A Destined Year rozdz. 35.doc

(109 KB) Pobierz
A Destined Year

A Destined Year

 

Rozdział 34 – Tańczący z wilkołakami: Część druga


– Czyś ty już kompletnie oszalał?! Co ci przyszło do głowy, żeby wspominać Syriusza ?! – wrzasnął Remus.
Snape skrzywił się i spojrzał na niego gniewnie
– Nie chciałem tego powiedzieć, po prostu mi się wymsknęło. Ten chłopak jest niepoprawny. Bez przerwy mnie drażni.
– I to cię usprawiedliwia?! – wykrzyknął Remus.
– Nie, nie usprawiedliwia. Dlatego właśnie przeprosiłem.
– Tak, ale teraz Harry ma wyrzuty sumienia i będzie miał koszmary o śmierci Syriusza!
– Śnią mu się koszmary o śmierci Blacka? – spytał zaskoczony Snape.
Remus spojrzał na niego z niedowierzaniem.
Oczywiście, że tak! On stracił ojca chrzestnego, Snape. Jedyną osobę, która w jakiś sposób łączyła go z Jamesem. Na dodatek wini za to tylko siebie! Jak niby miałby nie mieć koszmarów?
– Dałem mu Eliksir Bezsennego Snu  – powiedział Snape obronnie.
Remus westchnął i przewrócił oczami. Jego gniew przycichał, kiedy stało się jasne, że Snape i tak nic nie zrozumie.
– Zgadza się i jestem pewien, że działa świetnie, ale nic go nie ochroni od odtwarzania tego w myślach, kiedy nie śpi. Takie wspomnienia niełatwo znikają, Severusie. Jestem pewien, że są rzeczy o których chciałbyś zapomnieć, ale jest to niemożliwe.
Snape chciał, ale przemilczał to, zamyślony. Rzeczywiście, miał wiele przerażających wspomnień, i pragnął, aby zniknęły, chociaż było to niemożliwe. Oczywiście mógł rzucić na siebie Obliviate albo użyć myślodsiewni, jednak pewne rzeczy nie mogły zostać zapomniane. Pamięć o własnych błędach chroni nas przed powtarzaniem ich. Westchnął, znużony.
– Byłem zły, Remusie. Nie myślałem jasno.
Remus uśmiechnął się złośliwie.
– A więc jednak przyznajesz, że momentami nie masz nad sobą kontroli. Severusie, zszokowałeś mnie.
Snape skrzywił się z niezadowoleniem, jednak bez złośliwości.
– Wygląda na to, że dość często tracę kontrolę w pobliżu tego smarkacza – przyznał przygnębiony.
– Jest twoim towarzyszem. To normalne, że wywołuje u ciebie skrajne emocje.
– Nie, ten chłopak zawsze mnie irytował, od chwili, kiedy pierwszy raz go zobaczyłem, gdy był jeszcze wychudzonym, małym jedenastolatkiem.
– Irytuje cię? A mnie się wydaje, że jest zupełnie odwrotnie – skomentował Remus z wymownym uśmieszkiem i uniesionymi brwiami. Snape odpowiedział mrożącym krew w żyłach wzrokiem.
– Nie zamierzam o tym dyskutować.
– Masz rację. Nie chcę myśleć o tobie z synem mojego najlepszego przyjaciela.
Snape spojrzał na zegarek.
– Powinniśmy iść. Mamy już niewiele czasu, a ja chcę być jak najdalej stąd.
Remus przytaknął i również wstał, by podejść do zamkniętych drzwi sypialni. Zdjął czar wyciszający i delikatnie zastukał. W odpowiedzi usłyszał ciche mruknięcie.
– Harry, musimy już iść. Zostań tutaj, dobrze?
Kolejne stęknięcie, które Remus uznał za zgodę, więc skinął głową i wyszedł za Snape'em.
***
Kilka godzin później Harry'ego obudził dźwięk krztuszenia się i jęki. Chłopak zmarszczył brwi i potarł powieki, zanim otworzył je i spojrzał w otaczającą go ciemność. Delikatne światło wydobywało się zza uchylonych drzwi do łazienki, skąd dobiegały dźwięki. W mroku wymacał okulary leżące na nocnym stoliku i włożył je na nos. Poruszając się niepewnie w ciemnościach, dotarł do łazienki i zajrzał do środka.
Stał tam Snape, który odwrócił się od razu, gdy chłopak tylko wszedł. Położył palec na ustach, dając Harry'emu do zrozumienia, by był cicho. Ten skinął głową, a Snape odsunął się, ukazując chłopcu pochylonego nad toaletą, wymiotującego Remusa. Harry skrzywił się i cofnął, pozwalając Snape'owi wyślizgnąć się z pomieszczenia.
Snape cicho zamknął za sobą drzwi i odwrócił się w stronę Harry'ego.
– Sumer chciał trochę pobawić się jedzeniem. Kiedy wilkołak zdecydował się na przekąskę, był już prawie świt, więc niestety przemienił się w trakcie tej masakrycznej uczty – wytłumaczył cicho Snape, tak, żeby Remus ich nie usłyszał. – Pozbyłem się padliny, zanim mógł ją zauważyć, niestety nie zdążyłem użyć czaru czyszczącego na nim. Cały był umazany krwią i jestem pewien, że posmak, jaki czuł w ustach również był obrzydliwy. Jakoś udało mi się go tutaj dowlec, zanim zaczął wymiotować.
