bajter.pdf

(190 KB) Pobierz
Microsoft Word - Bajki terapeutyczne
Bajki terapeutyczne
Biblioterapia jest jedną z metod psychoterapii, która wykorzystuje do
oddziaływańterapeutycznychodpowiedniodobranąliteraturę.Wodniesieniudo
dziecibędątotekstyliterackieprzeznaczonedlanajmłodszych,szczególniebaśnie
i opowiadania terapeutyczne. Dlatego ten rodzaj biblioterapii nazwany został
bajkoterapią. Baśnie mają wielką moc uwalniania dzieci od lęków poprzez
oswojenie z zagroŜeniem oraz danie wsparcia za sprawą czarodziejskich mocy,
które zawsze powodują szczęśliwą odmianę losu. Obok tradycyjnych baśni
terapeucitworząsamilubwykorzystujątekstytworzoneprzezinnychnauŜytek
terapii. Powstałe w ten sposób utwory fantastyczne nazwano bajkami
terapeutycznymi,któreadresowanesądodzieci,główniewwiekuod4do9lat.
IchfabuładotyczyróŜnychsytuacjiwzbudzającychlękacelem„jestuspokojenie,
zredukowanie problemów emocjonalnych i wspieranie we wzroście osobistym”. 1
Szczególnym rodzajem bajki terapeutycznej jest bajka relaksacyjna, którą
wykorzystuje się do wywołania stanu uspokojenia, odpręŜenia i moŜna ją
zastosowaćwkaŜdejsytuacji,wktórejpoŜądanesąwymienionecele.
PoniŜej przedstawiam teksty bajek relaksacyjnych a takŜe terapeutycznych,
które napisali nauczyciele na warsztatach z bajkoterapii oraz dwa teksty
terapeutyczne napisane przez Panią Hannę Szałecką na uŜytek terapii
indywidualnej.
KrystynaStelmaszczykWijaczka
ZAJĄCZEK WIELKANOCNY – bajka relaksacyjna
Zajączek wielkanocny po pracowitym ranku, gdy roznosił dzieciom prezenty, wraca
wreszcie do swojego domku. Ścieżka wije się przez las. Jest cicho. Ptaki jeszcze się nie
obudziły. Zajączek idzie powoli, nie ma siły na skakanie. Zmęczone łapki co chwila potykają
się o wystające kamienie. Łapki bolą go od dźwigania ciężkiego kosza, a powieki ciążą do
dołu, bo bardzo chce mu się spać. Przygarbił plecki i wolnym krokiem w końcu dociera do
swojego domu. Otwiera drzwi, wciąga nosem zapach:
- „O! Tylko w moim domu pachnie tak cudnie! To mój ulubiony zapach - świeża
marchewka”.
1
M. Molicka, Bajkoterapia,Poznań, 2002, s.153.
55159186.001.png
Siada w swoim ulubionym fotelu, wyciąga łapki. Wreszcie czuje się odprężony, spokojny,
bezpieczny i zadowolony. Serce pracuje cicho i rytmicznie. Łapki rozluźniają się, a po całym
ciele rozchodzi się przyjemne ciepło. Jego długie uszy muskają pierwsze promienie słońca i
wiosenny wietrzyk. Zajączek zasypia.
Widzi zadowolone, uśmiechnięte buzie obdarowanych dzieci. Słyszy radosny śmiech.
Dzieci biegają między drzewami po zielonej, wilgotnej trawie i szukają pisanek.
Zajączek budzi się i postanawia dołączyć do dzieci. Przeciąga się rozkosznie. Wykonuje
kilka przysiadów, trzy skłony i cztery podskoki. Szybko myje ząbki. Przemywa oczy i pyszczek
letnią, źródlaną wodą. Zjada chrupiącą marchewkę i wybiega z domu.
Na zewnątrz powietrze aż drży od szczebiotu ptaków, śmiechu dzieci, zapachu
pierwszych wiosennych kwiatów i ciepła promieni słonecznych. Zajączek radośnie, w
podskokach dołącza do zabawy.
Krystyna Kurkowska, Barbara Lefelbajn-Saja, Elżbieta Włódarska
Nauczycielki ze Szkoły Podstawowej nr 1 w Lubiczu
Bez tytułu - bajka relaksacyjna
Wchodzę na wysoką wieżę. Przede mną jeszcze dłuuuuuuuuuuga, dłuuuuuuuuga droga.
Stopień za stopniem, piętro za piętrem. Moje nogi nie chcą już iść, są coraz cięższe i cięższe.
Całe ciało mi ciąży, jest jak z ołowiu, nie mam już siły. Jestem baaardzo, baaardzo zmęczony,
ale wchodzę wyżej, wyżej i wyżej, krok po kroku, powoli, z trudem, zdobywam kolejne
stopnie schodów. Widzę już szczyt wieży. Ostatni schodek i ………… nareszcie jestem na
szczycie. Powoli i głęboko wciągam powietrze. Czuję jak moją twarz oblewają promienie
słońca. Rozglądam się wokół. Widzę łany falującego, żółtego zboża, niebieską taflę jeziora.
Jest pięknie, cicho, bezpiecznie. Uspokajam się, moje serce też się uspokaja, bije wolniej
i wolniej. Nareszcie mogę odpocząć, głęboko oddychać, patrzeć na błękitne niebo, zanurzyć
głowę w puchate, puszyste chmurki. Przytulam się do nich, zamykam oczy, zasypiam. Jest mi
ciepło, dobrze, spokojnie miło. Wtem, coś musnęło mój nos, delikatnie rozwiało włosy. To
powiał chłodny ale przyjemny wiaterek, chłodzi mi twarz, całe ciało. Czuję się odświeżony,
rześki, otwieram oczy. Spoglądam w dół i tuż pod wieżą widzę ślicznego, puchatego
szczeniaczka. Chcę jak najprędzej pogłaskać tego puchatego szczeniaczka. Zbiegam po
schodach. Szybko, szybciej, coraz szybciej, przeskakuję po dwa stopnie. Nareszcie jestem na
dole, wyciągam ręce kierunku pieska, głaszczę go. On podskakuje radośnie i ja zaczynam
skakać. Cieszę się, że mam nowego przyjaciela. Biegnąc, podskakując ruszamy razem drogą
przez pola.
Mariola Czapla, Lucyna Dyrda, Anna Drobyszewska
Nauczycielki ze Szkoły Podstawowej nr 1 w Lubiczu
Bez tytułu - bajka relaksacyjna
Duża, kolorowa piłka podskakuje wysoko do słońca. Tak wysoko, że zahacza o chmury,
powraca na ziemię, znowu szybuje wysoko, wysoko i znowu wraca. Wyżej, wyżej i jeszcze
wyżej, znowu, znowu i jeszcze raz.
-„Ach, co za widok, jakie piękne bielusieńkie obłoczki! Podskoczę jeszcze wyżej i dosięgnę
tego największego, najbardziej białego.”
I piłka skacze i skacze, co rusz odbija się od innej chmurki, ale podskoki piłeczki są coraz
słabsze, niższe.
-„Odwiedziłabym któryś z obłoczków, ale nie mam już siły. Jest mi już bardzo trudno odbić
się od ziemi. Taka jestem zmęczona, słaba, ciężka, ważę chyba ze sto kilo! Muszę już
przestać. Chyba przysiądę w tej mięciutkiej zielonej kępce trawy i odpocznę pod tym
ciemnozielonym krzaczkiem, jest taki rozłożysty i ma takie duże liście.”
Piłka opada na ziemię i wolno, wolno toczy się w stronę krzaczka. W końcu opada ciężko pod
krzaczkiem.
- „Och jaki przyjemny chłodek. Miło odpocząć po takich harcach, ale taka jestem napięta,
naprężona!”
Piłka wyjmuje wentylek i ………….. powolutku, powolutku ulatuje z niej powietrze, a wraz
z nim całe napięcie i uczucie ciężaru. Staje się coraz mniejsza i mniejsza, i mniejsza, i wiotka,
bezwolna, oczka jej się zamykają i …… zasypia. Jest całkowicie spokojna, rozluźniona,
serduszko bije jej miarowo, cichutko, równo. Uśmiecha się przez sen, tak jej dobrze, miło,
przyjemnie. Śpi i śpi i śpi………i śni jej się coś miłego, bo cały czas delikatnie się uśmiecha.
W oddali słuchać cichutki śpiew ptaków, szum drzew. Powietrze przesycone jest delikatnym,
słodkim zapach polnych kwiatów, a nad tym wszystkim góruje błękitne, usiane drobnymi
chmureczkami niebo.
Nagle po twarzy zaczęły jej spływać chłodne ale przyjemnie orzeźwiające krople wody. To
poranna rosa spływa z liści i obmywa piłeczkę. Piłka budzi się, otwiera oczy, rozgląda się
wokół i widzi, że na łące bawią się dzieci. Mają dmuchany, napełniony wodą basenik i wesoło
się w nim pluskają. Piłka prosi szybujący w pobliżu wiaterek, żeby wtłoczył w nią powietrze,
zatyka wentylek i z radością toczy się w stronę dzieci. Zaraz będzie z nimi hasać,
podskakiwać, bawić się.
- „Witaj, piękny, radosny dniu”.
Justyna Domin-Meler, Ewa Górska, Katarzyna Harmacińska, Mirela Mizak
Nauczycielki ze Szkoły Podstawowej nr 1 w Lubiczu
O ślimaku Maciusiu
Bajka terapeutyczna, napisana według schematu Doris Brett 2 dla dziewczynki, która
reaguje lękiem na ślimaki.
W bardzo wysokim domu razem z mamusią, tatusiem i siostrą mieszkała mała Zosia.
Dziewczynka bardzo lubiła się uczyć. Jej ulubionymi zwierzętami były jelenie. Miała całą
kolekcję maskotek i zabawek. Jej pasją było malowanie.
Pewnego dnia do drzwi mieszkania Zosi ktoś zapukał. Dziewczynka otworzyła drzwi,
a na progu zobaczyła ślimaczka.
- „Dzień dobry. Mam na imię Maciuś” – przedstawił się ślimaczek.
D. Brett, Bajki, które leczą, cz.2, Gdańsk, GWP, 2002, s.27-28.
2
55159186.002.png
 
– „Mam do ciebie prośbę. Wiem, że ślicznie malujesz. Czy mogłabyś namalować mój portret?
Podaruję go mamie na urodziny”.
Zosia z odrazą spojrzała na ślimaczka. Skrzywiła się z obrzydzeniem, poczuła mdłości.
Choć go nawet nie dotknęła, poczuła brud na swoich dłoniach.
- „ Nigdy w życiu nie namaluje czegoś tak obrzydliwego” - powiedziała i odwróciła się
plecami do ślimaczka.
Ślimaczek Maciuś spojrzał na nią smutnym wzrokiem. Zwiesił główkę i pomaszerował
wolniutko do domu.
* * *
Maciuś wrócił do domu. Było mu bardzo przykro. Płakał okropnie. Mama próbowała go
pocieszyć, ale on nie słuchał. Rozpaczał. Patrzył w lustro i zastanawiał się, dlaczego jest taki
brzydki. Mama pocieszała go, że ma przecież śliczne różki, o których dzieci układają
wierszyki. Że jego ciało jest śliczne i śliskie.
- „Jesteś taki, żebyś się nie poranił, kiedy będziesz chodził po ostrych kamykach
i chropowatej ziemi. A jeśli się zgubisz, ja będę mogła cię odnaleźć po śladach, które
zostawiasz za sobą”.
Ale Maciusia to nie przekonało. Mówił, że jeżeli Zosia nie chce go namalować, to znaczy,
że jest taki brzydki, że nie powinien w ogóle żyć na świecie.
Mama ślimaczka bardzo się zmartwiła. Bo przecież wszystkie mamy bardzo kochają swoje
dzieci i chcą, żeby były szczęśliwe. Zadzwoniła więc do Zosi i opowiedziała o zmartwieniu
synka.
* * *
Kiedy Zosia odłożyła słuchawkę telefonu była przygnębiona. Chciała jakoś pomóc
mamie ślimakowej i Maciusiowi, ale na samą myśl o obślizgłym ciele tych mięczaków, robiło
jej się niedobrze. Postanowiła poprosić o radę swoją mamę. Mama wysłuchała uważnie
opowiadania córeczki. Pokiwała głową, zamyśliła się i wreszcie powiedziała:
Zgłoś jeśli naruszono regulamin