Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 14 - Powrót syna.doc

(814 KB) Pobierz

Anne-Lise Boge

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Saga Grzech pierworodny

 

Część 14

 

Powrót syna

 

                  Przełożyła Anna Marciniakówna

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Copyright © 2006 Anne-Lise Boge

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 Wydarzenia przedstawione w serii powieściowej „Grzech pierworodny" rozgrywają się w gospodarstwie należącym do rodziny mojej matki. Dwór, przyroda, postaci i tło kulturowe są autentyczne. Chciałabym jednak zaznaczyć, że ani ludzie, ani cała historia opisana w serii nie mają żadnego związku z rzeczywistością. To powstało w mojej wyobraźni.

 

Dla Anne-Berit, mojej mądrej synowej z Surnadalen,

z podziękowaniami za wszelką praktyczną pomoc

w pracy nad „Grzechem pierworodnym"

Anne-Lise Boge

 

 

 

 

 

 

 

 

 

DZIEJE BOHATERÓW PIERWSZEJ CZĘŚCI SAGI „GRZECH PIERWORODNY"

 

W pierwszej, złożonej z trzynastu tomów, części sagi Anne-Lise Boge poznaliśmy kilka pokoleń rodziny osiadłej we dworze Stornes, pięknym, bogatym gospodarstwie, położonym nad fiordem w środ­kowej Norwegii.

Główną postacią sagi jest Mali Stornes, z domu Buvik, którą czytelnik poznaje w 1910 roku jako dziewiętnastoletnią dziew­czynę i towarzyszy jej losom w kolejnych tomach serii. Mali jest córką komornika, pochodzi z najbiedniejszej warstwy społecznej na ówczesnej norweskiej wsi. Ojciec licznej rodziny nie był w sta­nie spłacać wszystkich zobowiązań wobec właściciela ziemi, po­padł w długi i rodzinie groziła katastrofa. Mali, najstarsza z có­rek, została przyjęta na służbę w bogatym dworze Gjełstad i tam spotkała Johana Stornesa, jedynego syna i dziedzica wielkiego majątku, starego kawalera, mężczyznę blisko czterdziestoletnie­go, który z jakichś powodów do tej pory nie znalazł sobie żony. Johan Stornes zakochał się w pięknej Mali od pierwszego wejrze­nia, ale jego miłość była niczym opętanie, pożądał tej dziewczyny jak niczego na świecie, gotów był nawet walczyć z własną matką, która do tej pory rządziła nim i całą rodziną żelazną ręką, i któ­rej Johan po prostu się bał. Matkę zdołał przekonać, gorzej było z samą Mali, która mówiła otwarcie, że nic do niego nie czuje i że Johan nie jest takim mężczyzną, o jakim ona marzy.

Wkrótce Mali zdała sobie jednak sprawę, że małżeństwo z Jo­hanem mogłoby uratować jej rodzinę. On bowiem gotów był pokryć wszystkie długi rodziny Buvików, wykupić dla nich gospodarstwo, czyli dać im niezależność. To oznaczało lepszą przyszłość dla licznego rodzeństwa Mali, spokój jej matki. I Mali się zgodziła... Nie mogła tylko przestać myśleć i mówić, że ona nie wyszła za mąż do Stornes, tylko została tam sprzedana.

Została sprzedana czy sprzedała się sama, to już bez znaczenia, tak czy inaczej Johan, który przed ślubem zapewniał, że będzie ją kochał i nosił na rękach, a Mali na tych jego zapewnieniach budo­wała kruchą nadzieję, że może im się jednak jakoś życie ułoży, natychmiast po ślubie poczuł się w prawach właściciela, a młodą żonę potraktował jak przedmiot, narzędzie zaspokajania własnej żądzy, i w noc poślubną brutalnie ją zgwałcił Mali musiała także walczyć z surową teściową, która nie tak wyobrażała sobie żonę jedynego syna, a na małżeństwo zgodziła się tylko dlatego, iż Johan zapowie­dział, że innej nie weźmie, co z kolei oznaczało brak dziedzica dla wielkiego majątku. Nędzarka Mali musiała więc odpokutować za to, że ów jedyny syn zapłonął do niej taką namiętnością. Pociechą dla nieszczęsnej dziewczyny jest przyjaźń z babką Johana, bardzo mądrą staruszką, która wiele w życiu doświadczyła, no i jej własne marzenia, że może z czasem los okaże się łaskawszy.