Harry skrzywił się, rozumiejąc, co jego profesor musi teraz przechodzić.
– Nie wiem, czy będzie tak spokojny jak ty? Obiecałeś, że nie będzie musiał tego oglądać ani nic z tych rzeczy.
– Tak, jestem pewien, że gdy tylko opróżni swój żołądek i się odświeży, będzie miał mi wiele do powiedzenia – odparł sucho Snape. Nagle zmarszczył brwi, zauważając, co Harry ma na sobie. Były to o wiele za duże, mugolskie ubrania po kuzynie: wielka, niebieska koszulka i zielone spodnie od dresu, które praktycznie wisiały na jego biodrach. – Co ty masz na sobie? – spytał z niedowierzaniem.
Harry spojrzał na siebie. Zazwyczaj nosił ten strój jako piżamę, jednak zdał sobie sprawę, że Snape nigdy go w nim nie widział.
– Och, to tylko ubrania od Dursleyów. Ubieram je do spania, bo są na mnie za duże. – Chłopak ziewnął. – Która jest godzina?
– Prawie piąta trzydzieści. Jeśli chcesz się jeszcze trochę przespać, proszę bardzo. Nie masz dzisiaj zajęć.
Harry skinął głową. Czuł się trochę zmęczony, a mógł sobie pozwolić na poranek w łóżku. Spojrzał powątpiewająco na Snape'a.
– A ty nie potrzebujesz się przespać? I napić krwi?
Snape zawahał się przez chwilę, po czym niechętnie skinął głową. Był bardzo głodny, co sprawiało, że czuł się raczej bardziej niepoczytalny niż wykończony. Wiedział jednak, że wypicie krwi chłopca i zaspokojenie głodu sprawi, że zmęczenie przypomni o sobie. Jeśli Harry spał w łóżku, Remus prawdopodobnie zajmie kanapę, a Snape'owi nie uśmiechało się spanie na podłodze albo, co gorsza, na krześle, nawet jeśli było one dość wygodne i stało obok kominka. Jednak nie można było nic na to poradzić.
– Tak, jestem zmęczony. Prześpię się, gdy Remus poczuje się lepiej, co jestem pewien trochę zajmie i skończy swoją moralizatorską, pełną wyrzutów przemowę, co jestem pewien zajmie trochę czasu.
Harry uśmiechnął się sennie.
– Brzmi cudownie, wolałbym jednak to przespać. Proszę. – Wyciągnął rękę, oferując swój nadgarstek.
– Mogę cię ugruźć, Potter?
Ton Snape'a był swobodny, ale Harry wyczuł za jego słowami niewypowiedziane pytanie o to, czy kłótnia ostatniej nocy została mu wybaczona. Jestem pewien, że nie miał tego na myśli, a nawet jeśli miał, nie mylił się. Poza tym, mam dość ustawicznej walki z nim. Harry przytaknął ze zmęczonym uśmiechem.
– Taa, możesz ugryźć. Tylko, ee, nie...
– Nie ma dotykania. Jestem tego w pełni świadom, Potter.
– Właściwie chciałem powiedzieć nie dotykaj za dużo, ale jeżeli nie chcesz...
– Zapomnij, że cokolwiek powiedziałem – uciął szybko Snape, przysuwając nadgarstek do swoich ust, jednocześnie wysuwając kły. Nie zamknął oczu w ekstazie, jak zwykle. W gruncie rzeczy starał się bardzo kontrolować, obserwując zmieniający się wyraz twarzy chłopca, by go nie dotknąć. Harry powiedział co prawda „nie za dużo dotykania”, ale Snape był pewien, że gdy raz to zrobi, jego towarzysz nie będzie w stanie mu się oprzeć. Dlatego właśnie musiał zachować kontrolę, aby nie przekroczyć granicy, powodując kolejne spięcia między nimi.
Harry szybko stracił panowanie nad sobą. Kiedy Snape zaczął kierować go do tyłu, ten ślepo podążył za jego ruchami i sapnął, kiedy jego plecy zderzyły się z twardym drewnem. Zamiast na swoich uczuciach starał się skupić na Snape'ie, i zobaczył żądzę malującą się w tych czarnych oczach okazało się, że nie był to najlepszy pomysł. Nie mógł odwrócić wzroku i niewyraźnie przypomniał sobie, co Hermiona mówiła o zdolnościach hipnotycznych wampirów, zanim wszystkie jego myśli uleciały, a Snape puścił jego nadgarstek i zbliżył się, napierając na niego swoim ciałem.
Uwięziony między kolumienką od łóżka a twardym, umięśnionym ciałem, Harry nie mógł nawet myśleć o ucieczce, kiedy Snape zbliżył swoje zakrwawione wargi do jego ust. Nie żeby Harry chciał uciekać. Nie, aktualnie to było ostatnie o czym myślał. W tym momencie jedynym, czego pragnął, było znalezienie się bliżej kojącego chłodu, jakim emanowało ciało Snape'a. Sięgnął po pocałunek, nawet się nie wzdrygając, gdy ostre kły przecięły jego wargi, a krew zalała mu usta.
