zamiar, on zdążyłby czmychnąć... by znów zająć swoje stanowisko, gdy ja wrócę na krzesło. - Jedwab ciężko westchnął. - Na szczęście owa niewiasta spowiadała się bardzo cicho. - Czyż takie podsłuchiwanie nie stanowi wielkiej obrazy bogów, paterę?
- Naturalnie. Ale obawiam się, że tamtego człowieka niewiele to obchodziło. A
najgorsze w tym wszystkim
jest to, że ja tego człowieka znam, czy też zacząłem go dopiero poznawać,
14
i bardzo polubiłem. Jestem przekonany, że tkwi w nim dużo dobra, choć robi
wszystko, by to przede mną
ukryć.
Oreb zatrzepotał skrzydłami.
-Dobry Żuraw!
- Ja nie wymieniłem jego imienia, a ty nic nie słyszałeś -powiedział do Roga Jedwab.
- Oczywiście, paterę. Nawet w połowie nie rozumiem, co ten ptak wygaduje. - To dobrze. A byłoby jeszcze lepiej, gdybyś miał podobne trudności ze zrozumieniem mnie.
Róg poczerwieniał.
- Przepraszam, paterę. Nie chciałem... Ja nie dlatego... - Nie o to mi chodziło - wyjaśnił pośpiesznie Jedwab. - Wcale nie o to. Nawet jeszcze nie zaczęliśmy o tym mówić, choć pomówimy. Musimy pomówić. Chodziło mi o to, że nie powinienem w ogóle wspominać, iż udzielałem tamtej kobiecie rozgrzeszenia. Ale jestem okropnie zmęczony i nie panuje nad jeżykiem. Teraz, gdy paterę Płetwa nie żyje... cóż, wciąż mogę się ze wszystkiego zwierzać maytere Marmur.
Zwariowałbym, gdybym nie miał powiernika.
Przez chwilę zbierał rozbiegane myśli.
- Chciałem powiedzieć, że choć ów mężczyzna jest dobrym człowiekiem, nie wierzy
w bogów. Niemniej
zamierzam zmusić go do przyznania się, iż nas podsłuchiwał, a wtedy odpuszczę mu
winę. Nie będzie to
łatwe, lecz rozważyłem już tę sprawę z każdej możliwej strony i nie widzę
sposobu, bym uniknął spełnienia
swego obowiązku.
- Tak, paterę - odrzekł Róg.
- Ale to sprawa nie na dziś. Mam za sobą bardzo pracowity dzień. Ujrzałem... coś, o czym niestety nie mogę ci powiedzieć. Od chwili powrotu na plebanię rozmyślam o tym człowieku i o problemie z nim związanym. Przypomniał mi o nim niebieski opatrunek na skrzydle Oreba. - Właśnie zastanawiałem się, co to jest.
Łubki. - Jedwab zerknął na zegar. - Rodzice pewnie się o ciebie bardzo niepokoją. Róg potrząsnął głową.
- Pozostałe szproty powiedzą im, gdzie jestem. Poinformowałem ich, że wybieram się do ciebie, paterę.
- Na Sphigx, mam taką nadzieję. - Jedwab pochylił się, spuścił skarpetkę i
odwinął opatrunek. - Rogu, czy
widziałeś’ już coś takiego?
- Czy to pasek skóry, paterę?
- Nie, dużo więcej. - Jedwab rzucił mu owijacz. - Zrób coś dla mnie. Kopnij to z
całych sił tak, by poleciało
na ścianę.
Roga zatkało ze zdumienia.
- Jeśli obawiasz się, że strącisz jakiś obrazek, to uderz tym ze cztery razy w podłogę. Ale nie tu, nie w dywan. Tam, w gołe deski. Bij z całych sił.
Róg posłusznie spełnił polecenie i oddał Jedwabiowi owijacz.
- Skóra stała się gorąca.
- I tak być powinno. - Jedwab założył opatrunek doktora Żurawia na bolącą kostkę i uśmiechnął się z zadowoleniem, czując, jak owijacz sam zaciska się mu na nodze. - To nie jest żadna skóra, choć bardzo ją przypomina. W środku mieści się mechanizm cienki jak złoty labirynt na karcie. Gdy mechanizm ten jest pobudzany, absorbuje energię. W stanie spoczynku przetwarza część tej energii w ciepło, a jej reszta ulatnia się w postaci dźwięku; tak mi mówiono. Owijacz wydaje tony niesłyszalne dla ludzkiego ucha, za ciche albo o zbyt wysokiej częstotliwości. Czy coś słyszysz? Róg odmownie pokręcił głową.