Jednym z ostatnich wydarzeń przed ślubem Mali, kiedy jeszcze była służącą u dawnych chlebodawców, było pojawienie się w oko­licy cygańskiego taboru, prowadzonego przez niezwykle urodziwego młodzieńca Jo. Ów Cygan Jo i Mali rozmawiali ze sobą kilkakrot­nie, w niej jego obecność budziła gwałtowne uczucia. Zresztą w nim również W rok później, po bardzo bolesnych przeżyciach w roli mężatki, bita i poniewierana przez męża, źle traktowana przez teś­ciową, przekonana, że nigdy w życiu nie zazna już szczęścia, Mali ponownie spotyka Jo. W dodatku tym razem Cygan zostaje zatrud­niony w Stornes jako robotnik sezonowy na cale lato. Mali kom­pletnie traci spokój.

Ona też nie jest mu obojętna, nie trzeba długo czekać, a sprag­niona miłości dziewczyna przestaje nad sobą panować. Uczucie trwa kilka tygodni, jest gwałtowne i wspaniałe, Mali oddaje się ukocha­nemu mężczyźnie bez reszty, kiedy jednak Jo musi wyjechać i prosi Mali, by rzuciła wszystko i poszła z nim, ona odmawia. Jeśli opuści Stornes, jej rodzina z pewnością znowu znajdzie się w nędzy, Mali nie może na to pozwolić, poświęca się po raz drugi.

W jakiś czas po wyjeździe Cyganów okazuje się, że Mali będzie miała dziecko. Z Johanem dotychczas w ciążę nie zachodziła, jest przekonana, że z jego winy, a zatem urodzi dziecko Jo! Ogarnia ją wielka radość, ale z drugiej strony przerażenie, co będzie, jeśli prawda wyjdzie na jaw?

Sam Johan i jego rodzice są uszczęśliwieni - nareszcie urodzi się dziedzic dworu! Tylko babka Johana wie, jak jest naprawdę, ona od początku znała tajemnicę Mali, na szczęście mądra staruszka jest po stronie dziewczyny i przekonuje ją, że wszystko będzie dobrze.

Na świat przychodzi chłopiec, Sivert. Jest niczym skórka zdjęta z ojca, ale jakoś nikt ani w rodzinie, ani we wsi za bardzo nie do­myśla się, co się stało. Przynajmniej na razie nikt nie mówi, że to cygański bękart.

Życie Mali nareszcie zyskuje sens, będzie ona teraz za wszel­ką cenę dążyć do tego, by owoc jej jedynej miłości, ukochany syn, został dziedzicem Stornes. Samotnie dźwiga swoją tajemnicę, ów grzech pierworodny, którym się okryła, zdradzając męża, grzech, z którego konsekwencjami będzie się zmagać do końca swoich dni, ale wie, że robi to wszystko dla Siverta. Johan jest nieprzy­tomnie zakochany w chłopcu i niczego złego nie podejrzewa. Ona myśli tylko o Jo, wciąż bardzo za nim tęskni i po kilku latach on znowu się pojawia. Mali jest akurat z dzieckiem na górskim pastwisku, tam przychodzi do nich Jo, który o istnieniu syna nie mial pojęcia. Po raz drugi prosi Mali, by z nim odeszła, ale ona ponownie odmawia - Sivert jest przecież dziedzicem Stornes! Na pastwisku zjawia się też Johan i nagle, kiedy widzi Małego Siverta obok Jo, dociera do niego prawda. W strasznym gniewie spycha rywala w przepaść. Jo ginie, Mali z Sivertem wracają do domu. Johan nie pozwoli im odejść, ale odpycha od siebie uwiel­bianego dotychczas syna, a życie Mali zamienia w jeszcze większe piekło. On sam płaci za to chyba największą cenę, świadomość, że utracił wszystko, że z człowieka bogatego, który miał piękną żonę i wspaniałego syna, stał się zwyczajnym rogaczem, a żona wolała Cygana, podkopuje jego zdrowie i po jakimś czasie Johan umiera na zawał. Wkrótce się jednak okaże, że Mali ponownie jest w ciąży, tym razem nie ma wątpliwości, że nosi dziecko Joha­na! Po kilku miesiącach na świat przychodzi chłopiec Ola Johan Stornes, którego w rodzinie będzie się nazywać Oja.