Snape nie protestował, gdy Harry starał się do niego zbliżyć, bo sam pragnął być jeszcze bliżej. Krew Harry'ego płynąca w jego żyłach i rozgrzewająca jego ciało odebrała mu ostatnie pokłady kontroli, by nie rozebrać chłopca i znaleźć się jeszcze bliżej tego ciepła. Wepchnął język w usta Harry'ego i zebrał znajdującą się w nich krew, po czym złapał wargami rozciętą wargę chłopca i zaczął delikatnie ssać, starając się nie pogłębić rany.
Harry zamknął oczy i jęknął z frustracją, najpierw łapiąc w garść szaty Snape'a, potem jednak zmienił zdanie, wsunął ręce po szatę i chwycił białą koszulę. Pociągnął za nią Snape'a tak, że był do niego przyciśnięty biodrami.Ocierając się nimi o mężczyznę, westchnął dostając wreszcie to, czego tak bardzo pragnął.
Snape przestał ssać jego wargę i pocałunkami utorował sobie drogę przez policzek Harry'ego do jego gardła, liżąc podstawę szyi, gdzie wyczuł szalejący puls chłopca. Nie mógł się powstrzymać od ocieraniem się biodrami, jego członek mocno napierał na materiał spodni, a ból mieszał się z obezwładniającą przyjemnością. Merlinie... musimy przestać... jeszcze trochę, i... Właśnie wtedy Harry odwrócił głowę i ugryzł go w ramię. O bogowie! Snape sapnął, a przez jego ciało przeszedł dreszcz. Gorączkowo złapał biodra Harry'ego i otarł się o nie, mocno przyciskając je do swojej erekcji.
Harry zaszlochał i wbił palce w ramiona Snape'a, drżał, czując zbliżający się orgazm. Wcisnął twarz w szyję mężczyzny i zacisnął mocno powieki, pozwalając mu zapanować nad szaleńczymi ruchami ich ciał. Nagle poczuł rękę Snape'a wślizgującą się pomiędzy nich, burzącą ten cudowny rytm. Po chwili stwierdził, że nie ma nic przeciwko, gdy poczuł dłoń naciskającą na wybrzuszenie w jego spodniach, ściskającą jego erekcję.
Snape skoncentrował się na Harrym, wiedząc, że i tak przekroczył już granicę, jednak nie mógł się powstrzymać. Był bezmyślny w swoim pożądaniu i jedynym, na czym mógł się skupić, był Harry i zadowolenie go. Położył czoło na ramieniu swojego towarzysza, pocierając i ściskając erekcję Harry'ego przez materiał tych śmiesznie za dużych spodni i jednocześnie samemu ocierając się o biodra chłopca.
Czuł, że Harry jest już na granicy, czuł to w powietrzu, a jego nozdrza rozszerzyły się, wciągając ten cudowny zapach. Widocznie krew i seks były jedynymi rzeczami, na których mógł się w pełni skoncentrować. Obrócił ręką tak, by mieć lepszy dostęp i w końcu doprowadzić Harry'ego do szczytu, gdy nagle...
– O bogowie!
Krzyk zaskoczył Snape'a tak bardzo, że ścisnął Harry'ego zbyt mocno, na co ten jęknął i zadrżał. Mężczyzna zamarł, a jego ciało ponownie stało się chłodne, kiedy zrozumiał, do czego właśnie doprowadził. O Merlinie, co ja zrobiłem? Harry się wścieknie! Jak mogłem stracić kontrolę w taki sposób? I jak mogłem pozwolić, żeby Remus nas zobaczył?
Przerażony obrócił głowę, by spojrzeć na Lupina, który stał w drzwiach do łazienki z oczami rozszerzonymi w szoku i pobladłą twarzą. Snape czuł gorący oddech Harry'ego na szyi i delikatne drżenie, co zdecydowanie nie pomagało mu w odzyskaniu kontroli nad ciałem. Kiedy chłopiec spiął się w jego ramionach, uświadomił sobie, że Harry powoli zaczyna zdawać sobie sprawę, co się stało o prawdopodobnie jest tym przerażony.
– Możesz nas na chwilę zostawić samych? – spytał Snape spokojnym głosem, nie ukrył on jednak wcześniejszego pożądania.
Remus, zszokowany i drżący, pokiwał głową i stąpając niepewnie, poszedł do salonu, zamykając za sobą drzwi. Snape odprowadził go wzrokiem, po czym ponownie spojrzał na chłopca w swoich ramionach. Harry wciąż był w niego wtulony, ale nie trząsł się już, a jego oddech powoli wracał do normalnego tempa.
– Harry...? – wyszeptał.
Harry nie mógł w to uwierzyć. Nie mógł uwierzyć, że był na tyle głupi, że ryzykował robienie tego, gdy Remus był tuż obok. Nawet nie zamierzał zastanawiać się nad tym, dlaczego w ogóle się na to zgodził. Pozwolenie, aby Snape go dotknął było jak zawsze złym pomysłem.
Delikatnie odsunął się od Snape'a i odwrócił oczy, chcąc uniknąć pytającego spojrzenie mężczyzny.
– Taa, wszystko w porządku – odpowiedział lekko drżącym głosem. Poruszył się niespokojnie, zakrywając wypukłość w spodniach, tak, jakby to miało zniwelować upokarzający dowód na to, że wciąż jest twardy. Już nie wiedział, co było gorsze: to, że został przyłapany, czy to, że został przyłapany, zanim udało mu się dojść. Mógł się założyć, że to drugie.
Snape nie był w lepszej sytuacji, ale szczęśliwie jego czarna szata skutecznie zakrywała bolesną erekcję. Teraz jednak musiał zapomnieć o swoim problemie i upewnić się, że z Harrym wszystko było dobrze i czy nie jest na niego zły.
– Przepraszam, Potter. Zapomniałem, że Remus jest w łazience.
Harry uśmiechnął się, ale pomimo to nadal nie patrzył na Snape'a.
– Zapomniałeś? Podobno jesteś szpiegiem. Z takimi umiejętnościami, dziwię się, że Voldemort cię jeszcze nie złapał.
Snape skrzywił się niezadowolony, jednak czuł zbyt dużą ulgę że chłopak nie zaczął na niego wrzeszczeć, aby wywarło to zamierzony efekt. Jego wewnętrzny wampir doszedł do wniosku, że to najlepszy moment, żeby wytknąć mu, że Harry nie ma najmniejszego powodu, żeby krzyczeć, ponieważ był jego towarzyszem, a Snape miał pełne prawo wyładowywać się seksualnie na nim. Snape kazał swojemu wewnętrznemu głosowi, żeby się zamknął, zanim zwrócił się do Harry'ego.
– Ja również jestem zaskoczony, Potter, zważywszy na to, że zapominam o takich rzeczach przy tobie.
Oczy Harry'ego nieznacznie się rozszerzyły. Gdyby nie był sobą, pomyślałby, że Snape z nim flirtuje. Jednak to było niedorzeczne, w końcu to był Snape, na miłość boską!
– T-tak, w takim razie wracam do łóżka.
Snape skinął głową.
– Śpij dobrze.
Harry przytaknął i wdrapał się z powrotem na łóżko. Kiedy usłyszał, że drzwi się zamykają, odetchnął z ulgą. To był najdziwniejszy moment w moim życiu pomyślał, przewracając się na plecy i patrząc na sufit. Postanowił się jeszcze przespać. Wciąż był twardy, ale nie zamierzał sam się zadowalać.
***
– Jak się czujesz? – zapytał Snape, podchodząc do kanapy, na której siedział Remus.
– Przestań bawić się uczuciami tego chłopca – powiedział Remus, ignorując pytanie.
Snape mrugnął.
– Bawić się uczuciami? Nic takiego nie robię.
Remus westchnął.
– Jak na człowieka, który uważa się za świetnego obserwatora, dostrzegasz bardzo mało, jeśli chodzi o Harry'ego. On się w tobie zadurzył, choć moim zdaniem, nawet nie jest tego świadomy. Im więcej czasu ze sobą spędzacie i im bardziej jesteś dla niego miły, tym bardziej pogłębia się jego uczucie. A to będzie tylko go coraz bardziej krzywdziło.
– Chcesz mi powiedzieć, że Harry się we mnie zakochał? – Snape nie mógł ukryć zaskoczenia w swoim głosie. On nie może się we mnie zakochać. On mnie nawet nie zna! – To niedorzeczne! Harry nie może mnie kochać.
– Powiedziałem, że się zadurzył, a nie, że już jest w tobie zakochany. Ten chłopiec pragnie bliskości, nie widzisz tego? On bez przerwy poszukuje ludzi, którzy byliby w stanie go pokochać, ponieważ tak niewiele ich miał w swoim życiu. Przez to bardzo łatwo daje się zwieść uczuciom. Zachowujesz się, jakbyś był oczarowany...
– Nie jestem oczarowany!
– … co tylko prowadzi do pogłębienia jego uczuć do ciebie, a to rani go za każdym razem, kiedy się kłócicie, ponieważ zależy mu na tobie.
Snape syknął i skrzywił się z niezadowoleniem. To jakiś absurd. Nie zamierzam rozmawiać o tym z Remusem!
– Jak się czujesz? – spytał ponownie, szybko zmieniając temat.
Remus spojrzał wilkiem na Snape'a, ale widząc wyraz twarzy wampira, doszedł do wniosku, że lepiej zostawić tę rozmowę.
– Czuję się, jakbym dopiero co zwymiotował całą zawartość mojego żołądka i zobaczył swojego byłego wroga molestującego syna mojego najlepszego przyjaciela.
Snape skrzywił się, ale zignorował przytyk i sięgnął ręką do kieszeni szaty[,] wyciągając dwie buteleczki. Wręczył je Remusowi.
– Lek na żołądek i uspokajający. Powinny pomóc.
Remus przyjął je z wdzięcznością, od razy wypił obydwa i skrzywił się na gorzki smak eliksirów. Momentalnie poczuł się senny i ziewnął.
– Myślę, że zajmę kanapę. Tobie zostaje spać w łóżku z Harrym.
– Absolutnie nie. Będę spał na podłodze, jeśli to konieczne, bo szczerze wątpię, by Harry był zachwycony, budząc się obok mnie.