- Ja też nie - rzekł Jedwab - choć słuch mam niezły, dużo lepszy niż miał paterę Płetwa. Dopóki nie naoliwiłem zawiasów w furtce do ogrodu, słyszałem nawet ich skrzypienie. Jedwab rozluźnił się, ukojony ciepłem bijącym od owijacza i miękkością krzesla. - Te cudowne opatrunki wytwarzano na Whorlu Krótkiego Słońca, podobnie jak szkła, święte okna i wiele innych przedmiotów, które posiadamy, a które jeśli raz się zepsują, są nie do naprawy.
- Byli tam naukowcy. Tak twierdzi maytere Róża.
- Dobry Żuraw! - zakrakał Oreb. Jedwab wybuchnął śmiechem.
-Pewnie doktor nauczył kruka tych słów, kiedy składał mu skrzydło. Zgoda, Żuraw
jest w pewnym sensie
naukowcem. W każdym razie zna się na medycynie, a już samo to wykracza daleko
poza wiedzę, jaką
dysponuje większość z nas. Poza tym pożyczył mi owijacz, który niestety będę
musiał mu za kilka dni
zwrócić.
- Taki opatrunek kosztuje ze dwadzieście lub trzydzieści kart, paterę.
- Dużo więcej. Czy znasz Alkę? Wielki mężczyzna, który pojawia się u nas podczas
składania ofiar w
scyldagi.
- Chyba tak, paterę.
- Masywna szczęka, szerokie ramiona, wielkie uszy. Nosi ogromne buciory i kordelas u pasa.
- Nigdy z nim nie rozmawiałem, paterę, ale wiem, kogo masz na myśli. - Róg zamilkł, a jego przystojna, młodzieńcza twarz spoważniała. - Jest groźny. Tak twierdzą wszyscy. Potrafi stłuc na kwaśne jabłko każdego, kto stanie mu na drodze. Kiedyś okropnie pobił ojca Rzepa. - Przykro mi to słyszeć - mruknął Jedwab, wyciągnął paciorki i zaczął przesuwać je w palcach. - Porozmawiam z nim o tym.
- Paterę, lepiej trzymaj się od niego z daleka. Jedwab potrząsnął głową. - Nie mogę, Rogu. To mój obowiązek. Muszę trzymać się osoby pokroju Alki. Nie sądzę, by nawet Zewnętrzny... Poza tym i tak jest już na wszystko za późno. Pokazałem ten owijacz Alce, a on oświadczył, że taki opatrunek jest wart dużo więcej niż trzydzieści kart. Ale to akurat nie ma znaczenia. Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, dlaczego zostawiliśmy na Whorlu Krótkiego Słońca tyle wiedzy?
- Sądzę, że ci, którzy tę wiedzę posiadali, w ogóle nie pojawili się na naszym whorlu, paterę.
- Najwyraźniej tak właśnie było. A jeśli nawet się na nim osiedlili, to nie w Yironie. Niemniej ich wiedza byłaby dla nas bardzo użyteczna i z całą pewnością, gdyby takie były instrukcje Paha, pojawiliby się również w naszym mieście.
- Lotnicy opanowali sztukę latania, paterę, a my nie. Jednego widzieliśmy
wczoraj, pamiętasz? Tuż po
meczu. Leciał
17
bardzo nisko. Też. chciałbym umieć latać. Latać jak oni, latać jak ptaki.
- Nie latać! - oświadczył głośno Oreb.
Jedwab przez chwile studiował krzyż próżniowy przymocowany do paciorków, po czym położył je na kolanach.
- Dziś wieczorem poznałem starszego mężczyznę, który ma fantastyczną sztuczną nogę. Musiał kupić pięć połamanych lub zużytych protez, by zbudować te jedną, ale stworzył sztuczną nogę identyczną jak te, którymi dysponowali pierwsi osadnicy; taka noga mogłaby pochodzić nawet z samego Whorla Krótkiego Słońca. Gdy mi ją pokazał, pomyślałem, że byłoby wspaniale, gdybyśmy potrafili tworzyć podobne protezy dla maytere Róży, maytere Marmur i dla wszystkich ślepych lub chromych żebraków. Naturalnie, latanie też byłoby cudowne. Sam zawsze marzyłem, by wzbić się w przestworza. Podejrzewam, że u podstaw tego wszystkiego tkwi ten sam sekret. Gdybyśmy potrafili budować cudowne sztuczne nogi dla ludzi, którzy ich potrzebują, zapewne umielibyśmy też tworzyć cudowne sztuczne skrzydła dla każdego, kto by ich pragnął.
- Piękne marzenia, paterę.
- Kto wie? Kto wie, Rogu? Skoro ludzie na Whorlu Krótkiego Słońca potrafili sami nauczyć się takich rzeczy... - Jedwab potrząsnął głową, ziewnął, po czym dźwignął się z krzesła. - Cóż, dziękuję za wizytę.
Sprawiłeś mi nią wielką przyjemność, lecz teraz muszę udać się do łóżka.
-Miałem... Maytere powiedziała...
- Rozumiem. - Jedwab odłożył paciorki. - Powinienem wymierzyć ci karę. Albo dać reprymendę i wygłosić surowe kazanie. Czym tak bardzo rozgniewałeś maytere Różę? Róg głośno przełknął ślinę.
- Próbowałem naśladować twój sposób mówienia, paterę. Tak jak przemawiasz w manteionie. Ale dziś tego nie robiłem i nigdy już więcej nie zrobię.
- Ależ nie - odparł Jedwab, ponownie sadowiąc się na krześle. - Robiłeś to dzisiaj, Rogu. Zanim tu wszedłem, słyszałem, jak mnie naśladujesz. Siedziałem przez kilka minut na schodkach i słuchałem.
Naśladowałeś mnie tak dobrze, iż chwilami
18
sadziłem, że to mój własny głos; że to ja sam mówię. Jesteś w tym bardzo dobry.
- Dobry chłopiec - zakrakał Oreb. - Nie bije.
- Nikt nie ma takiego zamiaru - uspokoił ptaka Jedwab. Kruk sfrunął mu na kolana, z nich przeniósł się na oparcie krzesła, a następnie na ramię Jedwabia. - Maytere Róża czasami nas bije - wyznał Róg.
- Wiem, ale nie jestem pewien, czy postępuje słusznie. A teraz powtórz mi, co mówiłeś. Nie słyszałem dobrze wszystkiego.
Róg wymamrotał coś pod nosem i Jedwab wybuchnął śmiechem.
- Teraz też nie usłyszałem, co mówisz. Z całą pewnością ja tak nie mamrocze. Kiedy przemawiam z ambony, ściany odpowiadają mi gromkim echem. Mów głośno. - Nie, paterę.
- Nie będę się gniewać. Obiecuję.
-Ja tylko... Wiesz... Słowa, które ty mówisz, paterę.
- Nie mówi? - spytał Oreb. Jedwab nie zwrócił na ptaka uwagi. - Świetnie. A teraz słucham. Powiedz mi, co zazwyczaj mówię, a z pewnością będzie to dla mnie pouczająca lekcja. Obawiam się, że czasami mocno przesadzam. Róg ze wzrokiem wbitym w podłogę potrząsnął głową.
- Daj spokój, chłopcze! Jakie to rzeczy wygaduję? - Żeby zawsze żyć w zgodzie z bogami, gdyż tylko wtedy człowiek jest zadowolony z życia, które zostało mu przez nich podarowane. Tak zatem należy szukać ludzi mądrych i na nich się wzorować.
- Dobrze powiedziane, Rogu, ale twój głos w niczym nie przypomina mojego. A ja chcę usłyszeć własny głos, tak jak słyszałem siedząc na schodkach. Nie spełnisz mojej prośby? - Ale muszę wstać, paterę.
- Wstań.
-1 nie patrz na mnie, paterę. Jedwab zamknął oczy.
Przez dobre pół minuty chłopiec milczał. Jedwab, mimo że miał spuszczone
powieki, wyczuł, iż światło za
jego krzesłem
19
(najlepsze na plebanii) przygasa. Prawe przedramię, rozdarte poprzedniej nocy zakrzywionym dziobem siwogłowego, miał gorące i spuchnięte. Poza tym był śmiertelnie zmęczony i obolały.
- „Żyć z bogami - usłyszał własny głos. - A z bogami żyje ten, kto konsekwentnie
pokazuje im, iż żyje
zgodnie z du- j chem, który w niego tchnęli, i posłuszny jest ich woli; z
duchem, który Pah darowuje
każdemu człowiekowi jako strażnika
i opiekuna, z duchem, który jest najwartościowszy w człowieku, który stanowi jego esencję i rację bytu.
Skoro zamyślacie żyć w życiu, które przychodzi po życiu, pokażcie najpierw, że jesteście godni żyć w obecnym życiu. Lecz jeśli ludzie nie pozwalają wam...”. Pamiętał, nadepnął na coś śliskiego i jak długi rozłożył się na glinianych czerwonych dachówkach.
...
marc144