Mali wciąż tęskni za zmarłym kochankiem, ale teraz przynaj­mniej już na nic nie czeka, uważa, że wszystko, co w życiu najważ­niejsze, ma za sobą. Jest jednak w gospodarstwie sama, tylko ona i służba, bo wcześniej teść, stary Sivert Stornes, zginął w wypadku, teściowa Beret już się nie miesza do prowadzenia dworu, Mali po­trzebuje więc zarządcy i kogoś, kto by jej doradzał. I wtedy pojawia się Haward Gjelstad. Znają się z czasów, kiedy Mali była służącą u jego rodziców, Havard zawsze okazywał jej specjalne zaintereso­wanie, a nawet więcej, nie ukrywał, że gdyby tylko zechciała, on zro­biłby dla niej wszystko. Młodzi nie potrzebują wiele czasu. Wkrótce po urodzeniu synka Mali wychodzi za mąż za Havarda, on przyjmu­je nazwisko Stornes.

I w końcu można by powiedzieć: żyli długo i szczęśliwie. Ale los nie jest dla Mali aż taki łaskawy. Owszem, znalazła nareszcie życio­wą przystań u boku ukochanego i kochającego mężczyzny, jest za­można, cieszy się coraz większym szacunkiem sąsiadów, ale przecież popełniła grzech, grzech pierworodny, jak sama o tym myśli, i musi za niego pokutować.

Nieustannie trawi ją lęk, że sprawa pochodzenia Siverta wyj­dzie na jaw, i wie, że ludzie by jej tego nie wybaczyli. A co by powie­dział mąż? Mali obawia się, że musiałaby wraz z dzieckiem opuścić dwór. Sam Sivert też dostarcza matce powodów do zmartwienia. Chłopiec rośnie, ale jakoś nie widać, żeby się szykował do roli gospodarza. Któregoś roku do dworu znowu przyjeżdżają Cyga­nie z tego samego rodu, z którego pochodził Jo, i stary skrzypek stwierdza, że Sivert jest niezwykle uzdolniony muzycznie. Doradza Mali, by kupiła synowi skrzypce. Te skrzypce staną się przyczyną jej wieloletniej udręki. Bo Sivert odkrywa, że tak naprawdę pocią­ga go wyłącznie muzyka i jej chce się poświęcić, a nie prowadzeniu dworu, choćby i najbogatszego.

Mali i Havard mają córeczkę, Ruth, wszystkie dzieci chowają się zdrowo, tylko z Oją są kłopoty. Mali jakoś nie ma serca do tego syna, zbyt jej przypomina Johana i straszne lata, które przeżyła z pierw­szym mężem. Malec wyczuwa matczyny chłód, robi się krnąbrny, uparty i złośliwy, przez co staje się jeszcze bardziej podobny do ojca. Tylko że to on wykazuje ogromne zainteresowanie gospodarstwem, Mali sama musi przyznać, że z niego to by dopiero był wspaniały dziedzic!