Remus uśmiechnął się złośliwie.
– Jeśli mi się nie przewidziało, to bardziej niezadowolony będzie, widząc cię śpiącego na podłodze, a nie z nim.
Snape spojrzał na niego gniewnie, ale sam przed sobą nie mógł zaprzeczyć, że desperacko pragnął spać razem ze  swoim towarzyszem. Nie żebyś nigdy wcześniej tego nie robił... wytknął mu jego wewnętrzny wampir. Twój towarzysz nie będzie miał nic przeciwko, on pragnie być razem z tobą. Snape zmarszczył brwi, patrząc jak Remus skulił się na kanapie. Dobrze. Podejrzewam, że jak długo będę trzymał ręce z dala od niego, Harry nie będzie miał nic przeciwko. Łóżko jest wystarczająco duże dla nas obu. Kiwnął głową i skierował się do sypialni.
***
Lunch odbył się w dziwnej atmosferze. Harry obudził się jako pierwszy i gdy uświadomił sobie, że Snape leży przytulony do jego pleców i luźno oplata jedną ręką jego biodro, praktycznie wyskoczył z łóżka. Ruch obudził Snape'a, który odskoczył na drugi koniec pokoju szybciej, niż Harry był w stanie to zarejestrować. Obydwaj gapili się na siebie nawzajem, po czym Harry wybuchnął śmiechem nad całą tą sytuacją. Kiedy w końcu doszedł do siebie, przełknął niepewnie, widząc przerażający wyraz twarzy wampira.
Snape nic nie powiedział. Po prostu odwrócił się, wszedł do łazienki i zatrzasnął za sobą drzwi. Harry odprężył się, kiedy usłyszał dźwięk wody lecącej pod prysznicem. Spojrzał na zegarek i przywołał Zgredka, zamawiając jedzenie dla siebie i Remusa, a potem opuścił pokój, by sprawdzić, jak czuje się wilkołak.
Remus nie był zachwycony obudzeniem go, ale gdy pokazało się jedzenie chętnie zgodził się zjeść lunch razem z Harrym, chociaż odmówił spożywania jakiegokolwiek mięsa.
– Jak się czujesz? – spytał Harry, spoglądając na przyjaciela z niepokojem.
– Wciąż mam mdłości na myśl o tym, co jadłem ostatniej nocy, ale czuję się znacznie lepiej niż przed tym, jak opróżniłem cały żołądek. A ty? – sięgnął herbatnika i rozsmarował na nim masło.
– W porządku, dlaczego pytasz?
– Cóż, nie byłem pewien, jak zareagujesz na to, co widziałem zeszłej noc – odpowiedział ostrożnie Remus.
Harry spłonął rumieńcem i spuścił głowę.
– O bogowie, to było upokarzające.
Remus wyszczerzył się.
– Ty byłeś zawstydzony. Pomyśl, jak ja się poczułem, widząc Snape'a molestującego syna mojego najlepszego kumpla.
Harry, wciąż się rumieniąc, uśmiechnął się.
– Wiem, o co ci chodzi. Gdybym ja zobaczył to rok temu, prawdopodobnie byłbym przerażony. I pewnie to ja zwymiotowałbym z szoku.
– Miło słyszeć, że jestem tak mało pociągający  – warknął Snape, wchodząc do pokoju, tylko w swoich spodniach i wycierając włosy ręcznikiem.
Harry wytrzeszczył oczy i nic nie mógł poradzić na to, że jego wzrok wędrował po gołej klatce piersiowej i śledził ścieżkę, jaką krople wody spływały po smukłej płaszczyźnie klatki piersiowej i brzucha. Kiedy dotarły do paska spodni, Harry poczuł, że podnieca się i spuścił wzrok, rumieniąc się wściekle, gdy zdał sobie sprawę, że Snape zauważył jego spojrzenie.
Harry spojrzał w bok z poczuciem winy i odpowiedział:
– Nie chciałem, by to tak zabrzmiało. Miałem po prostu na myśli, że w zeszłym roku nawet do głowy nie przyszłoby mi, by spojrzeć na ciebie w ten sposób i do tego zobaczenie mężczyzny, którego powinienem nienawidzić całującego się z uczniem byłoby bardzo niepokojące.
– I to niby miało zabrzmieć lepiej? – spytał Snape z uniesioną brwią. 
Harry zająknął się i zarumienił, potem potrząsnął głową.
– Och, nieważne.
Remus przysłuchiwał się tej wymianie zdań z przyjemnością, jednak postanowił się wtrącić:
– No cóż, skoro skończyliście już z tymi grzecznościami, wydaje mi się, że masz bal, na który musisz się przygotować, prawda Harry?
Harry spojrzał na Remusa z wdzięcznością i pokiwał głową.
– Taa, powinienem sprawdzić, jak mają się Ron i Hermiona.
Snape skrzywił się, a jego dobry nastrój prysnął na wzmiankę o balu.
– Nie życzę sobie, abyś poszedł na ten bal, Potter.
Harry zmarszczył brwi, patrząc na wampira.
– Ale powiedziałeś,  że mogę iść! Wszyscy tam będą i obiecałem Draco, że z nim zatańczę i... – Snape warknął na to. Przez chwilę chłopak poczuł się niepewnie, ale szybko się otrząsnął. – Myślałem, że już o tym rozmawialiśmy. Wyraziłem się jasno. Idę na ten bal, będę tańczył dzisiaj z Draco, i zamierzam dobrze się bawić.
Część Snape'a wiedziała, że Harry ma pełne prawo do tego, podczas gdy druga część była wściekła i zazdrosna. Zmusił się, aby posłuchać tej pierwszej.
– Bardzo dobrze, ale masz wziąć prysznic i zmienić ubrania zanim przyjdziesz do moich komnat na obiad. Nie chcę wiedzieć z kim tańczyłeś, rozmawiałeś albo do kogo się zbliżałeś. Czy to jasne?
Harry pokiwał głową
– Taa, w porządku. I tak zamierzałem tak zrobić. Mogę się spóźnić na obiad, w końcu jest bal i tak dalej. Nie chcę wychodzić za wcześnie.
Snape nie był tym uszczęśliwiony, ale dał sobie spokój i sztywno skinął głową
– Bardzo dobrze. Skoro zamierzasz iść zobaczyć swoich przyjaciół, muszę się posilić.
– Taa... – powiedział, niezdarnie wstając i podchodząc do Snape'a. Zdenerwowany spojrzał za siebie na Remusa, ale wilkołak ignorował obydwu, zajadając się owocami. Harry spojrzał ponownie na Snape'a i niepewnie wyciągnął nadgarstek.
Snape uśmiechnął się złośliwie na to nerwowe zachowanie.
– Spokojnie, Potter, nie będziemy powtarzać przedstawienia z dzisiejszego ranka.
Harry przez krótki moment poczuł się zawiedziony, ale uczucie to szybko uleciało z chwilą, gdy kły wampira zatopiły się w jego ciele.
***
– O cholera! – wykrzyknął Ron, a jego oczy rozszerzyły się, gdy spojrzał na schody prowadzące do dormitorium dziewcząt.
Harry odwrócił się, by zobaczyć, co tak bardzo zwróciło uwagę jego przyjaciela i sam wytrzeszczył oczy i westchnął zaskoczony . Hermiona w końcu wyszła z dormitorium i stanęła u szczytu schodów, uśmiechając się nerwowo do dwójki przyjaciół. Włosy miała wysoko upięte w kok z gęstymi pasmami kręconych włosów opadającymi na jej szyję. Jej suknia była bladofioletowa, ładnie dopasowana u góry i rozchodząca się na jej biodrach w zwiewny dół sięgający kostek. Jej skóra była srebrzysta, Harry podejrzewał, że spryskała się brokatem lub użyła jakiegoś czaru.
Harmiona robiła się coraz bardziej nerwowa z każdą chwilą, kiedy chłopcy się na nią gapili. Transmutowała szatę wyjściową Rona zanim sama zaczęła się szykować, przez co tylko ich troje nie poszło jeszcze na bal.
– Czuję się trochę głupio, przebierając się tak, gdy Dumbledore zmarł dwa dni temu – powiedziała niepewnie, miętosząc swoją sukienkę.
– Wyglądasz nieziemsko, Hermiono – powiedział Harry ciepło, podchodząc do niej, by ją uścisnąć. Nie udało mu się to jednak, gdyż Ron wskoczył między nich i wziął Hermionę pod rękę.
– Taa, nieziemsko, Miona – pisnął Ron.
Hermiona, słysząc komplement, spłonęła rumieńcem i uśmiechnęła się olśniewająco.
– Cóż, w takim razie powinniśmy już iść. Jesteśmy spóźnieni.
Harry uśmiechnął się, gdy Ron poprowadził dziewczynę do wyjścia i uradowany podążył za nimi. Przyjemnie było patrzeć, jak jego przyjaciel waży słowa, starając się przypodobać Hermionie. Sądzę, że mogę powiedzieć, że przed końcem balu będą parą, pomyślał szczęśliwy, Nareszcie.
***
W Wielkiej Sali panował gwar. Słychać było muzykę, nad ich głowami płynęły latarnie z dyni, a światła dodawały tysiące żelaznych latarni zawieszonych na ścianach. Harry podejrzewał, że w czarne draperie na ścianach zostały wszyte pomarańczowe nitki, ponieważ wydawały mu się roziskrzone. Tuziny okrągłych stoliczków zostały przykryte obrusami, na których znajdowały się magiczne pajęczyny, jednak gdy się ich dotknęło, nie przyklejały się do ręki.
Na stołach znajdowała się złota zastawa, a talerze i półmiski były wypełnione różnorodnym jedzeniem, począwszy od ogromnych nóżek z indyka, a skończywszy na słodyczach. Harry zauważył, że jest tam niezliczona ilość dropsów cytrynowych i na jego usta wstąpił gorzki uśmiech. Jasne było, że nikt nie zapomniał o stracie dyrektora.
Środek Wielkiej Sali został przemieniony w parkiet, a w centrum podwyższenia, na którym zawsze siedzieli nauczyciele, znajdował się ogromny kociołek. Z niego wydobywał się dym przybierający kształty przerażających magicznych stworzeń, unoszących się w górę, by zniknąć pod sufitem.Harry był pod wrażeniem dekoracji tak bardzo, że Ron i Hermiona prawie zniknęli mu z oczu. Szybko się z nimi zrównał i razem doszli do stolika, gdzie siedzieli już Ginny, Dean, Neville i Lavender.
– Hermiono, wyglądasz przepięknie! – wykrzyknęła Ginny radośnie. – I na dodatek dzięki tobie te okropne szaty, które mama wysłała Ronowi wyglądają całkiem przyzwoicie!
– Ty też wyglądasz ślicznie Ginny – powiedziała Hermiona, zajmując miejsce obok dziewczyny.
Ginny zarumieniła się uradowana i spojrzała na Harry'ego
– Harry! Wyglądasz nieziemsko!
Harry zamienił swoją szatę wyjściową na czarne spodnie i zapinaną czarną koszulę z wszytymi zielonymi nitkami, tak ciemnymi, że dawało to delikatny odblask. Włożył koszulę w spodnie i zostawił dwa górne guziki odpięte, żeby kołnierzyk go nie uwierał. Hermiona starała się w jakiś sposób uładzić jego włosy, użyła do tego nawet swojego żelu do włosów, ale i tak sterczały one na wszystkie strony, jak zawsze.
Harry uśmiechnął się do dziewczyny i zajął swoje miejsce pomiędzy Ronem i Deanem. Wciąż było zbyt wcześnie, aby ktokolwiek odważył się zatańczyć, wszyscy siedzieli przy stolikach i rozmawiali z przyjaciółmi. Chłopak spojrzał na sukienkę Ginny, która była w jasnoróżowym kolorze z ciemnobordową szarfą przewiązaną przez jej biust. Kolory pasowały do jej rudych włosów, których część spięła w kok, a reszta ładnie opadała na ramiona. Wyglądała pięknie i Harry powiedział jej to, wywołując jeszcze większy rumieniec.
Kiedy wszyscy zaczęli dyskutować o wystroju sali i plotkować o tym, kto z kim przyszedł, Harry zaczął rozglądać się po pomieszczeniu, szukając jasnych włosów. Hermiona zauważyła jego zachowanie i uśmiechnęła się tym swoim wszystkowiedzącym uśmiechem.
– Jeszcze go nie znalazłeś? – zapytała dyskretnie.
– Nie, jeszcze... Ej, to nie było fair – wykrzyknął, patrząc na nią oskarżycielsko. Teraz wszyscy przy stoliku spojrzeli na niego i spłonął rumieńcem.
Ginny uniosła brwi w pytającym geście.
– Znalazłeś kogo? – zapytała.
– Ee... nikogo – odpowiedział szybko Harry. Nieprzekonana, wciąż się w niego wpatrywała, czekając na lepsze wyjaśnienia. Zarumienił się przez to jeszcze bardziej, ponieważ całą reszta również przyglądała mu się uważnie.
Ron, który nie nadążał za tokiem myślowym Hermiony, nagle zdał sobie sprawę o kim mowa.
– Ach! Malfoy? – wyrzucił z siebie. Oczy wszystkich, także Harry'ego przeniosły się na niego z zaskoczeniem. Ron starał się udawać, że czuje się winny. – Ups – wymamrotał.
– Malfoy?! – wykrzyknęła zszokowana Ginny, patrząc na Harry'ego z niedowierzaniem.
– Ee... tak. – przyznał Harry, nie mając szans wycofać się.
– Dlaczego niby miałby cię interesować Malfoy? – spytał zaniepokojony Neville. Dean patrzył po prostu zdumiony.
– Może dlatego, że ma dobry gust – powiedział wspomniany wcześniej Malfoy, przeciągając samogłoski, kiedy podszedł do Harry'ego od tyłu.
Harry odwrócił się i spojrzał na Draco zszokowanym wzrokiem. Blondyn miał na sobie niebiesko–srebrną koszulę, która była tylko o dwa tony ciemniejsza od koloru jego oczu i elegancko dopasowane, ciemnoniebieskie spodnie. Jego włosy były, jak zwykle, nienagannie uczesane. Draco gapił się na Harry'ego wszystkowiedzącym spojrzeniem. Chłopak nie mógł wykrztusić słowa.
Niestety Ginny miała wiele rzeczy do powiedzenia.
– Dlaczego nie wrócisz do swojego zwierciadełka, Malfoy? Jestem pewna, że bardzo ci go brakuje.
Draco uniósł brew i przeniósł swój wzrok z Harry'ego na dziewczynę. Spojrzał na jej strój i uśmiechnął się złośliwie.
– Zdawało mi się, że będąc jedyną dziewczyną w rodzinie, nie musisz nosić ubrań po starszym rodzeństwie. Jednak oczekiwałem lepszego smaku po pełnokrwistej rodzinie, ale w końcu jesteś Weasley.
Harry wstał, wchodząc pomiędzy Rona i Draco.
– Wystarczy, Draco – powiedział twardo, patrząc na chłopaka.
– Od kiedy nazywasz Malfoya „Draco”, Harry? – wykrzyknęli Ginny i Dean niemal w tym samym czasie.
– Może odkąd ja zacząłem nazywać go „Harry” – zripostował Draco, robiąc krok w stronę Pottera. Spojrzał ponad ramieniem bruneta na wściekle patrzącego Rona. – Ochłoń, Wiewiórze. Bez względu na to, co o mnie myślisz, nie przyszedłem tutaj, żeby się kłócić.
Ron wrzał, wściekły na Malfoya za obrażanie Ginny i całej jego rodziny. Jednak ręka Hermiony na jego ramieniu była wystarczającym ostrzeżeniem, by nie wszczynać bójki i niechętnie musiał zgodzić się, że Harry radzi sobie z całą sytuacją. Dean nie zarejestrował ostrzeżenia.
– Więc po co tu przyszedłeś, Malfoy?
Draco uśmiechnął się złośliwie i odwrócił wzrok, patrząc na Harry'ego. Wyciągnął rękę w niemal teatralny sposób i figlarnie unosząc brew, spytał:
– Zatańczymy?
Harry przez krótką chwilę poczuł się winny, że nie zganił Draco za komentarze odnośnie jego przyjaciół, myśl ta jednak znikła tak szybko, jak się pojawiła i chłopak wyszczerzył się jak idiota.
– Tak – odpowiedział natychmiast i złapał ofiarowaną rękę. Nic nie mógł poradzić na myśl, że przez ten gest, uczyniony na oczach wszystkich swoich przyjaciół, oficjalnie zaakceptował przyjaźń Draco po pięciu latach niezgody.
Cały stolik, wyłączywszy Rona i Hermionę, zmroziło, gdy patrzyli, jak Draco i Harry ruszyli w stronę parkietu. Ginny spojrzała na Hermionę, która przyglądała się temu z zadowoleniem i Rona, który miał zrezygnowany wyraz twarzy.
– Wy dwoje wiedzieliście, prawda?
Hermiona przytknęła.
– Tak, ale obiecaliśmy nikomu nic nie mówić, bo zdecydowali ujawnić to podczas balu.
– Na Merlina, Hermiono, nie mów o tym, jak o jakimś cholernym romansie, dobrze? Tracę przez to apetyt – mruknął Ron.
– Nie myślałam, że to w ogóle jest możliwe – powiedziała Hermiona z ironią w głosie.
– Och, pieprzyć to – nadąsał się Ron.
– Wciąż nie mogę w to uwierzyć – powiedział Dean. Ginny zgodziła się z nim w myślach.
– Ja mogę – wtrącił się Neville. Wszyscy spojrzeli na niego i zarumienił się. – To znaczy... miałem na myśli, że obydwaj są niesamowici i praktycznie od początku ze sobą rywalizowali, więc w końcu musiała się z tego wytworzyć jakaś więź – jęknął żałośnie.
– Masz absolutną rację, Neville. Ja też się tego spodziewałam – wtrąciła się Hermiona, chwaląc chłopca, przez co ten zarumienił się jeszcze bardziej.
– Czy ja jestem jedyną osobą, która nie wiedziała, że Harry jest gejem? – wykrzyknął Ron.
– Tak – powiedzieli wszyscy, po czym wybuchnęli śmiechem.
***
W międzyczasie, nie oni jedni zauważyli Harry'ego i Draco idących w stronę parkietu. Mimo że dość dużo uczniów tańczyło, wciąż było za mało par, by pozostać niezauważonym w tłumie. Wielu z nich zauważyło tańczącą dwójkę i zaczęło szeptać między sobą, zastanawiając się, od kiedy stali się tak przyjaźnie do siebie nastawieni. Nawet nauczyciele rozmawiali o tym ze sobą, starając się zrozumieć, co się stało.
Pansy, która od początku balu obserwowała Draco, ponieważ blondyn ostentacyjnie ją ignorował, widziała całe zdarzenie i teraz była wściekła.
– Potter?! – wrzasnęła, przykuwając uwagę wszystkich siedzących przy stoliku całego stolika. – Draco tańczy z POTTEREM?!
Blaise, Seamus, Crabbe i Goyle zagapili się na nią. Dziewczyna wskazała im parę palcem, więc spojrzeli na parkiet, by zobaczyć, że rzeczywiście, Harry i Draco tańczyli ze sobą i  wyglądali na bardzo zadowolonych, sądząc po ich po uśmiechach. Wszystkich zamurowało.
Jako pierwszy doszedł do siebie Blaise. Zagwizdał z uznaniem.
– Proszę, proszę... Wygląda na to, że Draco w końcu przyznał, że podoba mu się Potter. Cóż, nie winię go. Gdyby to nie był Harry Potter, prawdopodobnie też bym do niego uderzył. – Seamus był zdenerwowany tak samo jak Pansy, ale Blaise źle to odczytał. – Nie żeby był przystojniejszy od ciebie, ale i tak musisz przyznać, że ma ładny tyłek.
Seamus zignorował Blaise'a, w zamian sztyletując wzrokiem parę tańczącą na parkiecie. Nie, to jest po prostu nie w porządku. Najpierw Snape, teraz Draco? Czy on musi się pieprzyć z każdym wrogiem?! Mimo że Harry powiedział mu, że nie jest ze Snape’em i mimo że wcześniej wiedział o Draco, Seamusowi ciężko było w to uwierzyć. Teraz, kiedy ta wiadomość w końcu na dobre dotarła do jego świadomości, był wście...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin