ELLIS PETERS
O JEDNO CIAŁO ZA DUŻO
Tytuł oryginału
One Corpse Too Many
Przełożyli
Tomasz Luftner
Jarosław Kaczorowski
Ciemna postać, postrzegana bardziej jako ruch niż materia, wyśliznęła się z krzaków, przysiadła i podkradła się w stronę posterunku straży obozu. Kiedy osobnik ów usłyszał wezwanie straży, zatrzymał się — znieruchomiały, lecz nie przerażony.
Głos, który odpowiedział na wezwanie strażników, był młody, brzmiał wysoko, a przepełniony był desperacją i zakłopotaniem.
— Proszę o posłuchanie... jestem nie uzbrojony... Zaprowadźcie mnie do swojego oficera. Mam coś ważnego do powiedzenia królowi.
W serii „MNICH" proponujemy:
Doskonała tajemnica (Narzeczona brata Humilisa)
Dziewica w bryle lodu (Wyprawa w śniegi)
Jarmark świętego Piotra
Kruk na podgrodziu( Kruk ze świętego Krzyża)
Nowicjusz diabła (Nowicjat szatana)
O jedno ciało za dużo
Okup nieboszczyka (Okup za nieboszczyka)
Pielgrzym nienawiści
Pustelnik z lasu Eyton
Róża w dani (Jedna biała Róża)
Spowiedź brata Haluina
Tajemnica świętych relikwii
Trędowaty z hospicjum Świętego Idziego (Trędowaty od świętego Egidiusza)
Trujący lek (Obrońca w kapturze)
Uczeń heretyka
Wróbel w świątyni (Wróbel ze świątyni)
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Brat Cadfael pracował właśnie w małym ogrodzie warzywnym niedaleko stawów rybnych opata, kiedy po raz pierwszy przyprowadzono do niego tego chłopca.
Było ciepłe sierpniowe południe 1138 roku. Gdyby Cad-faelowi przydzielono odpowiednią liczbę pracowników, pochrapywałby teraz zapewne, ukryty gdzieś w zbawczym cieniu. Niestety - jeden z jego stałych asystentów, będąc jeszcze nowicjuszem, przemyślał gruntownie kwestię swego powołania, po czym zrzucił szaty duchowne, aby wraz ze starszym bratem przystąpić do wojsk króla Stefana. Drugi natomiast przestraszył się nadciągającej armii królewskiej i - jako że jego rodzina należała do stronnictwa królowej Matyldy - zbiegł do rodzinnego Cheshire, miejsca o wiele bardziej bezpiecznego niż oblężone Shrewsbury.
Brat Cadfael musiał więc cierpliwie znosić doskwierający upał i sam wykonywać wszystkie prace, nie bacząc na to, czy świat chyli się ku upadkowi czy też nie.
W drugim roku bratobójczej walki o angielską koronę -walki, która dotąd prowadzona była bez jakiejkolwiek strategii -wojska podeszły niemal tuż pod mury Shrewsbury. Jak widmo śmierci swą obecnością przypominały miastu o groźbie zagłady. Jednakże umysł brata Cadfaela bardziej był zaprzątnięty życiem i dojrzewaniem niż destrukcją i wojną. Mnich na pewno nie podejrzewał, że już wkrótce w jego spokojne życie wtargnie ponura zbrodnia - skryte i odpychające morderstwo, niedopuszczalne nawet w momencie, kiedy świat z taką lubością pogrąża się w bezprawiu.
W ogrodzie jak zwykle było mnóstwo do zrobienia - zbyt wiele jak na siły jednego człowieka. Jedynym, który oferował swoją pomoc, był brat Atanazy - stary, głuchy mnich nie odróżniający pożytecznych ziół od uciążliwych chwastów. Jednak mimo wątpliwej wartości tej oferty towarzystwo Atanazego lepsze było od ciężkiej pracy w samotności.
A zajęć było bardzo dużo... Nadszedł już czas zebrania późnej kapusty i przekopania grządek na zimę. Musieli zebrać groch i przygotować suche grochowiny na paszę dla zwierząt. A po tym wszystkim praca w herbarium, które było przecież dumą Cadfaela. Stało tam teraz pół tuzina wywarów i tyleż wypełnionych nasionami moździerzy - wszystko to wymagało codziennej troski. Wszystko oprócz ziołowych win przechodzących właśnie stadium fermentacji. Za to zbliżał się już gorący czas zbierania ziół i przygotowywania leków, które okażą się tak niezbędne podczas zimy.
Małe roślinne królestwo - pomimo ogromu poświęconego mu czasu - nie pochłaniało całej uwagi brata Cadfaela. Dręczył się on -jak wszyscy - myślami o Stefanie i Matyldzie, królewskich kuzynach pogrążających cały świat zewnętrzny w bezsensownej wojnie o angielską koronę. Gdyby mnich uniósł teraz głowę znad wypełnionej kompostem kapuścianej grządki, dostrzegłby ciemne chmury wiszące nad dachami opactwa, miasta i twierdzy. Poczułby gryzący zapach niedawnych pożarów. Ta woń, jak całun, spowijała Shrewsbury niemal od miesiąca, podczas gdy król Stefan miotał się z wściekłości w swoim obozie usytuowanym tuż za bramą wjazdową, a William Fitz-Alan, rozpaczliwie broniący twierdzy, nie potrafił odpędzić od siebie czarnych myśli o zmniejszających się wciąż zapasach żywności. Musiał przy tym stale pilnować swego niepoprawnego stryja, Arnulfo z Hesdin, który pomimo zaawansowanego wieku nie nauczył się jeszcze łączyć rozsądku z odwagą.
Mieszczanie, którzy zaczęli niepokoić się o swój los, zamykali drzwi domostw, likwidowali kramy lub - jeśli mogli -uciekali do Walii, chroniąc się w kraju odwiecznych swych wrogów, którzy teraz mniej jednak byli groźni niż wojska Stefana.
Walijczyków niezmiernie cieszył fakt, że Anglicy boją się Anglików - o ile oczywiście Matyldę i Stefana można było za Anglików uznać! Nie odmawiali więc pomocy uciekającym nieszczęśnikom, pod takim jednakże warunkiem, że nie wiązało się to z nadmiernym ryzykiem.
Uporządkowawszy herbarium, brat Cadfael starł pot z opalonej tonsury i odwróciwszy się, ujrzał brata Oswalda, przełożonego nowicjuszy, prowadzącego przed sobą chłopca w wieku mniej więcej szesnastu lat. Odziany on był w grubą, wełnianą szatę, na nogach miał nieforemne, ale solidne skórzane buty. Podążał przed bratem Oswaldem z głową nisko opuszczoną i wzrokiem wbitym w ziemię.
„Jeszcze jedna rodzina ratuje swoje dziecko przed niebezpieczeństwami wojny - pomyślał Cadfael. - Jest to ze wszech miar zrozumiałe".
- Bracie Cadfaelu, myślę, że przyda wam się pomocnik, a ten młodzieniec przyznał, iż nie obawia się ciężkiej pracy. Przyprowadziła go do odźwiernego jakaś kobieta z miasta. To jej siostrzeniec z Hencot, sierota. Prosiła, abyśmy wzięli go do klasztoru na służbę. Przeor Robert zezwolił go przyjąć i umieścić w dormitorium dla nowicjuszy. Będzie z nimi pobierał nauki, ale nie otrzyma pierwszych święceń, dopóki sam nie wyrazi na to zgody. No, cóż wy na to, bracie? Przygarnie cie go?
Zielarz zgodził się bez wahania. Przyjrzał się młodzieńcowi z zainteresowaniem, zadowolony, że ofiarowano mu do pomocy kogoś młodego i chętnego. Chłopak nie był silnej budowy, nie miał potężnych mięśni, ale poruszał się sprężyście i pewnie. Głowę trzymał pokornie spuszczoną, jego ciemnoniebieskie oczy zerkały na Cadfaela spod gęstych, czarnych brwi, a na delikatnie wykrojonych ustach błąkał się nieśmiały uśmiech. Chociaż nie wyglądał na przestraszonego, zachowywał się skromnie i z delikatnym dystansem.
- Przyjmę cię z radością - rzekł brat Cadfael - jeśli tylko masz ochotę pracować ze mną. Jak ci na imię, chłopcze?
Godryk, panie - odpowiedział mu cichy głos, w którym jakby celowo tłumiono wysoki ton.
Dobrze, Godryku, ty i ja będziemy mieli mnóstwo roboty. Teraz, jeśli chcesz, obejdziemy nasze włości, abyś przyzwyczaił się do naszego małego świata i wiedział, co tu robimy. Mury nasze nie są tak potężne jak miejskie, ale jesteśmy tu o wiele bardziej bezpieczni. Zapewne z tego właśnie powodu ciotka przysłała cię do nas.
Niebieskie oczy zerknęły na mnicha bystro, na chwilę zabłysły w nich żywe ogniki, ale natychmiast przesłoniły je niesłychanie długie rzęsy.
- Zobaczymy się na nieszporach - powiedział brat Oswald. - Przyjdziesz tam z bratem Cadfaelem, a później brat Paweł, opiekun nowicjuszy, wskaże ci twoje łóżko i zapozna cię z obowiązkami. Słuchaj uważnie, co mówi brat Cadfael, i bądź mu posłuszny, na ile uznasz to za stosowne.
- Dobrze, panie - odpowiedział grzecznie chłopiec.W pełnym powagi głosie ukrywała się nutka rozbawienia.
Kiedy brat Oswald oddalił się pospiesznie, oczy Godryka zwróciły się z uwagą ku Cadfaelowi. Pod tym spojrzeniem pełna wesołości twarz mnicha wróciła do stanu ponurej powagi -jakkolwiek pogodnego był usposobienia, przypomnieć sobie musiał, że czasy są teraz bardzo ciężkie.
Chodź zobaczyć, jaką pracę ci przydzielę - powiedział wesoło mnich. Odłożył łopatę i oprowadził chłopca po ogrodzie, pokazując mu warzywa, zioła, których aromat przyprawiał o zawrót głowy, stawy rybne oraz pola grochu sięgające pobliskiego strumienia. Wczesna odmiana grochu dawno już była zebrana, ale strąki późnej, wypełnione dojrzałym ziarnem, ciężko zwisały nad ziemią.
Powinniśmy zebrać groch. Dzisiaj i jutro. W tym upale strąki mogą szybko wyschnąć, a teraz ziarna są najlepsze do spożycia. Możesz już zacząć. Nie wyrywaj łodyg z korzeniami, obcinaj je tuż nad ziemią. Korzenie będą dobrym nawozem dla gleby. - Mnich mówił to wszystko głosem pełnym łagodności, jakby chciał, żeby z chłopca uszły resztki żalu i niepewności, odczuwanej w miejscu tak dla niego obcym.
Ile masz lat, Godryku? - spytał Cadfael.
Siedemnaście - ochrypłym falsetem odpowiedział chłopiec. Był w tym wieku, kiedy zaczyna kształtować się dojrzały, męski głos.
„Później będzie miał czas na kopanie grządek - pomyślał Cadfael. - Ta robota byłaby dla niego zbyt ciężką".
Mogę ciężko pracować - szybko powiedział Godryk, jakby odgadując myśli mnicha - Nie znam się na pieleniu, ale spróbuję wykonać każde twoje polecenie.
No dobrze. Zabierz więc się za ten groch. Grochowiny układaj w stos, będzie z nich doskonała pasza. I zwracaj uwagę na to, czy korzenie zostały w ziemi.
Chłopiec odwrócił głowę i niespokojnie obserwował dymy przesłaniające niebo ponad klasztornymi murami.
Chciałbyś tam być? - zapytał łagodnie brat Cadfael.
Nie - odparł szybko młodzieniec. - Ale nie mogę przestać myśleć o oblężonych. Na mieście powiadali, że nie utrzymają się zbyt długo. Może jutro padną. Ale racja jest po ich stronie! Zanim stary król Henryk umarł, oświadczył możnym, że czyni spadkobierczynią swą córkę, Matyldę. I jej właśnie przysięgali wierność przy łożu konającego. Cesarzowa jest jego jedynym dzieckiem, powinna być królową. A teraz wielu baronów zapomniało o swoich przysięgach i ochoczo uznało panem Anglii jej kuzyna, Stefana. To niegodziwe! Jakim prawem hrabia Stefan rości sobie pretensje do tronu?
Między możnymi panuje przekonanie, że korona lepiej wygląda na głowie męskiej. A skoro ma to być mężczyzna, to dlaczego nie Stefan, który ma równe z Matyldą prawa do tronu? On też jest wnukiem króla Wilhelma.
Ale nie jest synem ostatniego króla! A prawa dziedziczy jedynie przez matkę, która także była kobietą! Więc cóż to za różnica dla baronów, skoro cesarzowa może mieć męskich potomków?! - Jego głos z ochrypłego przeszedł w wysoki i czysty. - A tak naprawdę to różnica między pretendentami polega na tym, że hrabia Stefan przybył tutaj i zajął wszystkie ziemie, jakie chciał, podczas gdy cesarzowa była daleko stąd, w Normandii, i nie spodziewała się niczego złego. Teraz potowa baronów przypomniała sobie swoje przysięgi i deklaracje, ale jest już za późno. Tyle krwi przeleje się niepotrzebnie. Tylu ludzi umrze... A wszystko zacznie się tutaj, w Shrewsbury. I nie wiadomo, kiedy i gdzie się skończy.
- Dziecko - powiedział Cadfael ciepłym tonem. - Czy nie pokładasz we mnie zbyt wielkiej ufności?
Chłopiec opuścił rękę, w której trzymał sierp, odwrócił głowę i spojrzał na mnicha wielkimi, niewinnymi oczyma.
Cóż, stało się - powiedział
W tym wypadku dobrze zrobiłeś. Ale pośród innych trzymaj usta zamknięte. Znajdujemy się tuż przy polu bitwy, naszych wrót nie zawierano przed nikim i w klasztorze są teraz rozmaici ludzie. Niektórzy może będą chcieli wkupić się w łaski zwycięzców, sprzedając im podsłuchane szczere opowieści. Swoje myśli zatrzymaj w głowie, to dla nich najbardziej bezpieczne miejsce.
Chłopak pochylił głowę. Może słowa zakonnika zniechęciły go do dalszej rozmowy?
...
cirelly