Tymczasem kolejnego lata znowu przyjeżdżają Cyganie. Ten sam, od dawna znajomy tabor. Mali przeżywa szok, bo nieocze­kiwanie staje przed nią mężczyzna dokładnie taki sam jak Jo. Gdyby nie wiedziała, że Jo nie żyje, byłaby pewna, że to on! Ale to młodszy brat Jo, Torgrim. Ożywają pogrzebane wspomnienia, wraca tęsknota za pierwszą miłością. Choć Mali od dawna była pewna, że wszystko, czego pragnęła jako kobieta, daje jej Hdrard, nie jest w stanie się powstrzymać, marzy, by jeszcze raz przeżyć tamte uniesienia, jeszcze raz znaleźć się w ramionach Jo. Jest jak opętana, tropi i śledzi młodego mężczyznę, który nie bardzo wie, co to oznacza. W końcu dochodzi do spotkania, ale będzie ono rozczarowaniem. Torgrim uważa, że Mali mu się oddaje, bo nie znalazła spełnienia w małżeństwie, on sam nie ma w sobie nic z Jo, nie ma w nim miłości ani czułości tamtego, Mali musi przy­znać, że popełniła błąd. Drugi raz popełniła błąd i teraz będzie już tylko pragnąć, żeby wymazać go z pamięci. Zapomnieć jednak nie jest łatwo, bo w jakiś czas później Mali stwierdza, że znowu jest w ciąży, i nie wie, czy to dziecko Havrda, czy może Torgrima. Jest w rozpaczy. Gdyby urodziła drugie czarnowłose, podobne do Jo i do Siverta maleństwo, ludzie z pewnością domyślą się prawdy... Mali nie znajduje innego wyjścia, postanawia pozbyć się płodu. Przygotowuje bardzo silny wywar ziołowy, stosowany w takich sytuacjach przez wiejskie akuszerki, i pije go systematycznie. Po paru tygodniach przychodzi krwotok, Mali jest pewna, że poroni­ła, wyznaje Havardowi, że była w ciąży, ale straciła dziecko, czym on strasznie się martwi, ale też stara się pocieszać żonę.

Tymczasem krwotok był fałszywym alarmem, wkrótce wycho­dzi na jaw, że ciąża nadal się rozwija, i teraz nic już nie można na to poradzić. Rodzi się synek, dziecko Havarda, ma jego włosy, jego niebieskie oczy, ale jest słabiutki, niezdolny do życia i wkrót­ce umiera. Skutki pierworodnego grzechu Mali zatoczyły kołejny krąg, teraz będzie musiała żyć również ze świadomością, że zabiła Havardowego syna. To kolejne brzemię, które musi dźwigać sama tak jak poprzednie, nikt jej w tym nie pomoże, przede wszystkim dlatego, że nikt nie może poznać prawdy. Mali bardzo by chciała jednak dać Havardowi syna, po śmierci Małego Havarda stara się znowu zajść w ciążę i w końcu jej się udaje, dziecko przychodzi na świat zdrowe, ale widocznie Bóg jej nie przebaczył tego, co zrobiła, bo to nie jest syn. Córeczka Dorbet będzie wielką miłością Havarda, ale syna Mali ukochanemu mężowi dać nie może.

Mija kilka spokojniejszych lat, Mali bardzo intensywnie rozwija talent, który posiada i który od dawna byt dla niej źródłem radości. Gospodyni Stornes jest mianowicie bardzo uzdolnioną tkaczką, tka z wełny makaty, kilimy i narzuty. Z upływem lat staje się prawdzi­wą artystką, co zresztą zostaje zauważone nie tylko przez najbliższe otoczenie. Ludzie bardzo chcą kupować jej piękne wyroby. Talent artystyczny zaczyna też przeważać w poczynaniach Siverta, chłopak wyjeżdża z domu, żeby uczyć się muzyki, i odnosi sukcesy. Mali jest coraz bardziej zaniepokojona, że najstarszy syn nie zechce przejąć dziedzictwa, o które tak walczyła z losem właśnie dla niego.

Najgorsze jednak ma ją dopiero spotkać. Otóż pewnego dnia dorosły już Sivert przyjeżdża do Stornes w towarzystwie bardzo pięknej czarnowłosej dziewczyny imieniem Tordhild i oznajmia, że to jego ukochana. Mają zamiar się pobrać, i to jak najszybciej, bo Tordhild jest w ciąży. Mali z przerażeniem patrzy na dziewczynę. To Cyganka, co do tego nie może być wątpliwości, poza tym tak zdumiewająco podobna do Jo, że Mali ogarnia przerażenie. Jak się okazuje, uzasadnione - Tordhild jest córką Jo! Mali nie wie­działa o nim wszystkiego. Wtedy, tamtego lata, kiedy połączyło ich uczucie, on mialjuż żonę i córkę. Pewnie chciał je opuścić, skoro proponował Mali, żeby z nim pojechała, ałe to nie zmienia faktu, że ją oszukał, zataił prawdę.

Co zrobić teraz, skoro Sivert i Tordhild są przyrodnim rodzeń­stwem? I ona jest w ciąży... Przecież to straszny grzech, ale też prze­stępstwo wobec prawa. Mali nie może postąpić inaczej, musi obojgu młodym powiedzieć, kim są. Szok przeżywają oboje, ale większy jed­nak Sivert, bo okazuje się, że do tej pory niewiele wiedział o sobie samym, żył w przekonaniu, że jego ojcem był Johan Stornes, który najpierw bardzo go kochał, a potem od siebie odepchnął. Sivert nie może tego matce wybaczyć, ciska jej w twarz, że jej nienawidzi i nie chce jej znać, po czym oboje z Tordhild w największym pośpiechu wyjeżdżają. Mali musi wyznać prawdę Havardowi.

Dla niego jest to też straszny wstrząs. Wzburzony wybiega z domu. Spotyka Laurę, młodą kobietę z sąsiedztwa. Od najmłod­szych lat Havard bardzo jej się podobał, posyłała mu powłóczyste spojrzenia, on jednak nie widział nikogo poza Mali. W tym stanie ducha, w jakim znajduje się teraz, Havard jest wobec Laury bez­bronny i spędza z nią noc.

Wkrótce wraca do Mali, jest pewien, że ta sprawa z Laurą to nic takiego, jest mu wstyd, ale znajduje dla siebie rozmaite usprawied­liwienia. I tak będzie, dopóki się nie okaże, że Laura jest w ciąży. Wprawdzie niedawno owdowiała, więc wszyscy sądzą, że to dziecko zmarłego męża, ona jednak wie, że ojcem jest Havard, i nie zamierza tego przed nim ukrywać. Ma też wobec niego sprecyzowane plany. Małżeństwo Mali wkracza w bardzo poważny kryzys. Ona wie, że musi Havardowi wybaczyć, skoro on jej wybaczył grzechy, które mu wyznała. Wciąż jednak żyje w lęku, że zatajona mroczna historia Torgrima i malutkiego Havarda, który żył ledwie kilka tygodni, wyj­dą na jaw, a wtedy na pewno utraci męża. Bo są granice tego, co człowiek może wybaczyć, nawet jeśli tym człowiekiem jest Havard i w dodatku jest tak zakochany jak on w Mali.

Wybacza Havardowi zdradę, choć nigdy nie pozbędzie się stra­chu, że miłość do tego nieślubnego synka może zwyciężyć i Havard porzuci ją i dzieci po to, by żyć dalej z Laurą i synem. Havard zapewnia, że nigdy do tego nie dojdzie, ale cóż człowiek wie o uczuciach? Tak więc Mali żyje na pozór szczęśliwie i dostatnio, nieustannie jed­nak uczucie szczęścia przeplata się z lękiem, że prawda o jej zatajo­nych przed światem grzechach wyjdzie na jaw.

Z ulgą przyjmuje do wiadomości, że Sivert po kilku latach już nie żywi do niej nienawiści, ale umiera ze strachu na myśl o tym, że jej syn, który tymczasem zdobył światową sławę jako znakomi­ty skrzypek, będzie kiedyś musiał ponieść konsekwencje tego, że ożenił się ze swoją przyrodnią siostrą i w dodatku ma z nią dziec­ko. Dla niego jednak miłość była wartością największą. Miłość do Tordhild oraz do muzyki, dla nich zrzekł się - na rzecz młodszego brata - prawa dziedziczenia dworu. Może z czasem zdoła też pojed­nać się z matką?

 

 

 

 

ROZDZIAŁ 1.

 

Trwało wigilijne przedpołudnie.

Dzień był cichy i zimny. Zmrożona mgła snuła się nad ciem­nym fiordem, a na najwyższych szczytach słońce mieniło się w oślepiająco białym śniegu. Blask słońca nie spływał jednak na dół, do Stornes. Będą musiały minąć jeszcze cztery tygodnie, zanim tutaj dotrze.

Dom pachniał świętami, jak zwykła mawiać Dorbet, kiedy była małą dziewczynką. Ją zawsze w tym dniu przejmowały właśnie zapachy. Widocznie wzmagały jej oczekiwanie na to wszystko, co miało się zdarzyć wieczorem. Była wśród moich dzieci tą, która najbardziej oczekiwała gwiazdkowego wieczoru, pomyślała Mali. Może dlatego, że to ona z całej rodziny miała największą zdolność odczuwania radości. Niezależnie czego to dotyczyło.

I oto znowu świąteczne zapachy powróciły, zapach świeżo wymytego domu, pomarańczy i daktyli oraz wigilijnej kaszy, którą poda się do stołu, kiedy Sivert i Tordhild przyjadą, a także woń żeberek, które zaczynały się już rumienić w piekarniku.

Mali zastanawiała się przez chwilę, czyby nie zmienić zwy­czajów i nie ubrać już przed południem dużego drzewka, które stało pokryte szronem, oparte o ścianę pralni. Tak, żeby choinka była gotowa w izbie, kiedy zjawią się goście. Mieliby na co po­patrzeć! Szybko jednak zdała sobie sprawę, że dla syna Siverta będzie wielkim przeżyciem uczestniczenie w ubieraniu choinki. Jeśli oczywiście przyjedzie, pomyślała nie wiadomo który raz i znowu poczuła skurcz żołądka. Zrobi się więc tak jak zawsze, wniesie choinkę i zostawi w sieni, żeby szron się roztopił, zanim drzewko stanie w izbie.

Wciąż miała jakieś sprawy przy oknie wychodzącym na dro­gę. Stawała tam przez chwilę i wypatrywała, czy nie dostrzeże w oddali chmury śnieżnego pyłu wznieconej przez sanie. Na ra­zie jednak niczego nie widziała.

-  To kiedy oni mają przyjechać? - spytała Dorbet, pomaga­jąc Ingeborg w nakrywaniu stołu.

-  Przed południem - zapewniła Mali i pośpiesznie wróciła do piekarnika, by znowu spojrzeć na żeberka. - Wcześniej czy później, ale przed południem.

-  O tej porze roku nigdy nie wiadomo, co z podwodą - wtrą­cił Oja.

Wpadł do domu, żeby coś zabrać, i teraz ostra woń stajni mieszała się ze świątecznymi zapachami.

-  Nie moglibyśmy zjeść, zanim oni się zjawią? - zapytał, spoglą­dając na Ane, która stała nad wielkim garnkiem i mieszała kaszę.

-  Zabieraj się do stajni i dokończ mycie koni - odparła Mali krótko. - Zanim skończysz, goście z pewnością będą na miejscu. Pogoda dzisiaj ładna, drogi też przejezdne - dodała. - Kaszę po­damy o zwykłej porze.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin